Zapowiadała się „błękitna blacha” a było pięknie.
Dwa samochody na 7 reprezentantów to trochę zbyt mało, więc gdy pojawią się dodatkowe problemy nawet z transportem szybowców na start są kłopoty. Dlatego z pewnym opóźnieniem nasz klucz „piętnastek” osiągnął gotowość do lotów, a dziś był pierwszy dzień oficjalnego treningu. Wyznaczono trasę z okręgami nawrotów i minimalnym limitem czasu lotu 3 godz. dla klasy 15- metrowej i 2,5 godz. dla 18-metrowej i otwartej.
Warto było wzbić się w przestworza, bo Australia odsłoniła znów trochę tajemnic.Było ciepło + 38 C.
Po starcie przy pogodzie bezchmurnej trzeba było dość daleko lecieć do chmur,
ale już pierwsza zafundowała 4 m/s od 500 m wysokości nad ziemią.
Potem już było jak w opowieściach pilotów o lataniu szybowcowych w Afryce i kontynencie kangurów, oraz konwergencji w Stalowej Woli. Trening oficjalny nie wymusza rygorów jak podczas wyścigu w konkursie, ale jest okazją do przećwiczenia taktyki w zespołach i prężenia muskułów. Widać, że piloci preferują ścisłą współpracę w gronie reprezentacji narodowych, a Eric Napoleon nadal twardą ręką prowadzi swoje eskadry. Cała trójka kogucików w klasie „piętnastek” odmeldowała się na trasę ze zgodnością co do sekundy.
Góry znów mamiły pięknymi obłokami,
This foto Natasa Niskic.
ale zaczęły one pokazywać swoją moc dopiero przed wieczorem, gdy przekształciły się w burze. Dzisiaj Mirek ponownie był kuchcikiem. Tym razem zaserwował Sebastianowi wegańską michę warzyw i owoców.
U nas na Żar wróciła zima. Tomasz K.
P.S. Panie Besowski, proszę zauważyć , że Sebastian oprócz dżinsów ma jeszcze drugie spodnie. Hiii…hiii…