Dwa kamyki w trybachFatalnie zaczął się nam wczoraj lotniczy dzień,choć na czystym jak szafir błękicie wyjątkowo jasno świeciła tarcza Heliosa. Jak zwykle skrupulatnie przygotowaliśmy się do lotu. Sebastian wystartował bez problemów.
Tutaj holują wysoko i dopiero wtedy, gdy w pełni rozwiną się warunki do latania. Odczekałem kilku minut dla upewnienia się czy Sebastian „zaczepił się” w powietrzu. Nic nie wskazywało na to,aby miał jakieś kłopot więc w towarzystwie zony Borisa Pristevec, oraz jego pomocnika Ivo / pozdrawiam Ivo i trojaczki z Międzybrodzia/ zaczęlismy schodzić z rozpalonej płyty lotniska. Nawyk lotniczy sprawia, że zamiast pod nogi to patrzę w niebo i chociaż mój wzrok trudno już nazwać sokolim wypatrzyłem sylwetkę szybowca szybko schodzącego do lądowania. -Oby nie Sebastian !
Niestety, literka P na ogonie rozwiała takie nadzieje. Już dwukrotnie podczas innych zawodów zdarzyły się nam takie awarie. Raz z kabiną. Puścił jeden z rygli i osłona nabrała ochoty na samodzielne fruwanie, a po raz drugi gdy komputer dostał schizofrenii. Udało się to naprędce naprawić, -Co tym razem ? Czy jesteśmy w stanie coś zaradzić ? Porwałem jakiś rower i zafundowałem sobie kolejną próbę wysiłkową. Na szczęści problem był banalny. Pękła sprężyna klapki zamykającej luk po schowaniu podwozia i klapa łomotała jak okiennica przy jesiennej wichurze. Udało się to szybko naprawić i ponowić start.
W powietrzu było więcej wilgoci, więc pojawiły sie chmury natomiast najwyższymi szczytami zawładnęły burze systemu który teraz bardzo obficie nawadnia teraz Argentynę.
Lot odbywał się nad niższymi pasmami gór przy brzegu Pacyfiku. Już przed pierwszym punktem zwrotnym ukształtowała się czołówka w której niepoślednią rolę grał Sebastian, a w połowie drugiego boku na czoło wysunął się zespół niemiecki otaczający naszego pilota.
Widać było ewidentnie, że pracują na sukces swojego Sebastiana. Super Mario i Tilo Holighaus pełnili role zwiadowców, a ich Sebastian wiózł się za naszym, by w spokoju budować przewagę wysokości. Przed ostatnim punktem zwrotnym Sebek zdecydował się na ucieczkę. Warunki nie były korzystne. Termika wygasła, a wznoszenia bardzo kapryśne. Na klasyczny dolot brakowało około 2000 m. Wysokość szybowców nad w przedziale 400 – 800 m a do domu hooo… hooo… Na szczęście dolot przebiegał już skrajem dolina, ale komentatorzy martwili się o skutki przymusowych lądowań w terenie pokrytym sadami i winnicami. Zaskakująca była więc odwaga i desperacja naszego reprezentanta, który w połowie wysokości skalnego pasma rzucił się do samotnego rajdu. Po drodze wykonał tylko dwukrotnie taktyczne okrążenie w silniejszym wznoszeniu, aby sprawdzić czy mogą je wykorzystać konkurenci dla nabrania przewagi wysokości. Gdy skończyły się zbocza i pozostał prosty dolot nad miastem do lotniska decydowały już tylko walory szybowca.
Wymuskany Ventus 3 jest ciut lepszy od JS1 , toteż Negel doganiał Sebka. Mimo wszystko nasz reprezentant przyleciał na metę jako pierwszy. Według wskazań przyrządow pokładowych przylot do mety odbył się na regulaminowej wysokości, więc w dobrym nastroju zabraliśmy się za mycie i ubieranie szybowca w pokrowce. Sielankowy nastrój prysł, gdy Andrzej Czop śledzący uważnie zmagania przesłał informację, że Niemcowi przyznano zwycięstwo.Sebastian utrzymał pozycję lidera, lecz jego przewaga nad konkurentem zamiast 7 punktów przewagi zmalała do 3 przy sumarycznym dorobku 40 punktów. Stało się tak, gdyż lotnisko Vitacura dość mocno opada z biegiem rzeki. Szybowiec Sebka stał wyżej od szybowca Negela, gdy przed lotem piloci kalibrowali wskazania instrumentów. Sędziowie nie dokonują analizy zapisów lotu a opierają sie na programie komputerowym systemie obliczeń wyników stosującym uproszczenia i za podstawę do wyliczeń przyjmuję umowną wysokość startu. Nad metę trzeba było przylecieć na wysokości 200m i taką wysokość Sebastian miał, ale system wykazał deficyt 2m a konkurentowi 1m wysokości i to spowodowało odwrócenie wyniku na pierwszej pozycji. Tomasz
Tutaj ilustracja video lotu.
Dla wnikliwych i cierpliwych pełna relacja z wyścigu:
https://
Dodano: 22.01.2018Przez: Henryk Doruch
-u budowlancow=milimetr nie miara,
a centymetr nie szpara!
-tylko podziwiac,zazdroscic nikt nie ma orawa …
Dodano: 23.01.2018Przez: kris burzynski
Tomasz, Dzieki za relacje. Nie wytrzymalem nerwowo i pierwsa przeczytalem te nastepna. Pozdrawiam, burza