What a drama !
Tymi słowami przywitał się Uli Schwenk z żoną i uczestnikami World Grand Prix w Nowej Zelandii, gdy dostarczono go na lotnisko po ratunkowym lądowaniu w górskiej rzece. To samo mógł rzec dzisiaj Sebastian.Rano wydawało się, że nie ma szans na loty. Podobno pora deszczowa pośpieszyła się w tym roku o parę dni i zawładnęła obszarem zawodów. Parę kilometrów na zachód piloci latają po 1000- kilometrowych trasach, a w Pochefstroom codziennie wiatry, deszcz i burze.
Dziś te ostatnie nie czekały nawet do południa i już rano wykonały obfity lodowo- wodny zrzut na lotnisko,
toteż Sebastian po wytarciu zmoczonego szybowca miał okazję ulepić bałwanka w gorącej Afryce
i wcielić się w rolę buszmena zbierającego proteiny na posiłek, bo kryjące się pod ziemią smakołyki ratowały się przed utopieniem i wypełzały na powierzchnię.
Po tak obfitych zimnych opadach wygasła termika i rozlazły się chmury, ale organizatorzy postanowili po południu zorganizować krótki wyścig. Lotnisko nadal znajdowało się w strefie tropikalnych opadów, toteż gdy wokół niego na zdjęciach satelitarnych wystrzeliły na nowo burze i rosły szybko jak grzyby atomowe, to ze spokojem udałem się na urodziny córki Sebastiana.Ogromne więc było moje zdziwienie, gdy nakłoniłem drugą wnuczkę do ukradkowego uruchomienia lap-topa. Lecieli.
Sebastian miał dziś pecha. Musiał odlecieć na trasę 200 m niżej od konkurentów.
Pod ołowianą kopułą niskich chmur hulał wiatr sięgający w porywach 70 km/h, i stwarzał problemy, aby w poszarpanych wznoszeniach osiągnąć przed odlotem wysokość startu. Na pierwszym odcinku zdołał jednak odrobić stratę i pierwszy punkt zwroty mijał już w czołówce z przewagą wysokości nad konkurentami. Potem nie wiem co się działo, bo na naszych kresach Rzeczypospolitej ciągle mamy łączność gorszą niż w Nepalu. Obraz internetowy pokazał się dopiero, gdy Sebastian z Niemcem Karowem i Francuzem Abadie walczyli o wysokość niezbędną do wykonania dolotu gwarantującego czołowe pozycje. Prowadzili zdecydowanie z dużą przewagą wysokości nad pozostałymi pilotami. W tym obszarze Afryki nie ma gór ,ale znaleźli i wykorzystali zafalowanie zafalowanie inwersyjne przy silnym wietrze bocznym. Niżej z prawej walczył ambitnie bardzo aktywny w tym wyścigu Brytyjczyk Davis.Pogodę miał brytyjską, a dzisiaj w powietrzu rzadko występowały klasyczne wznoszenia konwekcyjne, a jakiś mix fali, rotorów i porwanych podmuchów termicznych.
Sebastian był nieco niżej więc pozostał trochę dłużej we wznoszeniu. To sprawiło, że przypadkowe zafalowanie, które w locie po prostej dało konkurentom niespodziany zysk wysokości i możliwość dolotu jego już nie nosiło. Nie miał jeszcze zasięgu gwarantującego osiągnięcie mety, więc musiał lecieć wolniej, a potem wręcz bardzo wolno zmierzać do mety. W jeszcze większych tarapatach był Andy Davis. Zostało mu zaledwie 200 m nad poziom terenu, co przy silnym wietrze rozwiewającym wszystkie nagrzane przez grunt bąble ciepłego powietrza, pozbawiało go bez szans na kontynuowanie lotu. Tuż nad ziemią wykonał manewr jakby miał lądować w terenie. Komentatorzy położyli już na nim krzyżyk. W chwilę potem zaczął się wznosić z prędkością około 2 m/ sek. -Wszytko jasne. Odpalił odrzutowy silnik swojego JS’a ! Potem zaczął krążyć w przyzwoitym kominie. I tu zagadka… Włączył silnik czy nie ? Komin wyniósł go na wysokość gwarantującą szybki dolot do lotniska. Na ostatnim punkcie zwrotnym wyprzedził Sebastiana pędząc ponad 200 km/h, gdy ten wlókł się „na rzęsach” z prędkością maksymalnego zasięgu. Po nawrocie nad punktem dolotowym zostało do mety jeszcze 7 kilometrów, a czołowy wiatr sprawiał , że przemieszczał się względem ziemi ledwie 45 -70 km/ h utrzymując 120-130 km/h prędkości szybowca względem powietrza. Wysokość topniała. Nie doleci…
Nagle przed niewielkim jeziorem zaporowym przy lotnisku EVO Sebastiana przyśpieszył względem ziemi do 125 km/h. Wariat ! Będzie wodował ! Widoczne nie uruchomił się mu zawodny silniczek odrzutowy umożliwiający kontynuowanie lotu w takich sytuacjach, a nie ma miejsca do lądowania w buszu na przedpolach lotniska… Kosztowna zabawa. Zniszczona radiostacja i przyrządy pokładowe, mokry spadochron, ale szybowiec nie utonie. Przećwiczyło to już paru pilotów w jeziorze pod Żarem.
