Opowieść Mortusia, pasażera na gapę.
Tylko dla dzieci i dla mądrych dorosłych.
Cześć jestem Mortuś, tajny agent. Zostałem wysłany na misję do Francji przez Olę i Martusię z Polską ekipą. Mam dopilnować, by nikt nie przeszkadzał Szefowi w jego misji. Szef lata białym szybowcem który nazywa się Diana i ma się bić z innymi pilotami, ale na razie nikt nikogo nie bił, tylko gadają i piją soczki.
Po wczorajszej po rozgrzewce dzisiaj były już prawdziwe wyścigi. Dziadek mówi, że nasze szybowce to takie rydwany jakimi wyścigowali się bardzo, bardzo temu, ale zamiast na arenie to my wyścigujemy się po niebie. Mówił też, że dobrze,że mamy tylko króla a nie cesarza, albo jakiego trybuna, czy innego dyktatora, bo ten by dopiero coś mogły wymyślić niedobrego, że hooo…hooo… Wszystkie szybowce napojone wodą ustawili równiutko na asfaltowej drodze. No nie do końca wszystkie, bo o dwóch zapomnieli. Widziałem jeden został w sklepie, a inny dynda koło zamkowej wieży w miasteczku Sisteron. W tym Sisterone to jest taki zamek cały z kamienia i na kamiennej górze. A w tej górze to pokopali takie długie korytarze jaskinie co w nich mieszkali jak wojowali. A dawniej to się jeszcze bardziej kłócili i bili niż teraz. . Dziadek mówi ,że jak w mieście Bolonie ukradli wiadro to się o to wiadro bili z drugiem miastem ponad rok, potem nawet nie wiedzieli. Całkiem jak teraz jak kiedy chłopcy kopią i gonią za piłką, a inni się temu przyglądają w dziwnych czapkach i szalikach. Mówi też, że w tym zamku trzymali w takiej małej wieży naszego króla Jana Kazimierza jak był jeszcze królewiczem. Złapali go jak sobie płynął na wycieczkę do Hiszpanii , a tym ludziom, którzy go złapali nie podobało się,że inaczej mówi paciorek. Strasznie musiał biedaczek marznąć, bo ta wieża miała okienko z widokiem na ośnieżone góry,ale nie było tam żadnej szyby ani pieca.Było tylko wyrko z desek.
Te szybowce, które były na lotnisku miały lecieć na wyścig po wysokich górach były zważone dzisiaj mogły latać.
Trochę czekaliśmy aż zrobi się ciepło , bo przyszedł pan mistral i podobno z tego powodu było zimno.
Chmurki wyglądały bardzo ładnie i Szef trochę się bał, że są zbyt ładne. Szef nie lubi za szybko latać Dianą. Przecież to księżniczka i nie musi się spieszyć.
Gdy startował zapakowałem się po cichutku do swojego miejsca koło mikrofonu i bardzo szybko tego pożałowałem. Podobno ten mistraaaaal robi wiatr. Zimny, północny i bardzo silny. Strasznie mną miotało po całej kabinie. A szybowiec latał dziobem w górę i w dół. Raz jak nas koło tej górki z masła porwało za ogon, to pikowaliśmy w dół, ale szef dał sobie radę. Mówił, że to tak powietrze się kotłowało, bo wiatr wiał z tamtej strony góry. Wznieśliśmy się nad górki i dalej to już bardzo szybciutko lecieliśmy do miasteczka z wielkim zamkiem Embrun a potem po Parcuur, to znaczy po torze przeszkód, ale nie dla koników tylko dla szybowców . Baaaardzo szybko. I tak mną rzucało, że już chciałem wysiadać, ale sobie przypomniałem, że dalej nie mam spadochronu. W końcu tor przeszkód się skończył i szef poleciał pod chmurki. Wtedy własnie wyprzedził takiego pana, co podobno lubi jeść żaby i drugiego pana co szyje ubranka dla szybowców i wygrał! Pierwszy spadł na lotnisko.
Aż skakałem pod chmurki że już po wszystkim.
A tutaj pod chmurkami latały ośmiornice i kolorowe rybki które można złapać na wędkę.
Potem szef dostał jakieś stare wino i obrazek za to, że mnie tak strasznie wytrzepało.
A ja nic nie dostałem i król, który tutaj rządzi, nie chciał przybić łapki! Nic nie szkodzi, bo jego łapy nie nie podobają mi się – za mało włochate.
