Chciałoby się powtórzyć za Ulim – It was a drama !
Powyższymi słowami Uli Schwenk podsumował swój lot podczas Grand Prix w Nowej Zelandii, gdy uratował się lądowaniem w rzece.Wczorajsza wtopa spowodowana nadmierną wiarą w prognozy meteorologiczne kosztowała Sebastiana utratę pięknej przewagi punktowej wywalczonej z tak wielkim mozołem w trzech zwycięskich wyścigach, oraz utratę pozycji lidera. Nie dało mu to spokojnego snu. Do odzyskania pierwszej pozycji potrzeba było zaledwie około 10 punktów, więc wystarczyłoby odskoczyć od konkurenta o 2 minuty na zadanym dystansie 373 km. Ale z drugiej strony trzeba było się liczyć z tym,że Jez Hood z W.Brytanii wspierany przez brata Richarda łatwo mógłby odrobić te 50 punktów jakie dzieliło go od Sebastiana.Wiadomo,że będą atakować.Trzeba było ich pilnować, bo w takim zespole można było sobie pozwolić na ostrą jazdę i rozwałkownie konkurentów.
W tym układzie prostą sprawę miał „Bercik” z Belgii. Należało wyczekać parę minut za odchodzącymi zgodnie rywalami a potem trzymać się ich jak rzep psiego ogona. Realizował ten plan konsekwentnie mając w towarzystwie sporą gromadę innych pilotów, którzy wybrali pasywną taktykę. Sebastian jest typem bizona prącego ciągle do przodu i przyzwyczajony jest do tego, że zwykle pełni rolę lokomotywy, toteż ciągle szukał swojej szansy na samotny szybki rajd przed peletonem. Przyniosło mu to już tyle błyskotliwych zwycięstw. Bardzo aktywny był też dzisiaj Tomek Krok. Przy drugim punkcie zwrotnym spotkali się z grupą,która odleciała 20 minut wcześniej. Tu zaczęła się ładna jazda z wiatrem pod szlakiem który doprowadził całe towarzystwo nad Lahti. Tu powstała szansa „urwanie ogona”, bo Sebastian metodą żeglarską wyhalsował na nawietrzną stronę jeziora, gdzie było duże prawdopodobieństwo spotkania pięknego pasma wznoszeń pod rodzącym się szlakiem, a peletonik odpadł z wiatrem i zatrzymał się w kominie. Niestety. Samotny jeździec ma mniejszą penetrację niż chociażby para szybowców i Sebastian nie trafił na niewidoczną autostradę a nawet dużo stracił, bo lot w rozległym zwiększonym opadaniu równoległym do obecnego gdzieś w sąsiedztwie pasma wznoszeń zdusił go do 1000m. Obgryzłem pół stołu jak zobaczyłem na zacinającym się wiecznie pseudotrackerze , że bracia Hood mają nad moim dziecięciem aż 750 m przewagi. Posprzątane! Do mety zaledwie 130 km! Na szczęście musieli jeszcze dogonić go a on lepiej rozegrał dolot do punktu i już na odcinku około 10 km zniwelował stratę. Przed punktem mignął na przeciwnym kursie Super Mario. Mario Kiessling, gwiazda zespołu niemieckiego, toczy homeryckie boje z Sebastianem od czasu mistrzostw juniorów w Szwarzwaldzie. Tam wygrał, ale potem Sebastian śnił mu się chyba po nocach, bo wielokrotnie zwijał mu sprzed nosa laury. W tych zawodach ten wspaniały pilot był największym przegranym. Od początku prześladował go pech i osiągnął wynik bardzo odległy do swoich możliwości. Nawet w punkcie spotkania koło Lahti też miał niewielka stratę, bo odmeldował się około 20 minut wcześniej.Jednak los w końcu uśmiechnął się do niego.Jakby dla rekompensaty parę kilometrów dalej Mario trafił najsilniejszy komin dnia, a potem szlak zafundował mu piękną jazdę pod wiatr i drogę do zwycięstwa w konkurencji. Należało mu się to w pełni za te godziny udręki i lęku jakie były jego udziałem w pierwszych dniach zmagań nad lasami i wodą. Niespodziewane niepowodzenia tego doskonałego pilota, a także utrata „murowanego” pierwszego miejsca w przypadku Sebastiana dowodzą jak wiele jest elementów, które mogą wpływać na wynik pilota. Nie oprę się przed przypomnieniem komicznego zdarzenia z pierwszych światowych Grand Prix w Saint Aubane. Sebastian i Mario byli wówczas do siebie bardzo podobni i akurat jednakowo ubrani. Sebastian był zajęty myciem szybowca, a Mario stał przed hangarem i obserwował lotnisko. Mała Ola była przekonana, że podeszła z tyłu do ojca, więc ujęła Mario za palec mówiąc:-Tata… Tata… Przystojny młodzian myślał pewnie ,że go ktoś wrabia w ojcostwo, więc wyrwał ze strachem rękę wołając: – Kein Tata! Kein Tata! Po punkcie zwrotnym ci, którzy odeszli za liderami z parominutowym wyprzedzeniem mieli relaksową jazdę. Przejrzyste powietrze, chmury i konkurs otwartych zaproszeń do „farbowanych” przez poprzedników wznoszeń, więc łatwo sięgnęli po premie które rozdało im późniejsze odejście. Tym razem z Święty Mikołaj nie był szczodry dla naszej reprezentacji.
