Poranny werbel deszczu nie dawał nadziei na loty.
Jak to stwierdził na odprawie meteorolog, nad Prievidzę nasuwały się dwa fronty. Jeden chmurowy, drugi deszczowy. Niestety powietrze nie oczyściło się z chmur do samego wieczora. Niemniej, gdy lotniskowa brać rozeszła się do okolicznych knajpek „na obed” nad Bojnickim zamkiem zawarczały silniki Trzemelaków,wyciągając jak alarm wszystkich na lotnisko. Do wieczora zostało jeszcze kilka godzin. Jozef Horniak skrócił jedynie zadanie do 2 godzin.
Było zimno i bardzo chwiejne powietrze, ale pod pełnym pokryciem chmur było zbyt mało ciepła słonecznego, aby powstawały regularne cumulusy. Tworzyły ogromne szlaki , szerokie i na niewielkiej wysokości, w które zmieniały się chmury warstwowe frontu. Szlaki początkowo wzbudzane wydmuchem na zboczach Magury i Klaka, a dopiero po godzinie zasilane ciepłem ze słońca.
Po wyczepieniu poleciałem z wiatrem, nad Novaki, bo tam było więcej słońca. Potem, badając teren w kierunku zachodnim i na północ natrafiłem na falę, nad Magurą, którą wykorzystały lecące już na trasę piętnastki. Ponieważ GOL i PL już tam latały, razem poszybowaliśmy z fali w stronę linii startu oglądając znad chmur nierówną walkę poprzedników pod niskimi podstawami w okolicy Klaka. Kilka szybowców zapoznawało się już ze stanem wegetacji w okolicznych polach. Po starcie, pod słabymi noszeniami szlaku dojechaliśmy tylko do Klaka. Po stronie zachodniej było więcej słońca, ale niestety TMA Żylina była dzisiaj aktywna i nie pozwalała na manewr po tamtej stronie gór. Zresztą nawet Klak chował swój skalisty szczyt w chmurach, wiec nie było to zachęcające.
Polecieliśmy na południe. Niestety tutaj też był problem, bo grube czarne pokrycie chmur długo zacieniało okolicę w okolicy Nitry i noszenia kończyły się tuż za elektrownią atomową Mochowce. Nie było w zasadzie dokąd lecieć, bo ostatnie z chmur złośliwie dały się zdmuchnąć do zabronionej dzisiaj strefy TRA 06 i tu paru pilotów „poparzyło się” naruszając zakazany obszar. I tak pod umierającymi cumulusami zaczęliśmy powrót do Prievidzy. Było znacznie gorzej, niż się początkowo wydawało, bo zabrało mi to 12 minut dłużej, niż początkowo liczyłem.
By ominąć rozległe duszenia pomiędzy szlakami wydłużyłem nawet lot zahaczając o Małe Bielice , mocno pod wiatr od najkrótszej drogi, bo tam była oświetlona krawędź szlaku.
I raczej nie żałowałem tego kroku oglądając kolejne szybowce na polach wzdłuż naszej drogi dolotu.
Wieczorem jak zwykle prace przy szybowcu.
Dzisiaj nieco dokładniejsze, bo w miłej asyście, a jutro powinna być wreszcie przyzwoita pogoda. Sebastian
Dodano: 24.04.2016Przez: kris burzynski
Odrabiam zaleglosci w lekturze, bo pracowalem ciezko w Holandii.
Gratuluje i pozdrawiam, burza
Dodano: 24.04.2016Przez: kris burzynski
Odrabiam zaleglosci w lekturze, bo pracowalem ciezko w Holandii.
Gratuluje i pozdrawiam, burza
PS Super Zdjecia!