Jednak na monitorze ciągle był widoczny na tle jeziora znaczek EVO symbolizujący szybowiec Sebastiana, a nawet zaczęły wzrastać cyferki wskazujące jego wysokość. Najwyraźniej świszcząca dmuchawa wreszcie zastartowała. Komentatorzy też to potraktowali jako uruchomienie silnika. Doleciał. Nazwisko Sebastiana ciągle wisiało w wykazie pilotów, którzy osiągnęli metę, ale długo czekaliśmy w niepewności na informację o uzyskanej prędkości, bo dopiero ta rubryczka w tabeli świadczyła o pozytywnym zweryfikowaniu zapisu lotu. Wyświetlił się wreszcie wynik potwierdzający, lecz z informacją o karze 148 sekund za… przylecenie poniżej mety. Sebastian pohamował mocną pokusę uruchomienia jeta. Przy zaporze zanurkował do lustra wody. Omal nie zrobił „kaczki” i leciał wzdłuż niewysokiej tamy jak podczas lotów żaglowych na szczycie Żaru. Silny wiatr wydmuchał go nad koronę zapory i to pozwoliło mu na przeskoczenie drzew grodzących drogę do lotniska.
Kara ta nie miała jednak żadnego znaczenia, bo wyścig ukończyło jeszcze tylko 3 pilotów z opóźnieniem wielokrotnie przekraczającym jego karne sekundy. Sebastian zajmuje obecnie w klasyfikacji generalnej 3. miejsce za Karow’em i Abadie. Dotychczasowy lider Goudriaan poddał się już na 112 kilometrze trasy i uruchomił silnik dolotowy. Spadł na 4. pozycję. Jutro ostatni dzień emocjonującej i trudnej walki. Tomasz Kawa.
Dodano: 11.11.2016Przez: Wojtek Mozdyniewicz
Macie extremalna hustawke emocjonalna.
Gratuluje dobrej oceny i doswiadczen.
Tak sie wygrywa!
Dodano: 11.11.2016Przez: Wolf The Aviator
Oglądałem z zapartym tchem. Andemy Davisovi w sumie niewiele brakowało. Był sporo przed czołówką i jakby trafił jakieś noszenie 1-2m/s to wygrałby w cuglach. Niestety nie poszczęściło mu się.
To w końcu Andy odpalił silnik czy nie? Bo z tego co się orientuję, to Oscar Goudriaan odpalił jeta. Może to o niego chodzi?
Też myślałem, że Sebastian nie doleci. Cieszę się, że jest z porządnej stali hartowany i silnika nie odpalił! Ha!
Powodzenia w finalnym locie. Jeżeli będzie. W sumie nie wiem jak wygląda prognoza na jutro. :-O
Dodano: 12.11.2016Przez: sebkaw
Wojtek. Pamiętam Ciebie, gdy byłeś takim wojownikiem. Trzymaj się w zdrowiu i dobrym nastroju. Tomasz
Dodano: 12.11.2016Przez: Simon
Ale emocje!!! Pamiętam takie Grand Prix, bodajże w Chile (?), na którym Sebastian wysunął się na czoło w ostatniej konkurencji. Może więc powtórka z rozrywki? Ale tam były góry…Ale nawet jeśli nie wygra, jest arcymistrzem. Na medal Lilienthala!
Dodano: 12.11.2016Przez: sebkaw
Tylko,że w AP ciągle twierdzą ,że jest jeszcze zbyt młody aby oni mogli występować z wnioskiem o Medal Lilienthala. Tomasz
Dodano: 12.11.2016Przez: Simon
A ja miałem (naiwne) wrażenie, że medal ten otrzymuje się za WYBITNE osiągnięcia sportowe…
Dodano: 12.11.2016Przez: Henryk Doruch
-byle by nie tak,jak zlota rybka,ktora dala radzieckiemu gornikowi medal,ale jak sie okazalo,
POSMIERTNY !
Dodano: 12.11.2016Przez: sebkaw
Wszędzie polityka.
Dodano: 12.11.2016Przez: sebkaw
Wszędzie polityka Tomasz
Dodano: 12.11.2016Przez: kris burzynski
Tomasz, dzieki ze mozliwosc sledzenia emocjonujacej walki. Trzymam kciuki i serdeczne pozdrawiam, burza