Marzniemy w tych tropikach.Żartobliwe określenie, jeśli chcesz mieć wodę na pustyni to zorganizuj tam szybowcowe mistrzostwa świata trzeba będzie zmodyfikować na: – Jeśli chcesz zmienić klimat, lub mieć wodę na pustyni …
W Teksasie mieliśmy upały stulecia, tu zwykle o tej porze ziemia jest wyschnięta jak sawanna przed sezonem deszczowym, bo to przecież szerokość odpowiadająca na naszej półkuli północnym brzegom Afryki i szczyt lata a powitała nas wszechobecna woda i zimno niemal równe temu które zostawiliśmy. Minionej było nocy 6 °C w ciągu dnia niewiele więcej i znów przenikliwy, deprymujący wiatr a tej nocy ma być blisko zera. Przydają się więc swetry i kurtki w których odlatywaliśmy. W nich witaliśmy Nowy Rok a na koniec imprezy z powodu obaw o bezpieczeństwo, gospodarze dla ochrony przed wiatrem oferowali schronienie w hangarze. Powitanie nowego roku nie ma tutaj takiego wymiaru jak u nas. Fakt, Argentyna to Buenos Aires w którym mieszka niemal połowa ludności kraju, oraz bardzo, bardzo głęboka prowincja z hacjendami odległymi od siebie o kilka kilometrów i niewielkim pueblami w których zatrzymał się czas, a my właśnie przebywamy teraz na takim wygwizdowie. Ale nawet Jędrzej z Alą, nie spotkali choćby namiastki karnawału z Rio, choć specjalnie wybrali się po to do odległej stolicy. Wariacje pogodowe przyniosły kaprysy Dzieciątka / El Ninio/. Jest ono w tym roku wyjątkowo aktywne. Cieszy chilijskich rybaków bogactwem ryb gonionych sztormową falą, a dręczy wielu pozostałych uciążliwymi deszczami, lawinami błotnym w górach, oraz huraganami. Huragany radowały by nas gdybyśmy byli u podnóża Andów, w Patagonii, gdzie wyznawcy latania falowego mają w tym roku wyjątkowo korzystne warunki, ale tu stanowią stanowią one przykrą uciążliwość. Mają sporo roboty bomberos / strażacy/ usuwający złamane, lub zagrażające bezpieczeństwu drzewa. Jedno padło w nocy na namiot, ale na szczęście jego mieszkańcy zaniepokojeni trzaskami zdołali w porę uciec. Wiatr szalał cały następny dzień i mocno musiałem się trzymać na nogach, aby poza osłoną drzew sfilmować parę ujęć. Jak to w takich sytuacjach bywa, zgodnie prawem Murphy’ego, akurat gdy wyłączyłem kamerę przyszedł taki podmuch, że filmowany eukaliptus padł jak zdmuchnięty liść. Nawiasem mówiąc to zastanawiające jest dlaczego na tym obszarze bardzo żyznego czarnoziemu, na którym do gigantycznych rozmiarów rozrastają się wszelkiego rodzaju sadzonki drzew, nie było i nie ma lasów, choć Amazonia o parę mil. Ten brak lasów to dodatkowa egzotyka dla naszym chłopców przyzwyczajonych do ich dobroczynnego wpływu na termikę. El Ninio nadal podsyła kolejne ławice chmur i zasysa zimno z Antarktydy, ale trzeba bardzo uważać przy wyłapywaniu rzadkich przebłysków słońca dla ogrzania się, bo powietrze jest bardzo przejrzyste, więc nawet krótkotrwałą ekspozycja na promienie naszej gwiazdy podczas opróżniania kontenera i montowania szybowców, zafundowała wszystkim złuszczanie skóry na twarzach a Tomek i Michał wyglądają jak makowe panienki.
Inne gwiazdy widzimy rzadko, bo noc przynosi zwykle deszcze, lub burze, ale Krzyż Południa rozpoznają już nawet ci, którzy po raz pierwszy chodzą po globie „do góry nogami”. Dziś wiatr zesłabł, lecz mimo niemal całkowitego pokrycia nieboskłonu chmurami suszy on skutecznie ziemię po kolejnych nocnych opadach. Jest więc szansa, że po południu Nowy Rok rozpoczniemy lataniem. Holowanie ma się jednak rozpocząć dopiero po 15-ej a niebo nie wygląda zachęcająco. Póki co Sebek nakrył się po uszy kołdrą i chrapie jak miś polarny, a inni również nie grzeszą aktywnością, chroniąc się przed zimnem w namiotach, lub przyczepach campingowych.
Tomasz
P.S.
Słońce nie zdołało rozluźnić burej zasłony z chmur, więc tylko kilku tych którzy nie mieli okazji dotąd oderwać się od ziemi zdecydowali się na parterowe bełtanie nad lotniskiem. Pare szybowców wylądowało w polach. Dokończyliśmy więc drobne robótki przy szybowcu i korzystamy z tego, iż wreszcie internet działa w jednym budynku na lotnisku.