Trzeba jechać do Nepalu aby docenić znaczenie elektryczności i ekologii.
Dostępność energii elektrycznej tak spowszedniała, iż dopiero gdy cuda cywilizacji przemysłowej zamierają z braku prądu, widzimy stopień naszego uzależnienia od zjawisk nazywanych dziś uporządkowanym ruchem ładunków elektrycznych. Zamiera wówczas życie i stajemy się bezradni jak gołe dzieci. U nas są to na szczęście wyjątkowe okoliczności.
Pobyt w Nepalu przypomniał mi jak wiele się podczas mego życia zmieniło. Po wyjściu z sali odpraw chciałem załatwić sobie parę spraw. Gdy pobierano mi odciski palców konieczne tu dla zakupienia karty telefonicznej zanikł prąd,więc nie załatwiłem karty, nie wymieniłem pieniędzy, bilet trzeba było kupić „u konduktora” przy wejściu na płytę lotów krajowych. A przecież było to lotnisko stolicy. Z kolei w Pokharze prąd był w sieci tylko przez 5-8 godzin na dobę i to w różnych porach, więc wieczory spędzaliśmy często przy romantycznych świecach.Dla mnie był to powrót do dzieciństwa, bo wzrastałem jeszcze w epoce, gdy królował u nas wynalazek Łukasiewicza i pamiętam radość z jaką jako dziatwa szkolna pomagaliśmy przy stawianiu pierwszych słupów i rozciąganiu drutów sieci elektrycznej w rodzinnej miejscowości. Gdy powstała zapora i elektrownia w Rożnowie na Dunajcu jej 50 megawatów wystarczało na pokrycie potrzeb południowo- wschodniej Polski a nawet znacznej części Warszawy.
W 20 lat później rozpierała mnie duma, ponieważ w jakimś maleńkim stopniu uczestniczyłem w budowaniu nowoczesnej elektrowni pompowo- szczytowej Porąbka-Żar o największej w świecie różnicy poziomów wody. Jej moc, choć jest dziesięciokrotnie większa od chluby II Rzeczypospolitej położonej u stóp zamku Zawiszy Czarnego w Rożnowie, stanowi dziś zaledwie około 1/60 część mocy polskich elektrowni.
Z kolei na moście w Żywcu można się było dowiedzieć jakie kolory kożuchów są modne w Moskwie, gdyż „Futrzarnia” spuszczała swe ścieki wprost do Soły. Trochę nas zmuszono, trochę zmądrzeliśmy i zaczyna się poprawiać nasze otoczenie.
Wielką rolę w tym mogłoby mieć takie przedsięwzięcia, jakie zmieniło górę Żar. Wprawdzie lotnicy musieli przenieść swe gniazdo ze szczytu, lecz ileż ma z tego korzyści nie tylko najbliższa okolica.
Dzięki turbinom pracującym wewnątrz i u podnóża Żaru niebo jest czystsze, a wielu ludzi nie musi się martwieć o swój byt.
Dobrodziejstwa elektrowni doznała także moja rodzina, gdyż w okresie budowy żona i ja dostaliśmy tutaj pracę, oraz mieszkanie a Sebastian korzysta ze wspierania jego sportowych osiągnięć.
Z ubolewaniem patrzę więc na malowane płoty i głupawe spoty, tudzież na inne dziury ssące pieniądze tak potrzebne choćby dla kleconej już 20 lat zapory i elektrowni Świnna Poręba na Skawie. Ambitny projekt dla Krościenka i parę innych bardzo wartościowych planów zjadły mole. Tomasz Kawa
.