
Nasz hymn znów dziarsko zabrzmiał u żródeł Nitry.
Po upalnych pierwszych dniach mistrzostw i kilku dni w których przydawały się ciepłe bluzy przywędrował front, który miał przerwać długotrwały okres suszy. Kataklizmu wodnego nie było, ale pogorszenie pogody wykorzystano na należny już dzień odpoczynku. Przekonaliśmy się przy okazji, że u naszych sąsiadów w niektórych obszarach życia wciąż żyją nawyki z pracy dla kolektywów. Wystarczy silniejszy wiatr, albo parę chmurek na niebie, aby na wejściu do kąpieliska zawiesić kartkę – zamknięte z powodu złej pogody. Zwiedziliśmy szmat Słowacji nim w Trenczyńskich Cieplicach trafiliśmy na czynny basen.
foto Dominika Sawczuk
W powietrzu przybyło wilgoci. Po północnej stronie, nad górami granicznymi, piętrzyły się deszczowe chmury. Nie brakowało ich w centralnej Słowacji, toteż wznowiono grę krótkim wyścigiem z dwugodzinnym minimalnym czasem lotu i dowolnym wyborem punktów w obszarach nawrotów – AAT. Loty na lotniskiem wykazały, że konkurenci Sebastiana nie zmienili taktyki i wyczekiwali na odlot naszej pary. Różnice w punktacji na czołowych miejscach były niewielkie, więc powstała szansa na powrót Łukasza do strefy medalowej. Sebek odleciał w dość licznej asyście, a Łukasz z 3- minutowym opóźnieniem. Zdołał dogonić partnera. Wydawało się ,że plan się uda, bo niewiele punktów brakowało Łukaszowi do przyzwoitej pozycji. Jednak drogę na północ grodziły już deszcze Trzeba było zawrócić na skraju strefy. W drodze na południe warunki poprawiały się. Z wyliczeń wynikało, że gdy zawrócą na skraju gór koło Nitry, to przylecą na metę kilkanaście minut przed wykorzystaniem limitu czasu. Trzeba było więc lecieć do południowego skraju strefy. Nad Dunajem zalegało jednak przegrzane powietrze. Wznoszenia były mizerne. Sebastian z desperacja zdecydował się na długi przeskok do podnóża gór. Dotarł tam na 80m nad ziemią, ale wzgórza nie zawiodły. Lot nad Dunaj wydłużyli także główni rywale. Wynik z nimi remisowy, ale skorzystali na takich manewrach wolni strzelcy, w tym Radek Krejcirik, którzy odlecieli wcześniej w lepszych warunkach.Ten awansował na 2 miejsce z różnicą zaledwie 90 punktów do Sebastiana.
foto J.Radman
W kolejnym dniu wyznaczono „ piętnastometrowym” trasę 504. Holowano ich zawsze na końcu, więc nie było wielkiego pola manewru i wszyscy piloci bez zwłoki zaczęli łykać kilometry.Jak to bywa w takich sytuacjach, loty czołówki przyniosły im dobry, ale remisowy wynik. Jedynie Francuz Bouderliqe, gdzieś się zaplątał i stracił sporo punktów.
Następny ranek znów wróżył dobre warunki, więc wypuszczono pilotów na ponad 400 kilometrowy spacer. Wygrał Sebastian przed Krejcirikiem, zwiększając dystans do innych konkurentów. Zagubił się niestety Grabek. Stracił ponad 500 puntów do Sebastiana i powtórzenia sukcesu tej pary w Benalla/złoto+brąz/ i Ostrowie/ złoto+srebro/. W klasie standard tryumfował Łukasz Błaszczyk. Następny wyścig nie był fortunny dla Błaszczyka i Flisa w klasie standard,lecz Sebastian znów skubnął dodatkowe punkty przewagi, a dzień później był drugi co umacniało jego pozycje lidera.W przedostatnim wyścigu znów straszyły uczestników burze. Łukasz z Sebastianem dobrze wpasowali się w szczelinę bez opadów. Dali kolejny pokaz lotu w parze podczas 3 godzinnego AAT i w takiej kolejności podzielili sukces.
Przewaga punktowa Sebastiana była na tyle duża, iż w ostatnim wyścigu należało tylko spokojnie oblecieć trasę. Znów AAT z dwugodzinnym limitem czasu. Od kozakowania odwodziły też warunki atmosferyczne, bo chmurki altocumulus castellanus już o świcie wskazywały na to, że będzie się sporo działo w powietrzu. Już przed rozpoczęciem holowania szybowców deszczowe chmury zamknęły na wysokości Martina północne koło nawrotów a znad granicy z Czechami płynęły kolejne. Znad Wiednia i Bratysławy dryfowała nad południowe obszary tras rozległa burza. Za nimi nad Morawami radar wykazywał obszar przejaśnień, ale wzdłuż linii Brno, Kotlina Kłodzka rozciągała się kolejna strefa opadów i w różnych miejscach pokazywały się punkciki, które przy tej dużej wilgotności i chwiejności powietrza w każdej chwili mogły się rozbudować w deszczowe, a nawet burzowe chmury. Wybór czasu odlotu w takich warunkach to loteria. Wczesny odlot zwiększa szansę na spokojniejszy lot i ukończenie wyścigu. Późniejszy start przy dozie szczęścia może dawać premie w postaci bardzo silnych wznoszeń, a nawet lotu na wałku nawałnicowym przed burzą, ale trzeba też liczyć się z tym, że rozbudowane chmury po południu dają dużo cienia tłumiącego termikę, a opady i prądy zstępujące stanowią dodatkowe zagrożenie.
