Połamany froncik zrobił sobie przystanek przy Dzikich Polach.
Na granicy tutejszych stepów funkcjonuje stare porzekadło:-Dwa deszcze w maju i będzie chleb. Jeszcze wokół stoją oczka wodne po wcześniejszych opadach, a froncik zatrzymał się w nocy i uzupełnił zasoby wody gruntowej. Żyzny czarnoziem, woda i słońce robią cuda, więc zboża i trawy rosną dosłownie w oczach a przyroda gwałtownie stroi się w kolory wiosny. Przyjemne jest takie trzykrotne witanie wiosny na przestrzeni jednego miesiąca- na Słowacji, w Polsce i nad Donem. Na dodatek dwa święta wielkanocne, bo w tę niedzielę kościół prawosławny obchodził Swięto Zmartwychstania,oraz seria świąt majowych, które w tym kraju mają dużą rangę. Dziś po lotach byliśmy na koncercie z okazji Dnia Zwycięstwa.
Meteorolodzy upojeni sukcesem poprzedniej konkurencji mieli niepewne miny podczas odprawy przed lotami. Jakiś odMeteorolodzy upojeni sukceseprysk frontu, który o świcie stał w dalekiej odległości na wschodzie nagle zjawił się u granic lotniska. Nie było to dobrą wróżbą, więc przy długości trasy ponad 200 km już przed 11-tą rozpoczęto starty z obawy przed burzami.
My musieliśmy jeszcze przed lotami dokończyć kosmetyki pożyczonych skrzydeł.
VP już nad trawą./foto CAT/
W wilgotnym powietrzu podczas wiatru około 30-40 km/h formowały sie bardzo kapryśne szybko rozlewające się chmury a wyżej szybko wędrowały po niebie gęste firany cirrusów tłumiącyh termikę, toteż nasza trójka pilotów rozważnie kontrolowała ruchy czołówki w locie pod wiatr na pierwszym odcinku. Za punktem zwrotnym była już masa powietrza o wiekszej aktywności, a podstawy
sie z 1000 do 1500 m nad poziom ziemi, więc Sebastian zdecydował się na samotny rajd. Podobnie Kuba Puławski „Prezes”, ale spadł zbyt nisko i musiał dołem gonić czołówkę. Po nawrocie nad drugim punktem jakby ktoś włączył jeta w starym Jantarze lidera wyścigu. Prędkość podróżna sięgała 180 km/h. Dostał się pod szlak, więc nie musiał krążyć. Momentalnie odskoczył od grupy pościgowej. Jednak ten ciąg chmur wypiętrzonych już na ponad 5000 m o odbiegał w bok od trasy.Pojawiły się pod nim warkocze opadów deszczu i lodu. Sebastian osiągnął około 1800 m wysokości,więc zdecydował się na bardzo daleki przeskok w kierunku szlaczku wiodącego do mety. Wygladało to bardzo dramatycznie, bo w długim ślizgu utracił ponad 1500 m i nie napotkał żadnego wznoszenia. Ryzyko opłaciło się z nawiązką. Na wysokości poniżej 300m znalazł wznoszenie w którym zaskrzypiały dżwigary.Z prędkością 6m/sek szybko osiągnął wysokość niezbędną na osiągnięcie mety. Z podniesiona kitą przedefilował nad nami do punktu dolotowego,
oraz śmignął nad linią mety. Podobny przeskok wykonał Marek Niewiadomy, ale nie udało mu się wyszukać wznoszenia i padł w pobliżu lotniska. Natomiast Jakub Puławski doszedł do wniosku, że nie ma szans na dogonienie grupy lecąc jej tropem. Kontynuował lot pod starym szlakiem. Straszyły go trochę zarznące opady, ale generalnie opłaciło się, gdyż szlak przywiódl go na trawers lotniska i pozwolił na uzyskanie dobrego miejsca. Tutejsza pogoda kryje nadal przed nami wiele tajemnic. U nas przy takich warunkach w czasie, gdy szybowce Grand Prix / około 14-ej/ dolatywały do mety wiekszość pilotów tańczyłaby jeszcze kontredansa przed startem do krótkiego wyścigu. Tu brak lasów sprawią, że nie ma kumulacji ciepła w warstwach przyziemnych i szybko kończą się warunki podczas wiatru. TK
Tu parę migawek z lotu:
https://
a tu z koncertu:
https://
Dodano: 07.05.2016Przez: Marian Walecki
Jaką już „mamy” przewagę!
GRATULACJE!
Marian ten od DIANY 2.
Dodano: 08.05.2016Przez: kris burzynski
Gratuluje kolejnego wygranego etapu. Bardzo lubie „podrozowac” z Wami.
Ndal trzymam kciuki i pozdrawiam, burza