Dziś ostatnia gonitwa mistrzostw.
W drodze na start
Trudno abym spał w takiej chwili. W Benalla po wczorajszej ulewie i szlakach chmur ani śladu.
Siedzę sobie w nocnej ciszy, śledzę co się dzieje na Antypodach i sprawdzam listę obecności polskich kibiców.Trochę ich jest,a za parę kwadransów będzie z pewnością sporo.
W okolicy Melbourne buduje się wyż, a to oznacza rozwój inwersji hamującej konwekcję na niewielkiej wysokości , więc trzeba zapomnieć o kominach rwących w górę z wysokimi prędkościami.
Aby się uczestnikom nie nudziło oczekiwanie na start organizatorzy zarządzili przegrupowanie całego majdanu na przeciwną stronę lotniska.
Poszło sprawnie.Klasie Sebastiana zadano wielobok z kołowymi obszarami nawrotów i minimalnym czasem lotu 3h 30 min.
Fascynujący będzie lot do pierwszego obszaru nawrotów i powrót z niego, gdyż przy przewidywanym zasięgu wznoszeń do 1500m nad poziom morza trzeba lecieć w zalesione góry bez lądowisk i o wiele wyższych wierzchołkach. Kominy powinny mieć tam trochę większą energię, ale emocji z pewnością nie braknie.
O 13-ej rozpoczęły się starty. Temperatura w Benalla bliska 30°C w plusie,
u nas zbliża się 4-ta po północy i mamy około 50°C chłodniej.Robi się chłodno w chałupie. Muszę znów dorzucić drewna do kominka. W miarę rozwoju sytuacji będę sobie bajdurzył dalej. Jest sobota, więc nie czeka mnie robota.
Uuupppsss…Wreszcie ochłonąłem po nocnych emocjach. Wiadomo było, że będzie ciężko w górach i na płaskim terenie, i będą kłopoty z powrotem przed zachodem słońca , ale nikt się nie spodziewał tak dramatycznej walki.
Mizerne wznoszenia nie pozwalały nawet na osiągnięcie wysokości odpowiedniej do startu. Mina dżentelmena z kamerą video, który miał przekazywać przez tv aktualne obrazy z lotu, a woził się bezradnie z peletonem na wysokości kręgu nadlotniskowego, mówiła wyraziście o dzisiejszych warunkach. Już nie gry przedstartowe, a beznadziejne warunki, spowodowały opóźnienie odlotów o godzinę i zmniejszenie szans na oblecenie trasy. Większość pilotów miała problemy z utrzymaniem się w powietrzu.W tej sytuacji Sebastian z Łukaszem i Mirkiem zdecydowali się na start z wysokości 600 m nad terenem. Wydawało się,że wyścig skończy się gdzieś na 10- 15 kilometrze, ale na wysokości 400m znaleźli mizerny podmuch, który podniósł ich troszkę i takimi drobnymi skokami zbliżali się do górek.
Doczołgali się do nich, ale te zamknęły Mirkowi dalszą drogę, więc musiał się poddać i pełzać z powrotem na lotnisko. Zgodnie z przewidywaniami w górach wznoszenia były nieco mocniejsze, lecz wlatywanie na wysokości drzew szczelnie kryjących zbocza i doliny byłoby szaleństwem. Z tego względu wszyscy po przeskoczeniu dwu pierwszych grzbietów zawracali przed przed najwyższą tu Mount Buffalo zaraz po osiągnięciu strefy nawrotów. bo stanowił nieosiągalną barierę. Tylko Sebastian wykorzystując przewagę wysokości dodał sobie parę kilometrów. Pozwoliło mu to przeistoczyć się na chwilę z roli zwierzyny łownej w ogara goniącego watahę. Zyskał też na długości zaliczonej trasy. W przeciwnym wypadku byłby nadal w niezwykle denerwującej sytuacji, a tak choć przez kilkadziesiąt minut miał komfort lotu po trasie znakowanej błyskami skrzydeł poprzedzających go szybowców.W połowie drogi do drugiej strefy znów przywdział homonto konia pociągowego, ale wszyscy wrócili do lotu parterowego i czołówka wiedziona na zmianę przez naszą parę, Jonker’sów, lub trójkę Francuzów małymi skokami mozolnie pełzła nad rudymi polami.W strefie nawrotów Łukasz niepotrzebnie wydłużył sobie lot o 2 km co po nawrocie stworzyło dystans około 5 km i w efekcie dreptał za peletonem jak sierotka za wojskiem. Dopiero nad laskami przy brzegach rzeki Murray był komin, który wyniósł towarzystwo ponad 1000m nad teren.
