Gallery
dsc_9257

Czas na pięćsetkę

[fb_button]

Niebo nad Kalahari nieco się przeczyściło i wreszcie można było pomyśleć o wypróbowaniu nowych JS1.  Pogoda miała nas uszczęsliwić cumulusami i tak się stało około 11. Niestety słabe ciśnienie wody wydłużyło przygotowania do  startu , w palącym  słońcu ,więc wystartowaliśmy dopiero około 12:20. Pogoda wyglądała o wiele ładniej niż poprzedniego dnia a mimo to wznoszenia nie rozpieszczały. Wyłożylismy sobie 520 km na południe a następnie na wschód. Pozostali goście nie wyznaczyli sobie określonego zadania i uprawiali „ping pong” pod szlakami a drużyna SA  miała za poleciał na docel -powrót 430km w osi północ- południe. Odlecieliśmy nad busz gdy tylko Zbyszek osiągnął podstawę na 2200m co dawało około 3400 npm. Polecieliśmy na południe. Pierwszy dobry komin trafiliśmy po 180 km trasy, 5m/s  na południowym krańcu górek Kuruman. Pierwszy i zarazem ostatni. Niestety na wschodzie pogoda się pogorszyła i chmury miały tendencje do rozlewania się. Dalej pojawiał się cirrus i alto. Niewiele brakło, a na końcówce trasy odwiedził bym pas w Kuruman około 100km od Tswalu, ale w ostatnim momencie udało mi się wreszcie odbić od ziemi i dopadłem do dobrych warunków nad lotniskiem. Po ukończeniu trasy przyszedł czas na zabawę, bo tak jak cały dzień lataliśmy w poprzek szlaków,  teraz już bez przeszkód mogliśmy wykorzystać bardzo ładne szlaki , które powstały jak tylko zrzedły chmury i operujące z ukosa słońce zaczęło podgrzewać pod nimi  ziemię. Podstawa pod wieczór podskoczyła do 4000m npm a tuż przed zachodem Zbyszek kręcił jeszcze       2 m/s.

Ponieważ brakowało jednego szybowca do latania dla gości Stefano Ghiorzo dołączył do  autobusu pełnego dziewczyn i pojechał na safari. Cierpiał straszne katusze widząc piękne cumulusy na niebie, ale towarzystwo pań i widoki  dzikiej natury ukoiły duszę Włocha.

SK

© Copyright by Sebastian Kawa

Realizacja: InternetProgressProjekt: Elzbieciak.com