Już w następnym dniu po zakończeniu Open Andes rozpoczęły się Mistrzostwa Świata w Wyścigach Szybowcowych.
Otwarły je dwa dni oficjalnego treningu. Niezbyt fortunnie bo z niewiadomych powodów Niemiec Kulmbach zderzył sie z zboczem przy prędkości ponad 200km/h. Na szczęście energię zderzenia przejeły drzewa. Szybowiec całkowicie zniszczony, ale pilot mimo poważnych uszkodzeń ciała przeżył katastrofę.Sebastian nie latał w tym dniu gdyż konieczne było ukończenia szlifowania skrzydeł. W następnym dniu był tak obolały, że musiał zrezygnować z lotu.
Dzięki temu mogliśmy już razem dokończyć niezbędnych prac przy maszynie i za spokojem uczestniczyć w ceremonii otwarcia zawodów. Piękne dotychczas niebo nad Andami przykryła mglista zasłona przez, którą nie było w stanie przeniknąć ciepło naszej gwiazdy.
Wiatry też tłukły się hen nad Patagonią, więc w następnym dniu odwołano pierwszy wyścig,
toteż z Litwinami udaliśmy się na San Cristobal,
gdzie ulokowana jest impnująca figura Marii i roztacza się fantastyczny widok na miasto.Widać już, że ten kraj gościninych i przyjaznych ludzi przygotowyje się na spotkania z papieżem. Prognostycy przewidywali dzisiaj wczesny rozwój chmur, oraz burz wciskanych znad Amazonii.
Rozsiadły się nad górami już około 11-ej i tłumiły rozwój wznoszenia, że zaprzestano holowania szybowców.
Nie było to korzystne dla naszych pilotów, bo zamykali kolejkę do holowania. Na szczęścię uaktywniła się bryza a skraj gór nad Pacyfikiem wybronił się przed mokrym najazdem.
Sebastian natychmiast po wyholowaniu przykleił się do zbocza i doszedł do wyższych gór nad którymi wcześniej startujący piloci osiodłali falę i wyszli ponad chmury. Natomiast Łukasz przeżywał katusze. Nie był w stanie wzbić się na wysokość linii startowej i szamotał się dramatycznie w pobliżu miejsca wyczepienia. Komin obudził sie dopiero wtedy, gdy wszyscy przedwfilowali nad nim w drodze do linii startu. Sebastian rozegrał tę partię szachów rozważnie. Nie ubrał się w szelki szlakowego, lecz spokojnie kontrolował poczynania czołówki. W odpowiednim momencie wyłapał dobry komin, który wynióśł go na wysokość gwarantującą wykorzystanie; silnych prądów zboczowych w szczytowych partiach wysokiego pasma. Pociągnał za sobą Sebastiana Negel z Niemiec i Austriaka Wernera Amana. Na trikowym odciny w kierunku Pacyfiku znalazł zafalowanie, które przywiodło go nad chmurami do drugiego punktu zwrotnego i pozwoliło na osiagniecie znaczącej przewagi do krańcowego punktu trasy. Swietnie znający te góry komentator kreował go już na zwycięzcę wyścigu, gdy osiągnął szczyt góry w tym rejonie. Miał tam pracować ” etatowy” bardzo mocny komin gwarantujący dolot do lotniska. Tymczasem zamiast 5-6 m/sek. było 10 razy mniej. Poszcześciło sie natomiast niemicko- austriackiem zespołowi , gdyż dlużej podpierała ich fala i w pobliżu punktu trafili mocny komin. Zdołali uciec około 15 km. Do Sebastiana dołączył Didier Haus i Giorgio Galetto, lecz ten pierwszy zgubił się w pościgu za Germanami.
Dystans 100 km okazał sie zbyt krótki na odrobienie strat do germańskiej pary, więc Sebastian musiał się zadowolić 3. miejscem a Giorgio czwartą pozycją. Ogromną niespodzianką jest zerowy dorobek wielkiego faworyta mistrzostw.
Rene Widal/ pierwszy z lewej/przyleciał dopiero na dziesiątej pozycji, a premiowane jest tylko 9 pierwszych miejsc. Tomasz
Dodano: 15.01.2018Przez: Tomek C-ski
Dobry poczatek !
Dziekujemy za sprawozdanie, bardzo przydatne do zrozumienia wyscigu, bo fali nawet na 3D nie bardzo widac.
Tomek
Dodano: 16.01.2018Przez: kris burzynski
Gratuluje! Tokmasz, ciesze sie, ze dolaczyles do Teamu. Teraz jestem spokojniejszy. Trzymam kciuk i pozdrawiam, burza