Oczywiście nad wypaloną słońcem ziemią nadal nie było jakiegokolwiek markera wznoszeń. Wznoszenia były zbyt słabe aby dust devil porywał do tańca naziemny pył, a ich pułap zbyt niski dla utworzenia choćby strzępka chmury, lub zamglenie na szafirowym błękicie. Dotarli do środka trzeciej strefy. Powrót na południe spowalniał nieco czołowy zefirek, lecz Sebastian spotkał się znów z Łukaszem i ciągnęli korowód znaną już z poprzednich lotów ścieżką do domu: nad las przy jeziorze na trawersie miasta Corova, stąd przez kolejny lasek do podłużnej góry, której nasłonecznione zbocza powinny dać podparcie skrzydłom. Tam przeskoczyli australisko- japońską parę. Jednak sytuacja nie była różowa, choć różowo było po zachodniej stronie, bo słoneczko dające napęd prądom konwekcyjnym galopowało już do linii horyzontu. Matew Skutter i Makoto Ichikava mieli znacznie korzystniejszy start bo trafili przy lotnisku komin który ich wywindował dość wysoko, więc mogli odlecieć na tyle wcześnie, aby uciec z zasięgu wzroku tych którzy męczyli się jeszcze nisko w roju. Dobrze ułożyła się im też pierwsza fazę lotu, więc nie zagrażało im wchłonięcie przez peleton, Popełnili jednak błąd wydłużając na wschód, za Corova, trasę trzeciej strefy, bo odchylili się mocno od osi wiatru, więc i nie mogli wykorzystywać krótkich ciągów konwekcyjnych jaki dryfują od ogniska termicznego. Włosi mieli także pomyślne i dość wczesne odejście znad lotniska, toteż na ostatnim odcinku łapali jeszcze przyzwoite wznoszenia i bez kłopotu osiągnęli metę. Pozostali musieli już stąpać pod koniec dnia jak zabłąkany wędrowiec, po szybko topniejącej i łamiącej się krze.
Ojjj… ojjj… Niedobrze. Sebastianowi brakuje jeszcze około 400 m wysokości na dolot, a perspektywy nad płaskim interiorem marne. Diana ma tylko 15 metrów rozpiętości, natomiast goniący ją peleton trałuje pas szerokości 2- 4 km. Jeśli Sebastian nie wyszuka tak potrzebnej mu windy, to lądowanie przed metą zniweczy cały wysiłek i marzenia o kolejnym zwycięstwie.
Diana i Sebastian na mecie z „długalami”. Foto Jarek Mosiejewski- prezes aeroklubu w Melbourne.
Końcowy fragment zalesionej góry podarował mu słabe, ale równe wznoszenie,które pozwoliło mu na szczęśliwe dokończenie bardzo trudnych, wyczerpujących zawodów i przekonujące pokonanie najlepszych. Ciężkie boje o brązowy krążek z trójką francuskich pilotów toczył w końcówce wyścigu Łukasz Grabowski, ale wybronił się. Jednak zafundowano nam znów trochę stresu, bo przypisano mu karę 10 punktów za rzekome opóźnienie w przekazaniu przez ekipę naziemną komunikatu o czasie odlotu na trasę. Na pozycji medalowej w tabeli wyników na jego miejscu ukazało się nazwisko Bouderlique z Francji. Okazało się jednak, ze to błąd techniczny i Łukasz jest drugim wicemistrzem świata !
