Dla dzieci i dla mądrych dorosłych.
Agent Mortuś donosi:
A ja myślałem, ze w Prowansji zawsze świeci słońce. Tymczasem dzisiaj pan od pogody był cały w paseczki od wyświetlanych chmurek na zdjęciu z satelity.
Obiecał że nie będzie padało, ale chmurki bardzo szybko wyłączyły światło.
Po odprawie Szef dostał dzisiaj karteczkę z tajną misją i czerwoną kosteczkę która miała przekazywać do bazy wykonanie misji. Ale pogoda się popsuła i agenci nie wykonali zadania.
Szef najpierw trenował start, a potem poleciał na trasę ale lataliśmy tak blisko skałek i tak nisko, że musiał zawrócić.
Poleciał znowu do Włoch!!! Jak tak dalej pójdzie to ja wysiadam bo nie lubię makaronu, tylko mango. W Barcelonette znowu góry były dla nas za wysokie a szef chciał chyba odwiedzić kolegów na lotnisku. Mogło się to skończyć lądowaniem, a ja nie wziąłem piżamki!
Potem zaczął na mnie polować sęp, więc się schowałem pod poduszkę i już wolałem wcale nie oglądać widoków za oknem, bo było bardzo brzydko od tych chmurek.
Cały czas było bardzo daleko do domu i nie mogliśmy z tej dolinki wylecieć, więc polecieliśmy jeszcze dalej na wschód i tam był „żagiel”. Nie do końca wiem o co chodziło, bo jeziorko pod nami było malutkie i nie było na nim żadnych żaglówek, ale szef był zadowolony.
I ten żagiel znowu wyniósł nas bardzo wysoko. Wiatr z doliny uderzał w skały i odbijał się do góry porywając nas i kilka mniejszych ptaków których już nie musiałem się bać. Na tych skałach były pełno takich domków z malutkimi okienkami i trójkątnych murków. Szef mówi, ze tu stawiali armaty. Chyba strzelali do tych słoni co tu kiedyś chodziły na wojnę.
Pooglądałem sobie wiele skałek z bliska. Pięknie były pofalowane, jak makowiec u babci Rufiego albo łyżeczki w szufladzie.
Na dole za jeziorkiem był jakiś wielki krokodyl zrobiony też ze skały.
Wolałem już stamtąd polecieć bo trochę się go bałem. Gdy już byliśmy bardzo wysoko, szef wreszcie zawrócił. I dobrze, bo zaczynał sypać śnieg a w stronę naszego lotniska było bardzo ciemno i trochę się bałem że zostaniemy gdzieś bardzo daleko. A ja lubię spać tylko w schowku w samochodzie, bo tam jest cieplutko.
Odwiedziliśmy jeszcze białego konika, też zrobionego z gór i potem już bardzo szybko poszybowaliśmy do domu. Oj, bardzo szybko, bo inny szef, od układania trasy kazał lecieć nad mostek w rzece za wysoko i potem było mocno z górki do samej mety.
Dzisiaj szybowiec śpi w hangarze. Tak mu ciepło, że śpi nawet bez piżamki!
Dodano: 07.05.2014Przez: Marek Szumski
To jest po prostu piękne!
Dziękujemy agencie Mortuś za interesujące relacje i czekamy na kolejne 😉
Dodano: 07.05.2014Przez: Henryk Doruch
-bracia Grimm zazdroszcza Panu talentu!
-a my trzymamy kciuki…
Dodano: 07.05.2014Przez: Marcin Bernaszuk
Uśmiecham się i trzymam kciuki.
Marcin B.
Dodano: 07.05.2014Przez: Ola i Marta
Tata!To jest lepsze niż „Pingwiny z Madagaskaru!!!!!!!!
O.i M.
Dodano: 08.05.2014Przez: Tomek Kaliski
Narescie przyjemnie czytam wasze sprawozdanie , Mortus jestes niesamowity.To jest sztuka pisac dla dzieci , i dla tych jak to jest , tych doroslych . Pozdrow szefa i dobrych lotow.
Dodano: 09.05.2014Przez: Krzysztof (Kris) Burzynski
Sebastian, trzymam kciuki. Lu You wyslala mi wczoraj link do programu o Tobie, ktory byl opstatnio na ekranie CCTV. Od razu przeslalel to do Taty. Gratuluje talentu pisarskiego (czytajac Twojego Tate, nie dziwie sie, ze masz taki talent). Jeszcze nie wiem, czy uda nam sie przybyc do Sisteron bo You i ja mamy inne zadania i nie mozemy przyjechac na tak dlugo jak bysmy chcieli. Dam znac a na razie trzymam mocno kciuki. Pozdrawiam, burza
Dodano: 12.05.2014Przez: falcon
Dziękuję za relację. Jestem tym „szczęśliwcem” że przez kilka dni nie miałem dostępu do netu. Dzisiaj wchodzę na stronę a tu taka „uczta” do czytania.