Zaledwie sto kilometrów na północ od Prievidzy zaczynają się nowe zawody – pod Żarem. Pogoda nam jednak nie sprzyja już tak dobrze jak w dolinie bojnickiego zamku. Front, który bardzo długo utrzymywał się na zachód od rejonu Słowacji i południowej Polski, przysunął się bliżej i zacienił Beskidy grubą warstwą cirrusów. Nie odstraszyło to jednak latających na Żarze i zaczęliśmy z dwudniowym opóźnieniem zawody. Opóźnienie to wynikało jednak nie tylko z braku pogody – ta nie dopisała tylko w niedzielę, ale też z konieczności uczestnictwa w walnym zebraniu Aeroklubu Bielsko-Bialskiego, które zdążyła jeszcze zwołać poprzednia komisja rewizyjna Aeroklubu Polskiego zanim ją odwołano. Straciliśmy ładny dzień i jedną konkurencję zawodów. Przy tym sporo nerwów.
Dzisiaj podchodzący front ostro dzielił karty. Niewielki cumulusy powstały wcześnie rano, zanim jeszcze welon chmur wysokich nie był bardzo gruby i to dało nadzieję na zorganizowanie konkurencji. Potem jednak zaczęły napływać nowe warstwy cirrusa i już nie było to takie proste. Ale trzeba było spróbować. Polecieliśmy na trasę z Żaru do Wielkiej Raczy, następnie do Lubania w Gorcach i do mety na szczycie Żaru. Początkowo nie było mocnych noszeń, ale gdy udało się osiągnąć podstawę, okazało się, ze można latać w regularnej fali nad chmurami. Skorzystał z tego Arek Downar i ja. Bardzo szybko osiągnęliśmy limit wysokości. Chciałem poczekać na resztę zawodników, którym odkrywanie przejście nad chmury zajmowało więcej czasu, ale złośliwy chochlik popsuł mi antenę w jedynym GPS, który dawał mi podgląd na trasę więc musiałem polecieć za kimś. Drugi GPS, był tylko zapasem, bez podglądu. Nie czekając dołączyłem do Arka. Wysokości z fali wystarczyło tylko do Zwardonia. Tam w słabiutkich kominach i na żaglu minęliśmy schronisko na Raczy. Na południu pojawiły się grubsze Cu. Mimo cienia i rozpadających się noszeń szybko dotarliśmy pod nimi do Pilska, bo tym razem leciało się już z wiatrem. Niestety cień zaczął robić swoje i pomimo dużej chwiejności, która przy większym słońcu mogła spowodować powstanie burz, noszenia nad ostudzonym terenem słabły. Chmurki nad równinami znikały, ale Babia Góra pracuje nawet w takich warunkach i umożliwiła nam podreperowanie wysokości. Machając kilkudziesięciu turystom na jej szczycie poszybowaliśmy z wiatrem dalej, nad Gorce. Latanie w parterze u stóp ich zalesionych zboczy dawało już widmo lądowania na lotnisku w Nowym Targu. Jednak słabe kominki nad Jeziorem Czorsztyńskim pozwoliły odbić się od ziemi. Niewielka luka w chmurach dostarczyła trochę energii na podtatrze i tu, dzięki współpracującej na górze fali zaczęły powstawać pasma szlaków i rotorów. Po wykręceniu maksimum jakie dawały chmury nad zalewem Czorsztyńskim znów dotarliśmy przed Babią Górę , w okolice Piekielnika i Jordanowa i tam w połowie odcinka do domu, początkowo w słabych kominach termicznych, powstających jednak stale w tym samym miejscu – jak rotory, dopadłem fali. Dalej, już nad chmurami mijałem Babią i z dużym zapasem dotarłem do mety.
Arek, zaatakował jeden z rotorów bardziej od zawietrznej, niż ja, więc kosztowało go to utratę kilkaset metrów wysokości, oraz sporo stresu przy odbijaniu się od ziemi na Orawie. Trochę dłużej musiał się wdrapywać na falę, ale też przeciął metę. Pozostali zawodnicy albo poddali się na pierwszym punkcie, albo dolecieli z wiatrem do Nowego Targu. Warunki były bardzo zaskakujące. SK
Dodano: 30.04.2013Przez: TWJ
Panie Sebastianie, można gdzieś zobaczyć trace z pana lotu?
Dodano: 01.05.2013Przez: sebkaw
wyniki i logi są dostępne na stronie GSS AP Żar /www.glidezar.com/ na podstronie Zawody w zakładce Wyniki / menu przy prawym brzegu strony/.
Dodano: 04.05.2013Przez: Marcin Krzanowski
Gratulacje Panie Sebastianie za zwycięstwo w Prievidzy jak i w Beskidach.