Gallery
dsc_9257

Pożegnanie Nepalu.

[fb_button]

Pełna synchronizacja z poprawką na lokalne obyczaje.Latamy ze Sławkiem Pielą nad Himalajami cztery i pół godziny. O czternastej trzydzieści zgłaszamy się do lądowania. Pani kontroler z rozpędu daje nam zgodę na meldowanie się po kolejnej godzinie. Dziękujemy serdecznie, ale dzisiaj już nie. Dzisiaj chcemy lądować  zgodnie z planem lotu, więc dostajemy zgodę już na 10 mili przed lotniskiem ! Nie mogło być tak zawsze?  Lądujemy i pakujemy szybowiec do przyczepy dokładnie wymytej przez Tadzia Kmiecia. Mamy dwie godziny, bo po szesnastej , po zakończeniu lotów i zamknięciu lotniska, samochód z kontenerem może wjechać na płytę postojową samolotów.  Sławek, wziął poprawkę na lokalną nierzetelność  i  założył , że spóźnią się trzy doby, dlatego uzgodnił termin dostarczenia zespołu transportowego z trzydniowym wyprzedzeniem. Trafił w dziesiątkę, toteż kontener mieliśmy u bram o pożądanym czasie. Gdyby nie to mielibyśmy duże problemy z powrotem,gdyż po wycofaniu się Lufthansy i JAL z lotów do Nepalu pozostałe linie są przeciążone, głownie ludźmi pracującymi na budowach w krajach arabskich. O szesnastej krótka dyskusja z ochroną, która oczywiście nie została poinformowana przez szefa, że mają wpuścić samochód. W końcu wpuścili, bo szefa nie ma w pracy w wolną sobotę. Załadunek idzie sprawnie dzięki pomocy Pablo i kolegów latających na paralotniach. Rampa  się nie załamała, lebiodka  która pamięta Muchy i Komary jadące na Żar wciągnęła ASH do kontenera, a sznurek kupiony na kilogramy w sklepiku na rogu nie urwał się. Ciężarówka odjechała. Ciekawe jakie będą jeszcze niespodzianki i perypetie w tych egzotycznych stronach. Żal było rozstawać się z pięknym szybowcem, który tak dzielnie radził sobie w bardzo różnych i krańcowo trudnych warunkach,oraz skalnych pułapkach. Fantastycznie znosił   ogromne przeciążenia, dzielnie sprawował się w deszczu i o dziwo – nic sobie nie robił z oblodzenia. Jego silnik  nigdy nie zawiódł. Byłoby krucho, gdyby przerwał w locie nad szczelnie zabudowanym miastem, albo w  jakiejkolwiek fazie  przed dostaniem się do pierwszego komina, lub prądu zboczowego.W głębokim skłonie składamy więc  serdeczne podziękowania dla Jensa Kroegera  za użyczenie szybowca, oraz  państwu Kremer za zabezpieczenie w części zamienne. Oddajemy też hołd twórcom tego wspaniałego statku powietrznego. Nawet kiedy wydawało się,że nie zdołamy przejśc jakieś grani on zawsze wygospodarował zapas wysokości.

Klaus przeleciał szczęśliwie swoim STEMME do domu w Serres, lecz druga maszyna ma wracać w skrzyni tak jak nasza i stoi  smętnie przed hangarem Avia Nepal Club w Pokharze. Z pewnością ekipa MWP też odrabia trudne lekcje z lokalnych realiów, które pożarły nam tyle  czasu i energii.

W następnym dniu  festiwal Holi. Nepalski śmigus dyngus, tylko że leją kolorowymi farbami. Turyści kupują specjalnie białe koszulki na których te farby lepiej się prezentują. Po południu wszystkie kolory zlewają się w jeden szaro – bordowy. Próbujemy przebić się do samolotu bez ran postrzałowych. Tadziu dał się  namówić na pomalowanie twarzy, ale aby uwolnić się od nadgorliwych wielbicieli święta musieliśmy udowodnić , że choć nie jesteśmy tak wytrwali jak Szerpowie to w sprincie jesteśmy jak antylopy.  Do samolotu w Pokharze i w Katmandu wsiadaliśmy oczywiście z przygodami. Sławek z przewodami ciśnieniowymi i z transponderem w bagażu, ja z pompą tlenu staliśmy się mocno podejrzanymi osobnikami, ale na szczęście nie było nożyczek, aby przeciąć plombę na mojej torbie, a przyjaźni z natury Nepalczycy dali sobie wytłumaczyć co to za urządzenia. Przecież aparatura tlenowa w Himalajach to nie nowość. Litościwie oszczędzono mi kłopotu ponownego ubijania walizy w dwie osoby.W Doha niespodzianki. Postanowiliśmy skorzystać z wycieczki autokarem po mieśćcie, które w ramach promocji organizuje linia lotnicza. Wypuścili nas bez wizy na zewnątrz. Jednak w środku nocy biuro zamknięte, z wycieczki nici, lecz zagadnięty pierwszy z brzegu pracownik w szkarłatnym garniturze zaproponował nam  HOTEL ! Kilka godzin można przymknąć oko zamiast nudzić się w terminalu. Jednak nie zawsze świętego Jana. Przy wejściu do samolotu przykrość. Overbooking! Sławka chcą odesłać do Frankfurtu, ale w końcu znalazło się  miejsce w samolocie . Nie wiem o co chodziło, bo poleciał nawet bez zmiany klasy. Może za ciężko i pod wiatr? W każdym razie jego waliza z połową pompy tlenowej nie poleciała.W Warszawie też kontrola celna i znów pompa tlenu. Pani celnik zwróciła uwagę, że powinniśmy mieć karnet ATA na tak cenne urządzenie, ale z rozczuleniem stwierdziliśmy, że zajmowaliśmy się szybowcem 200 razy cenniejszym, więc taki drobiazg nam umknął. W Katmandu i tak ATA  się  nie przydaje, bo nikt tam o nim nie słyszał. Jeśli dodać , że w Doha tatę także zrobili terrorystą z powodu pustej butli tlenowej, a w Katmandu z powodu gwoździa, który zawieruszył się  w plecaku przy modernizacji rampy, można stwierdzić, że bycie normalnym turystą musi być nudne.

Namaste Nepal !

SK

Komentarze

Dodano: 18.03.2014Przez: Bogdan Ciach

Obserwowałem i trzymałem kciuki.Wspaniale ze sie udało.

Dodano: 19.03.2014Przez: Henryk Doruch

-spoznione,lecz serdeczne slowa powitania!

=moze da sie zrobic cos nowego w szybownictwie,
by rozszerzyc zakres pogody „lotnej”?

Dodano: 22.03.2014Przez: trzesnk

Chłopaki!

Dzięki :-)))

K.

Dodano: 22.03.2014Przez: Włodek G.

Dzięki za piękne relacje z fantastycznych osiągnięć.
Teraz już tylko czekamy na spotkanie w Dębnie z Sebastianem i Tomaszem.
Do zobaczenia.

Dodano: 23.03.2014Przez: Mieszko

Gratulacje. Wielki podziw.

Dodano: 23.03.2014Przez: Henryk Doruch

-na jaka pore jest planowane to spotkanie
\zamek?\…

Dodano: 04.04.2014Przez: sebkaw

Jeszcze nie wiemy gdzie i kiedy będzie spotkanie w Dębnie.Wczoraj było w Andrychowie.

© Copyright by Sebastian Kawa

Realizacja: InternetProgressProjekt: Elzbieciak.com