Gallery
dsc_9257

Nie jest łatwo.

[fb_button]

Góry potrafią zaskoczyć


Beczkę śledzi trzeba zjeść, aby poznać tajniki latania w Pirenejach. Wczoraj piękny błękit i cumulusy zapraszały w przestworza, a Tilo Holighaus i Jon Gatfield musieli powtórzyć start za samolotem, choć holuje się tu powyżej 700 m. W powietrzu niezły kibelek.

Wiatr około 50 km/h, silne kominy termiczne sięgające 3900m, prądy zboczowe, rotory, fala i konwergencja. Start regatowy w takich warunkach wymaga bacznej obserwacji zewnętrznej dla uniknięcia zderzenia, więc wystarczy silniejszy podmuch aby przekroczyć limit prędkość 170 km/h, lub wysokości startu.Stąd tyle karnych sekund w tabeli rozliczeń. Załapał się na taką „premię” nawet Sebastian, bo przytuliły się do niego 3 szybowce.

Początkowo chmur nie było zbyt wiele, ale przybywało ich i pewnie sygnalizowały wznoszenia, więc błyskające punkciki szybko wtopiły się w błękit horyzontu.

Sebastian od startu dostał mocną asystę podopiecznych Erica Napoleona. Wypracował przewagę wysokości i pewnie prowadził grupkę nad najwyższymi grzbietami.

Przykra niespodzianka spotkała go przy przeskakiwaniu doliny przed zachodnim punktem zwrotnym. W duszeniach przekraczających 6 m/sek utracił 400 m przewagi nad rywalami i od trzeciego odcinka wyścig zaczął się od nowa. Wydarzenia nabrały tempa, bo szybkość zwiększał silny wiatr. Decydował sekundy i szczęście przy wybieraniu kominów nad skalnym szczytem przy punkcie. To uśmiechnęło się Francuzów. Jedno kółeczko w mocniejszym kominie i już powstał różnic ponad 100m wysokości. W drogę do punktu dolotowego zachęcał wianuszek chmur konwergencji. Okazało się jednak, że są piękne, ale niezbyt pracowite. W tej sytuacji szachująca się trójka Sebek, Bouderliqe i Seis skierowała się nad północne pasmo górskie nad którym prowadził odcinek odlotowy.

Pracowało pięknie, więc prędkości przeskoków opierały się o 250 km/h, ale potyczkach z muszkieterami skorzystał Tilo Holighaus i bardzo przebojowo latający Pete Temple. Polecieli na wprost. Tilo wykorzystał prądy zboczowe i pierwszy, Pete poleciał na wprost pod konwergencją a na końcówce przesiadł się na pasmo górskie. Wygrali wyścig. Sebastian nie zdołał dogonić Bouderliqa, ale prześcignął Seisa, lecz „premia” startowa ulokowała, go za nim. W klasyfikacji generalnej awansował na 3. miejsce.

Dziś odwołano konkurencję z powodu przemieszczania się frontu chłodnego. Silny wiatr przed nim formował piękne zafalowania. W takich warunkach, podczas zawodów regionalnych, jeden z zawodników lecąc na Cirrusie uzyskał ponad 250 km/h prędkości przelotowej. Polało, ale przejaśnia się. Tomasz

© Copyright by Sebastian Kawa

Realizacja: InternetProgressProjekt: Elzbieciak.com