Czy tu będzie choć pół dnia normalnych warunków ?
W Polsce południowej upał, na Mazurach kanikuła, a tu deszcz i burze.
Nic dziwnego, że wiedźma kołysząca się na studiennym żurawiu, która jeszcze podczas naszego poprzedniego pobytu cieszyła oko zdrowym wyglądem, przypomina dziś zmurszły pień. Większość uczestników przedwczoraj opuściła deszczowy las, by podziwiać zabytki Wilna i zamek w Trokach. Część wybrała się do muzeum Zimnej Wojny , które powstało w bazie rakietowej z okresu ZSRR. Głównym reliktem są potężne silosy po rakietach z głowicami nuklearnymi. Petra Krejcirika i jego kamratów bardzo zdeprymowała informacja ,że niewiele brakło, aby z powierzchni ziemi zniknęła Złota Praga. Ci straszliwi wysłannicy śmierci z silosów byli dwukrotnie aktywowani: podczas konfliktu kubańskiego , oraz w czasie „Praskiej Wiosny” – wtedy jedna z rakiet została nakierowana nad Wełtawę.
Wczoraj gorące powiewy znad Polski dotarły nad Niemen i niczym suszarka utrzymywały nad Kaliningradem odcinek frontu, który dzielił Europę od Genui po Helsinki.
Prognozy były optymistyczne. Przewidywano szlaki z wysokimi podstawami chmur.
Tymczasem nagrzewanie się mokrej ziemi nie nadążało za napływem ciepłego powietrza z południa.
W stabilnym powietrzu długo nie było wznoszeń, więc organizatorzy musieli kilkakrotnie odraczać starty, nim mogli zacząć rozwieszanie białych maszyn pod błękitem
Dopiero około 14-ej pojawiły się pierwsze chmurki. W pół godziny później większość pilotów rozpoczęła wyścigi.
Dla klasy standard i club wyznaczono lot „po kopercie” z dwoma punktami zwrotnymi na suwalszczyźnie.
Szybowcom dwumiejscowym wahadło z punktami zwrotnymi za Kownem i koło Augustowa.
Choć dość mocny wiatr zaburzał rozwój wznoszeń termicznych i te nie przekraczały 2 m/sek. ale układały sie krótkie połączenia chmur, więc piloci dość sprawnie połykali kilometry. Sebastian z Łukaszem przez niemal cały pierwszy bok prowadzili grupkę pilotów, która odleciała z nimi. Tam Sebastian wysforował się do przodu , ale w połowie drugiego boku przyśpieszył wiatr nadinwersyjny i trasę pokryły rozległe ławice chmur średnich. Nie sprzyja to samotnym rajdom. Skończył się wyścig, trzeba było walczyć o wysokość i przetrwanie, toteż nad drugim punktem zwrotnym dołączył do głównej grupy. Droga na południe była odcięta, więc cofając się przed ławicami piloci odchylili się około 60 stopni od trasy i dotarli, aż w pobliże lotniska wyjściowego. Dalszy lot w kierunku drugiego punktu zwrotnego, pod burymi ławicami, skończył się masowym lądowaniem w polach wokół Alytus. Jedynie Belg Huybrecks, jakby realizował sugestię Sebastiana. Konsekwentnie krążył w niezbyt mocnym kominie. Zdryfowało go daleko na północ, ale osiągnął ponad 600 m nad dotychczasowy pułap lotów. 1800 m wysokości pozwoliło mu na wykonanie przeskoku na kraniec terenu masowych lądowań konkurentów . W tym czasie chmury warstwowe zaczęły rzednąć i pojawiło się w pobliżu ostatniego punktu zwrotnego kilka anemicznych cumulusów. Pozwoliły mu, jako jedynemu z klasy standard, na doturlanie się do lotniska przed zachodem słońca.
Piloci klasy club startują jako pierwsi, więc spora ich grupa zdołała odlecieć wcześnie na trasę i wrócić na lotnisko przed załamaniem się pogody.Grabowski i Barszcz długo miotali się w anemicznych kominach nim obaj zdołali sie spotkać i odlecieć na trasę z przyzwoitej wysokości. Ławice tłumiących termikę chmur wyhamowały ich już w pobliżu pierwszego punktu zwrotnego i posadziły na ziemi w pobliżu Suwałk. Jeszcze większego pecha miał sympatyczny Węgier Zoltan Hamar, któremu podczas dolotu do pola w pobliżu Suwałk brakło około 1 metra wysokości i zderzył się z dachem domu grodzącego drogę do przygodnego lądowiska. Szybowiec rozbity. Pilot w szpitalu, ale z pomyślnymi rokowaniami.
Szybowce klasy dwumiejscowej miały trasę najbardziej przesuniętą na wschód. Nie trapiły ich więc cienie chmur średnich, ale warunki także były bardzo zdradliwe,
więc sporo pilotów tych arystokratycznych wehikułów wypasażonych w większości w silniki, musiało sięgnąć do manetki gazu. Skorzystali z tej możliwości uchronienia się przed lądowaniem w polu także nasi piloci. Tomasz