Jutro na odległym kontynencie wzniesie się na najwyższy maszt biało-czerwona flaga, a nad spłowiałymi polami popłyną dziarskie takty Mazurka Dąbrowskiego. Trudno policzyć, który to raz za sprawą chłopaka z beskidzkiej wioski i ciągle doskonałej „Diany”. Kto to jednak doceni w czasach gdy wrzawa podwórkowych meczów, lub spory gniewnych ludzi, są w stanie zagłuszyć światowy sukces w trudnym, szlachetnym, sporcie bez trybun i mamony.
Teraz Mistrz z Waldemarem Grzybem i wnuczkiem Mikołajem, który urodził się już pod błękitnym niebem Australii, przygotowują „Dianę” do drogi powrotnej przez oceany.
Waldku i Mikołajku ! To Wasza bezinteresowna pomoc sprawiła, że nie był sam podczas zawodów i wydatnie przyczyniła się do tego sukcesu. Bardzo Wam jesteśmy wdzięczni i dziękujemy.
Wrażamy też wdzięczność dla mecenasów Sebastiana, których szczodrość pozwoliła na sfinansowanie wyprawy za morza i udział w Mistrzostwach. Sebastian i Tomasz
Dodano: 21.01.2017Przez: Slaaaw
Wielkie Gratulacje, dla Wielkiego Mistrza!
Zawaliłem dziś całą noc ale opłacało się.
Gratuluję również Łukaszowi który otarł się o podium.
Dodano: 21.01.2017Przez: Dorozko
Brawo Sebastian – Mistrz Świata wszelkich kategorii, w tym „odporność psychiczna”. Tylko Grabka żal i tych 10 punktów. Swoją droga to kuriozum jeśli kara regulaminowa za taki detal zabrałaby mu medal. Na chciałbym być na miejscu Francuza ze świadomością ze wygrał, ale nie w powietrzu.
Dodano: 21.01.2017Przez: Michał S.
Wstępne wyniki wyglądają nieźle. Kolejne złoto dla Sebastiana 🙂 Gratulacje.
Niestety Łukasz Grabowski stracił 3 miejsce (o 6 punktów). Widać, że było dzisiaj ciężko.
Niecierpliwie czekam na ostateczne wyniki.
Dodano: 21.01.2017Przez: Simon
Ja też w nocy byłem, widziałem, zwycięży-liśmy :)!!!!Gratulacje dla wszystkich, a w szczególności MISTRZA ŚWIATA i przyszłego (oby jak najwcześniej) medalisty LILIENTHALA Sebastiana Kawy!!!
Dodano: 21.01.2017Przez: Krzysztof Pruski
Uff!Ależ to były emocje,Hitchcock by tego lepiej nie obmyślił i to we wszystkich klasach.
Serdeczne gratulacje dla Arcymistrza Sebastiana Wielkiego,obu Łukaszów i całej Polskiej Ekipy.Nie były to łatwe mistrzostwa.Tym większa satysfakcja i radość.Za to wszystko Wielkie Dzięki!
Pozdrawiam serdecznie
Krzysztof
Dodano: 21.01.2017Przez: Henryk Doruch
http://wgc2017.com/results(hidden)/overall-results.aspx?day=14&class=15_Metre#dayStart
=dwie DIANA 2, „to brzmi dumnie!”
Dodano: 21.01.2017Przez: sebkaw
Łukasz nie stracił medalu! Wywalczył go w twardej walce. Albo błąd techniczny, albo inna przyczyna sprawiła,że organizatorzy wyskoczyli z tą karą za opóźnienie w oddania kartki, lub e-mail o czasie odlotu na trasę. Archaiczna bzdura z czasów kiedy nie było informacji komputerowej i trzeba było coś pokazać kibicom w czasie konkurencji. Myśłę, że to sprawa do odkręcenia. A jeśli się nie uda to z pewnością nie jest to wina Łukasza. Tomasz
Dodano: 21.01.2017Przez: trzesnk
Gratulacje dla Seby!!! Czekamy na ostateczne wyniki i na potwierdzenie miejsca na podium dla Łukasza! A tak na marginesie, to podobno po japońsku Ichikawa znaczy „gdzie jest Kawa?” :-)))
Dodano: 21.01.2017Przez: Henryk Doruch
13,5 m czas zaczac ! „dlugale” sie przejadly…
Dodano: 21.01.2017Przez: sebkaw
Sebastian nie miał nigdy podczas lotu trudności w odpowiedzi na to pytanie. Serdecznie pozdrawiam Tomasz
Dodano: 21.01.2017Przez: Przemo
Gratulacja dla Seby.
