Gallery
dsc_9257

Przyczółek zdobyty.

[fb_button]

Dlaczego Słowenia i dlaczego Slovenji Gradec.

Patrząc na mapę widać od razu, że jest to najbliższe miejsce w Alpach, może z wyjątkiem Austrii, do którego można dojechać z południa Polski w jedno popołudnie. To jedynie 670km po autostradach Austrii i Słowacji. Nawet z Przyczepą można się wybrać na weekend. Nie tak dawno, gdy nie było jeszcze obwodnic, mniej więcej tyle samo czasu trzeba było poświęcić na drogę z Warszawy na Żar. 

Koroski Aeroklub Slovenii Gradec jest prowadzony tylko przez entuzjastów, którzy nie zatrudniają żadnego pracownika etatowego i radzą sobie bardzo dobrze. Do przekształcenia doszło w 2003 roku, kiedy to klub prowadzony w tradycyjny sposób praktycznie zbankrutował.  Obecnie szkolą największą grupę szybowników rocznie. Posiadają między innymi 3 jednoosobowe DG i dwuosobowego DG 500 w idealnym stanie, które można wypożyczyć, za bardzo niewielką cenę. Po wykonaniu dwu lotów kontrolnych cały dzień latania na takim szybowcu kosztuje 30Euro. Nie do pomyślenie nawet u nas. Klub ma dwie holówki Piper Super Cup i historyczny samolot PO-2. Standardowy hol kosztuje około 30-35 Euro a liczy się minuta lotu, więc czasami wychodzi nawet mniej. W hangarze stoją też helikoptery i samoloty prywatnych właścicieli. 

Poza aktywnością szybowcową bardzo intensywnie działa tu sekcja spadochronów i w czasie naszego pobytu do miejscowego Pilatusa dołączył kolejny w barwach RedBull który niemal non stop znad cumulusów zrzucał kolorowe spadochrony. Jedynie deszcz i czasem podchodzące burze przerywały skoki. Mimo to nie było jakichkolwiek opóźnień w lotach szybowcowych. Szybowce miały się trzymać po zachodniej stronie lotniska i uważać na skoczków. Zdarzyło się, że lądując na pasie zatrzymywaliśmy się w jego połowie, przy hangarach, a sto – sto pięćdziesiąt metrów dalej na trawie lądowali skoczkowie. Tuż obok na trawie Pilatus wyposażony w wielkie koła. Miejscowy  samolot także lądował zazwyczaj na trawie, oszczędzając  w ten sposób opony.

Dlaczego warto tu latać? Gradec jest bardzo dobrym miejscem na rozpoczęcie i zakończenie lotu w Alpy. Tuż obok lotniska, po zachodniej stronie jest pasemko niewielkich zalesionych pagórków które są dobrym ogniskiem termicznym, więc nie trzeb się nigdzie daleko, ani wysoko holować.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 Przy północnym i wschodnim wietrze można się na nich utrzymać na żaglu z zasięgiem do lotniska. Zresztą dookoła nie brakuje pól do lądowania. Nawet sam pas jest na niewielkim wzniesieniu otoczonym lasem i Jantary często wyczepiały się w kominach w pierwszym zakręcie po starcie. Na zachód, nieco dalej jest już wyższy szczyt, Góra Świętej Urszuli, która pozwala na żaglu wznieść się na około 1800m.

4-20140423_162130

 Stąd już tylko jeden skok do ciągnącego się 250 km pasma skalistych zboczy prowadzącego na zachód wzdłuż granicy Słoweńsko – Austriackiej i Włosko -Austriackiej. Pierwszym zboczem jest znane paralotniom Petzen, 10km od Urszuli , a Karawanki i Dolomity prowadzą zboczami na północ od Cortiny d’Ampezzo do Bruneck.  Przy północnym spływie nie lada gratka, bo można pięćsetkę przelecieć w całości na żaglu. Od północy, w Austrii nie brakuje pól w dolinie Klagenfurtu, wzdłuż Drawy, na których lądował między innymi Darek i Marek. W głębi Alp Kamnicko-Sawińskich w okolicy Jezerska znajdziemy kilka użytkowanych dla owiec i bydła łąk które wypróbował Mateusz Pusz. Tydzień wcześniej Niemcy ocenili, że nie da się tam wylądować, ale chyba patrzyli na inną łąkę.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jedno z dwóch lądowisk w górach – Logarska Dolina