W tej sytuacji Sebastian z Łukaszem bez oglądania się na konkurentów wcześnie odlecieli na trasę, gdy tylko deszczowe chmury opuściły Małą Fatrę. Świeże obłoki dawały im na tyle podparcia, że niemal bez krążenia wlecieli dość głęboko w pierwszą strefę nawrotów. Grabek dał hasło do zawrócenia, ale korekta obliczeń wykazała, że przy prędkości przelotowej 130 km/h może im braknąć przestrzeni dla wykorzystania czasu lotu. Rozważali, więc nawrót i wydłużenie trasy w pierwszym obszarze, ale mieli w perspektywie ponowny start, bo trasa powrotna prowadziła przy lotnisku. Odlatywaliby niemal równocześnie głównymi rywalami, którzy opóźnili swój odlot o pół godziny. Po spokojnej analizie sytuacji spokojnie kontynuowali lot na południe. Opłaciło się. W okolicy elektrowni atomowej atomowej Mochowce zdążyli przemknąć między zwierającymi się chmurami burzowymi w kierunku Nowych Zamków i bardzo dobrym wynikiem przypieczętowany został finalny sukces Sebastiana. Spóźnieni musieli te chmury obchodzić przez Nitrę, a pechowców posadziły one w polu. Ci którzy odchodzili na trasę później mieli lepsze warunki w pierwszej fazie lotu, lecz gdy wracali kryzys warunków posadził kilku na lotnisku w Prievidzy. Pecha miał Radek Krejcirik. Chmury koło Prievidzy nie dawały mu już podparcia. Z trudem wykaraskał się znad ziemi w pobliżu Novaków i cofnął się do lotniska, aby ponowić start.
Po wyholowaniu do drugiego lotu też mu się nie wiodło. Koło Nitry nie miał już przejścia na południe i ze srebrnej pozycji spłynął na 7 miejsce. Jestem jednak przekonany, że jego młody wiek i wysokie już umiejętności uzyskane przy wsparciu ojca, Petra, będą procentowały w przyszłości.
Łukasz Błaszczyk i Jacek Flis trafili w dobrą fazę. Nie mieli problemów. Błaszczyk uzyskał 3 czas dnia i awans na 5 pozycję. Jacek przyleciał w podobnym czasie, ale wcześniej przydarzyło się mu lądowanie w polu, więc musiał się zadowolić miejscem finalnym w połowie stawki. Pech dopadł też Mirka Izydorczaka. Wraz z Markiem Sawczukiem wybrali wariant wyczekiwania. Pierwszą część lotu przez Wielką Fatrę mieli fantastyczną, ale także trafili na barierę koło Prievidzy. Chmury nad Vtacznikiem zrzuciły deszcz, a wiatr rozwiał resztki wznoszeń. Marek zdołał szczęśliwie przemknął do cumulusa na południowym krańcu tej dużej góry i bez problemów ukończył lot z trzecim wynikiem dnia. Mirek leciał zaledwie 3 minuty później. Nie zdążył już na Vtaczniku do windy, która wybawiła Marka, a w strefie południowej posadziły go na ziemi rozmyte chmury.
Mistrzostwa w Prievidzy były rekordowe pod wieloma względami. Rozegrano 12 konkurencji, co dało imponujące liczby wylatanych godzin i przelecianych kilometrów. Wykonano Dynamicami blisko 1500 holi. Dorobek naszej drużyny był w tych mistrzostwach skromniejszy niż w Stalowej Woli
, ale za sprawą Sebastiana i Diany 2 nasz Mazurek Dąbrowskiego po raz kolejny dziarsko zabrzmiał pod bojnickim zamkiem. Tomasz
W chwili zatrzymania się szybowca po ostatnim locie już wszystko jasne, a pomocnik z samochodem gotów do ściągania na stanowisko postojowe.
Dodano: 28.07.2019Przez: Tomasz Ciesielski
Doskonałe sprawozdanie Tomku ! Ale co tam, łatwo Ci tak pisać jak są takie wyniki – możesz się oddać poetycznej prozie którą władasz – (doświadczyłem tłumacząc w pocie czoła!!!)_ Pozdro.
Dodano: 29.07.2019Przez: sebkaw
Serdecznie dziękuję.Dzięki Tobie opisy wydarzeń na Starym Kontynencie będą czytane na Antypodach. tom
Dodano: 31.07.2019Przez: krystyna Łubinal
Gratulacje dla sebastiana a dla Tomka podziw dla talentu pisarskiego ciocia krysia