Po długiej podróży z Europy
Wojtek Kos wylądował z opóźnieniem w Bariloche. Znalazł się wraz z czeskimi pilotami, wsród ostatnich uciekinierów, którym udało się zbiec przed falą śniegu i wiatru paraliżującą lotniska na starym kontynencie. Na swoje szczęście, inaczej niż Czesi, Wojtek wsiadł do samolotów planowo, natomiast miłośnicy piwa zza naszej południowej granicy mieli okazję spędzić dodatkowe 24 godziny na lotnisku pod Paryżem – zmniejszając wydatnie zapasy złotego trunku w tej części Europy. Po takiej wyczerpującej podróży, Wojtek nie miał problemów z adaptacją do nowej strefy czasowej. Po ekscytującej wieczornej rozmowie padł upajając się zasłużonym odpoczynkiem w nocy. Rano nie daliśmy się zwieść złym prognozom pogody i zasiedliśmy we dwójkę do Nimbusa. Szybowiec, choć przeciążony bardzo bogatym wyposażeniem do lotów wysokościowych, bez większych problemów wzniósł nas nad jezioro Nahuel i stąd po nawrocie , oraz uzyskaniu zgody od kontrolerów , pognaliśmy przez ich podwórko kierując się ku górkom na południe od lotniska. Poczatkowo wznosiliśmy się w turbulentnych rotorach za górą Ventana a potem korzystając z niezbyt mocnych w tym dniu wznoszeń falowych dolecieliśmy na 195 poziomie lotów /FL 195 – 6000m npm/ nad lotnisko El Maiten. Nie był to rekordowy przelot, ale pozwolił Wojtkowi oswoić się z właściwościami szybowca i jego bogatym wyposażeniem. Ja ćwiczyłem hiszpański próbując nawiązać łączność z Esquel. Najwyraźniej nie był to jezyk Cervantesa , gdyż nie chcieli ze mną gadać albo zwyczajnie nie słyszeli nas za górą.
Po 5 -ciu godzinach dotarliśmy nad szczyt wulkanu Tronedor i przyjrzeliśmy się wariantom tras wiodących do tamtejszych lodowców i podziwialiśmy z góry kilkusetmetrowe wodospady . Szturm na tę górę miała realizować pozostała część naszej ekipy dowodzona przez niezwykle aktywnego Piotra Pawłowskiego. Z pewnością będą mieli bogate przeżycia i doznania , ale zbyt krótko tu jesteśmy i jeszcze niewiele wiemy na temat tutejszej topografii, oraz specyfiki warunków atmosferycznych abym mógł „odpuścić sobie” okazję do rekonesansu i treningu na rzecz pięknej turystyki. Przyszły tydzień wróży nam co najmniej trzy dni silnej wentylacji tego regionu – na utrapienie pieszych a ku uciesze latających. Jak przystało na solidnych użytkowników kontrolowanej przestrzeni lotów , przepuściliśmy kulturalnie samoloty linii LAN , oraz AUSTRAL odlatujące z pasażerami w daleką podróż i z atencją należną prawdziwemu statkowi powietrznemu po raz kolejny przećwiczyliśmy procedury lądowania na lotnisku pod nadzorem kontrolera. Jak widać loty szybowców da się bez problemu pogodzić z ruchem powietrznych transatlantyków.
Ten spacerowy locik dał mi sposobność odreagowania wczorajszego dnia, pracowicie spędzonego przy biurku. Musiałem wypełnić …80 stron druczków FAI , aby udokumentować te dwa dłuższe loty które udało mi się tutaj wykonać.
SK