Ekipa wraca tylko ze srebrnym medalem Sebastiana, a było tak blisko aby jego złota kolekcja zwiększyła się o szesnasty krążek, a ogromy puchar przechodni po raz trzeci ozdabiał wnętrze chaty w Międzybrodziu.
Mimo pewnego niedosytu jest to i tak ogromny sukces o który ucieszyłby ogromnie wszystkich tych co z dołu będą patrzeć ku podium ! Obawialiśmy się,że będzie gorzej na nieznanej nam, a tak specyficznej arenie. Szczerze i serdecznie gratuluję i współczuję z powodu nowych pasemek siwych włosów i wszystkich przejść towarzyszących zawodom.
Wracajcie szczęśliwie.
Przy okazji doskonała i pouczająca konkluzja. Sebastian wygrał trzy spośród siedmiu konkurencji a musiał ustąpić miejsca na najwyższym stopniu podium pilotowi, który nie wygrał żadnego wyścigu. Tomasz Kawa
Dodano: 05.07.2014Przez: Maciej Mącidym
Pechowa 13stka. 🙂 jak nie pierwsze miejsce w konkurencji to 13ste (no i jedno 9te). Ale i tak gratulacje za srebro! 😉
Dodano: 06.07.2014Przez: Henryk Doruch
# CN Pilot Country Glider Total
1. 21 Schmelzer Bert Belgium Discus 2a 5912
2. I Kawa Sebastian Poland Discus 5881
3. 232 Hood Jez Great Britain LS 8 5836
=prawie I-szy !!! GRATULACJE !
Dodano: 06.07.2014Przez: Stanislaw Blasiak
Sebastianie i Tomku,
mimo pecha Sebastiana w jednej konkurencji srebrny wynik końcowy jest znakomity.
Serdeczne gratulacje!
Dodano: 07.07.2014Przez: sebkaw
Staszku ! To nie pech a błędna informacja meteorologiczna. Tomasz
Dodano: 07.07.2014Przez: Henryk Doruch
-czyzby juz sie zaczela wojna meteorologiczna?
Dodano: 07.07.2014Przez: Bogdan Stępień
Gratulację Sebastian. Dla mnie i tak jesteś mistrzem! Gratulacje dla reszty załogi. Tez pokazali lwi pazur…szkoda tylko , ze polskie media znowu niczego nie zauważyły…
Dodano: 07.07.2014Przez: Tomasz Kania
Gratulacje składają bielscy strażacy
Dodano: 07.07.2014Przez: sebkaw
Nie ma się co dziwić, że żurnaliści zajęci. Przecież nasza reprezentacja piłkarska
toczy boje w rozgrywkach finałowych w Brazylii ! Tomasz
Dodano: 07.07.2014Przez: sebkaw
No tak… Na Was zawsze można liczyć ! Tomasz
Dodano: 07.07.2014Przez: Maciej Karczmarski
Gratulacje dla Sebastiana za srebrny medal oraz podziękowanie dla Tomasza i Sebastiana za jak zawsze świetny felieton okraszony pięknymi zdięcami.
Dodano: 07.07.2014Przez: Grzesiek Leśny
Gratulacje! Było bardzo ciekawie! A srebrny medal to dowód, że złoty to wcale nie jest „normalka”, mimo że do tego nas przyzwyczaiłeś 😉 Dziękuję za Wasze relacje – to prawdziwa rewelacja! Książkę z tego można wydać! Przy okazji się dowiedziałem, że wakacje pod namiotem w Finlandii to chyba kiepski pomysł…
Dziękuję za emocje i pozdrawiam Ciebie, Anię i coraz doroślejsze córy
no i oczywiście Twojego Tatę.
Grzesiek
Dodano: 07.07.2014Przez: sebkaw
Serdecznie dziękujemy.W Finlandii na ogół dopiero w lipcu można się zanurzyć w wodzie, ale latem często tam sadowi się wyż z ładną pogodą i namiot wystarcza. Pobyt w Finlandii jest dość kosztowny. Tomasz
Dodano: 08.07.2014Przez: Henryk Doruch
-dla nas kosztowny,
a dla Rosjan niezbyt=odjedza to w zlowionych rybach i nawet drewno kominkowe wioza do domu!
-tylko problem z dziecmi=nie chca wracac do russkiego balaganu…
Dodano: 10.07.2014Przez: Przemek Janusz
Dziękuję za wspaniałe zdjęcia i relację. Gratuluję srebra!! Życzę dalszych licznych sukcesów.
„Nie zawsze się traci, kiedy się zostaje pozbawionym czegoś.”
Johann Wolfgang Goethe
Przemo