Zamiast tego będę sobie oglądał obrazek z księżycem nad górką masła. No tak, bo to własnie ta maślana góra jest na nim namalowana. Tylko zimą i wcale nie jest wtedy taka żółciutka jak teraz.
Na pocieszenie zaprzyjaźniłem się z szarym motylkiem, który w nocy pilnuje naszego szybowca.
I wesołymi dziećmi które tłumaczyły mi skąd się tu wzięły taki dołeczki. Ha! I one rozmawiały w takim samym języku jak u mnie w domu na Madagaskarze! Pobawiłem się trochę z nimi, bo ich rodzice patrzyli na samoloty, które nie umiały prosto latać, tylko się cały czas przewracały.
Nikt nie wiedział dlaczego i musiało to być bardzo śmieszne, bo długo patrzyli. Patrzyli już rano i po południu.
Dodano: 09.05.2014Przez: Kuba Kub
Świetna forma! Zarówno Sebastiana jak i tekstu 🙂
Dodano: 09.05.2014Przez: Mieszko
Gratulacje!
Dodano: 09.05.2014Przez: Maciej Kukliński
😉
Dodano: 09.05.2014Przez: Maciej Kukliński
JAKA ONA JEST PIĘKNA TA KSIĘŻNICZKA !
Dodano: 09.05.2014Przez: Henryk Doruch
-wyglada na to,ze trzymanie kciukow jest skuteczne!
-byle by tylko nie scierply przed koncem SGP…
Dodano: 10.05.2014Przez: Tomek C
Kawa encore! Felicitations!
Wierze ze Prowansja bedzie sluzyka sloncem i Mistralem w nastepnych dniach.
Pozdrowienia dla calej ekipy – et „merde” pour le Chef.
Tomek z teksanskiego zeslania.
PS : Tamdziez w Prowasji i Wysokich Alpach rosly moje dzieci. Znamy te gory po imionach,
ale ktora z nich Mortusiowi kojarzy sie z maslem?, czyzby to Pic de Bure ? (le bEure = maslo)
Dodano: 10.05.2014Przez: Krzysztof (Kris) Burzynski
Sebastian – Gratulacje! Podziwiam sportowy wyczyn i talent pisarski! Poinformowalem Lu You o sukcesie pierwszego dnia. Dalej trzymamy kciuki. Pozdrawiam, burza
Dodano: 10.05.2014Przez: Henryk Doruch
https://www.youtube.com/watch?v=8SuQ68VMYJI
=tu inna \lepsza\ kolejnosc na mecie niz pokazana
w reportazu „na zywo”?!
Dodano: 11.05.2014Przez: Henryk Doruch
-czyzby Hauss dolecial do mety zbyt nisko?
Dodano: 11.05.2014Przez: Henryk Doruch
-jak nalezy rozumiec=”energia szybowca”,
wyrazana w dziwnych jednostkach,”%”?
\u Haussa bylo 0% na mecie,a u Kawy 11% !\
Dodano: 11.05.2014Przez: Henryk Doruch
Sebastian Kawa
20pts
=drudzy beda pierwszymi!
\byle by palce wytrzymaly!\
Dodano: 11.05.2014Przez: Henryk Doruch
=dzis srednia=140km/h!!!
https://www.youtube.com/watch?v=8SuQ68VMYJI
-wczorajszy finisz dla mnie niejasny=na tym videoskrocie 1-szy Mracek,2-gi Kawa,a Hauss prawie minute pozniej?!!
Dodano: 11.05.2014Przez: Janek
Czyżby Mortuś i jego Szef za bardzo się zmęczyli na tych ostatnich wyścigach? Czekamy na relacje… prosimy..
Dodano: 12.05.2014Przez: MacHell
Żabojady spieprzyli livetracking. Czekamy na relacje z następnych dni. Może odsłonisz smaczki wyścigów Mortusiu. Szef da sobie radę z Twą pomocą i naszymi kciukami. R.M
Dodano: 12.05.2014Przez: fan od_Omaramy
Panie Sebastianie,
to „jakieś stare wino” jak już może takie stare, to niech Pan przywiezie je do M., my je tu sprawdzimy czy się jeszcze nadaje 😉
No, i niech Pan ma oko na tego gościa co lubi zaby, bo cos mi on za blisko w pn, 12.