Niebo błękitne, ciśnienie wysokie, nastrój radosny a nagle zza górki wypłynęły tumany – jak orda ze stepów.
Wydawało się, że trzeba będzie chronić się do hangarów, lecz ciemna ławica chmur warstwowych cofnęła się za Jaworzynę i zdołaliśmy rozegrać krótką konkurencję : na wschód do Pytlówki , na zachód do Brennej , znów do punktu pierwszego, nawrót do Brennej i do domu. Termika bezchmurna, wznoszenia mizerne. Trasa tikowa, lecz była ułożona wzdłuż północnego krańca Beskidów, więc mimo słabego wiatru można było podeprzeć się w pradach zboczowych. W tej sytuacji nikt nie pytał kto wygrał, lecz kto zajął kolejne miejsca. Drugim był niemiecki pilot Pietsch a trzecim szwagier zwycięzcy- Krzysiu Marugi, który w porywającym finiszu wysforował się o koński łeb przed Wojtka Kosa . Ucieszony tym Krzyś z radości odpalił fantazyjną rundkę honorową nad chałupką. W dniu tym Przemek Kucharski /debiutujący w zawodach/ dowiódł, że jest najszybciej rozwijającym się zawodnikiem. W pierwszy dniu przelecial tylko część trasy i ze względu na trudne warunki cofnął się na lotnisko. Dwa dni później doświadczył pierwszego ladowania za granicą i efektownie rozwijał tam przyjaźń polsko- słowacką , a wczoraj był drugi w swojej grupie pilotów.
Tomasz