Jest też kilka lotnisk wzdłuż północnych zboczy. Jeśli chodzi o powrót z przelotu Slowenii Gradec daje też bardzo dobre możliwości, bo latanie w wysokich górach często pod wieczór a nawet po zachodzie słońca pozwala wznieść się na termice na bardzo dużą wysokość. Udaje się wykręcić 3, może 4 tysiące metrów i potem lotem szybowym przez ponad godzinę wymienić je na przeleciane kilometry.  Slowenii Gradec umożliwia taki lot, gdzie na wschód , nad obniżającymi się zboczami można wydłużyć przelot w TMA Maribor.  Jest to lotnisko kontrolowane, ale ruch jest niewielki i można tam za zgodą kontrolera kontynuować lot. 

Gospodarze, bardzo starali się zorganizować nasz pobyt. Alesz Finkales, na co dzień kontroler lotów, objaśnił dokładnie strukturę przestrzeni i możliwości uzyskania zgody na latanie wyżej i głębiej w przylegających TMA. Zasadniczy szlak, wzdłuż granicy z Austrią jest wolny od takich przeszkód, bo po stronie Słoweńskiej wycięto nad górami sektor, w którym można latać do poziomu 95. Austriacy mają po swojej stronie TMA Klagenfurt, 300m nad teren, co w tych górach oznacza miejscami 2600m. Ale jeśli ktoś ma podzielną uwagę może rozmawiać z kontrolerami i latać wewnątrz tych przestrzeni. Dalej, we Włoszech i Austrii dozwolone poziomy przekraczają początkowo 3600, potem 4000m. Włosi wyznaczyli dziesiątki parków z ograniczeniami odległości od ziemi. Giorgio Galleto przestrzegał przed łamaniem ograniczeń w okolicy Belluno.  W czasie naszej ekspedycji w trudnej pogodzie z opadami deszczu poprosiliśmy o zgodę na naruszenie TMA Lubliana i nie mieliśmy z tym problemów. Lecieliśmy wzdłuż południowej granicy Alp Kamnicko-Sawińskich i sześć szybowców wykręcało się w TMA za zgodą. Ambitniejsi piloci mogą również polecieć na północ do Austrii i z minięciem TMA Klagenfurt mogą dolecieć do Taurów przez MTMA w łączności radiowej z wieżą. Lotnisko wojskowe jest aktywne w tygodniu z przerwą obiadową… Nie mieliśmy okazji wypróbować, ale szybownicy mówią, że wojskowi kontrolerzy są wyrozumiali dla ich lotów. 

W sumie mieliśmy pecha, bo pogoda w kwietni się popsuła. Latało się przy niziutkich podstawach, między deszczami, przy niewielkim wietrze. Normalnie nikt by nawet nie próbował. Udało się jednak wykonać przelot grupą ponad 300km. Ja na Dianie polatałem  jeszcze jeden dzień po całej okolicy dobijając do 400, natomiast reszta zaznajomiła się z rejonem i okolicznymi polami. W sumie, ci, którzy byli przez ten tydzień na Słowenii, nie powinni mieć oporów przed próbą samodzielnego latania nieco dalej w dobrej pogodzie skoro przy tak trudnych warunkach udało się zwiedzić kluczowe miejsca. W normalny cumulusowy dzień zbocza przy których się męczyli będą oglądali z wysoka.

Jest  jeszcze jeden powód, dlaczego warto pojechać do Gradca, niezwykle sympatyczni ludzie na lotnisku. Dziękujemy bardzo i z pewnością jeszcze się zobaczymy. Hvala lepa.

 

— 

Sebastian Kawa

© Copyright by Sebastian Kawa

Realizacja: InternetProgressProjekt: Elzbieciak.com