Tak to te chwile, kiedy nie zdajemy sobie sprawy, ile jesteśmy w stanie wytrzymać na bezdechu:)
Życzę dalszych sukcesów!
Gratulację również dla Łukasza i całe ekipy Polski.
Tomasz dzięki za barwną relację!
Dodano: 21.01.2017Przez: Krzysztof Pruski
Skąd te minorowe wieści?Łukasz ma brązowy medal!!
Zachęcam do lektury tabeli wyników w Soaring Spot
i na stronie WGC.Niezrozumiałe kary zamieniono na ostrzeżenia.Rozsądek zwyciężył.
Krzysztof
Dodano: 21.01.2017Przez: Simon
Dzięki Panie Tomaszu za te piękne sprawozdania, szkoda, że już koniec. Podziwiam naszych nad tymi zalesionymi górami, ja (w Wielkopolsce!) z 600 m zaczynam szukać pola:)
Dodano: 21.01.2017Przez: Robert
Gratulacje dla Sebabastiana i Łukasza! Dziękuje za naprawdę piękne widowisko i niesamowite emocje. Przez chwilę nawet telefon miałem na podglądzie w restauracji (rodzinka była uprzedzona, także za dużo minusowych punktów nie nazbierałem). Serdeczne pozdrowienia z Nowej Zelandii.
Dodano: 21.01.2017Przez: Mirosław Sz
Gratulacje dla p. Sebastiana i podziekowania dla piszacego relacje z zawodów!
Dodano: 21.01.2017Przez: Henryk Doruch
-gdyby byla moja wladza,
zabronil bym „gdziejestkawom” udzialu w zawodach tej rangi!
Dodano: 21.01.2017Przez: Zbigniew Kwiatek
RĘCE SKŁADAJĄ SIĘ SAME DO OKLASKÓW – BRAWO BRAWO.SERDECZNE DZIĘKI ZA WYTRWAŁOŚĆ , BO NAPEWNO ZORGANIZOWANIE WYPRAWY NI BYŁO ŁATWE.
Dodano: 22.01.2017Przez: Janek
Tomeczku jestes geniuszem nawet w meteorologi
Australii, czapka z glowy
Dodano: 22.01.2017Przez: WG - Łpopń
Brawo! brawo! brawo! Gratulacje dla mistrza ale i całej reprezentacji. Ledwo ciepły jestem od śledzenia co noc relacji ale opłacało się.
WG
Dodano: 22.01.2017Przez: Mariusz Barszcz
Sebastian! Gratulacje od redakcji portalu Aviation24.pl ! Czekamy na więcej 😉
Dodano: 22.01.2017Przez: Michal Nawalany
??
Dodano: 22.01.2017Przez: Marek Miszuk
Sebek! Jestes najlepszy! Gratulacje z Wrocławia i Oławy. I Pomyśleć że media fetują jakichś ludzi z formuły 1 czy rajdu dakar, którzy mogliby Ci po piwo latać. Wróc- latać nie potrafia i wygrywać też nie.
Jesteśmy z Ciebie dumni Marek i Grażyna .Oraz oławianie.
Dodano: 22.01.2017Przez: Darek
Gratulacje dla Sebastiana i Lukasza !!!
Dziekujemy rowniez za relacje z zawodow dla Pana Tomasza.
Pozdrowienia z mroznej Kanady.
Dodano: 23.01.2017Przez: kris burzynski
Gratuluje i pozdrawiam. Za chwile zawiadomie Lu You o kolejnym sukcesie, burza
Dodano: 23.01.2017Przez: Jan Pietrzykowski
Wielkie Gratulacje od Rybniczan(chyba ta wizyta u nas pomogła)
Dodano: 26.01.2017Przez: Ewa Kwiatkowska
Panie Sebastianie gratulacje,jest Pan wielki i nie mówię o wzroście.Witałam Pana dzisiaj na lotnisku