Potwierdziły się opinie, że wrześniowy termin zawodów narzucony organizatorom mistrzostw to nieporozumienie.
Piątek przywitał nas mżawką, a chmury warstwowe nie rzedły do późnego popołudnia. Jest to typowa pogoda dla tego okresu we włoskim biegunie opadów, toteż według opinii znawców mieliśmy sporo szczęścia trafiając na dni w których zdołano rozegrać pierwsze wyścigi.Po południu przejaśniło się na tyle, że przeprowadzono przymiarki do nowej konkurencji dla szybowników wymyślonej na potrzeby World Air Games, którą należy przeprowadzić nad pustynią w przestrzeni o długości 5 km.
Natomiast Sebastian i Ricardo Brigladori wykonywali loty dla ekipy przygotowującej relację filmową z mistrzostw.
Ostatni dzień zapewnił nam znów poranne skrapianie kurzu, ale była szansa na niewielkie okno w zwartej powłoce chmur,
więc odbyła się codzienna krzątanina i celebra przedstartowa. Na odprawie bez przekonania podano dwa ostrożne warianty tras.
Podczas oczekiwania na słońce z inicjatywy Sebastiana odbyło się spotkanie pilotów, na którym zebrano uwagi i propozycje dotyczące modyfikacji zasad organizacji i rozgrywania zawodów GP.
Po południu pilot oceniający pogodę stwierdził, że widzialność zwiększyła się do 2 km, a w obszarze przejaśnienia formują się cumulusy o podstawie około 900 m nad poziom lotniska. Było to około 300 m niżej niż dotychczasowy poziom linii startu. Od zachodu zbliżała się kolejna ławica chmur frontowych, ale zdecydowano się na rozegranie krótkiego, 195 kilometrowego wyścigu, w tym okienku.
Początkowo mimo dużego zachmurzenia leciało się nawet nieźle.
Nad górami świeciło przez pewien czas słońce.
W chwiejnej, wilgotnej masie powietrza, zdarzały się nawet kominy wznoszące szybowce z prędkością 2 m/sek.
Toteż mimo niskich podstaw, uskrzydlone bractwo bez większych trudności przemieszczało się wzdłuż pierwszych grzbietów Alp.
Był nawet moment kiedy przy jednej ze ścian udało się niektórym pilotom uzyskać wysokość szczytu góry sięgającej 2000 m. Fortuna i znajomość lokalnych realiów nie sprzyjały tym razem sympatycznemu i ambitnemu Giorgio Galetto.W samotnym rajdzie ambitnie penetrował zbocza, lecz skrzydła jego szybowca nie znalazły podparcia i wylądował na lotnisku w pobliżu pierwszego punktu zwrotnego. Nie wiodło się też w tym dniu Mraczkowi.
Sebastian zdołał się wyrwać spod uciążliwej asysty 4 Francuzów skrupulatnie realizujących zalecenia Erica Napoleona /trenera/ dotyczące pilnowania naszego reprezentanta. Z przewagą wysokości uciekł kilka kilometrów przed peleton. Szczęście dopisało też grupce w której był Zdzichu Bednarczuk. Trafili na dobre wznoszenie i przed ostatnim punktem zwrotnym obaj Polacy byli na czele stawki. Brakło dosłownie paru okrążeń w umiarkowanym wznoszeniu, aby wygrać finałowy wyścig.
Jednak niebo zasnuło się znów warstwą chmur. W rejonie ostatniego punktu zwrotnego z Amannem wyszukali mizerne wznoszenie 0,2- 0,3 m/ sek. Nie dało się im jednak zdobyć wysokości niezbędnej na dolot, więc dopadła ich grupa pościgowa. Komin wygasł i Sebastian mając około 600 m nad terenem skierował się ku mecie. Brakowało jemu, oraz podążającym za nim pilotom około 200- 400 m wysokości, lecz w powietrzu frontu ciepłego zanikły już wszelkie wznoszenia. Właściwie dobrze,że się tak stało. Gdyby znalazł się jakiś ciepły bąbel i podniósł szybowce na wysokość stwarzającą szansę na pokonanie tych ostatnich kilometrów na parametrach zbliżonych do maksymalnego zasięgu szybowca,wówczas ten i ów podjąłby ryzyko dolotu gwarantowanego przez komputer,a przecież drogę do lotniska grodziło długie wzniesienie pokryte drzewami i gęstą zabudową, bez skrawka wolnej przestrzeni. które wysoko wychodziło nad dolotową ścieżkę schodzenia. Katastrofa murowana.
Nasz pilot po wylądowaniu w terenie miał sporo denerwujących chwil niepewności, bo przecież „fuksy” się zdarzają i jakaś grupa mogła przypadkowo trafić na wznoszenie pozwalające na osiągnięcie mety. W przeciwieństwie do zawodów klasycznych punkty uzyskuje tylko 9-ciu pierwszych pilotów spośród kończących wyścig, więc mimo przewagi punktowej mógłby stracić medal. Paru pilotów lecących z tyłu dołączyło do lądowiska na którym usiadł Galetto.
Kilku mocno opóźnionych zrezygnowało z wyścigu i wróciło do Varese, a wyposażeni w silniki dolotowe zamienili swe szybowce w samoloty.Zostaje pewien niedosyt. Gdyby nie restrykcje z pierwszego dnia finałów Sebastian osiągnąłby zwycięstwo. Wtedy to podczas dolatywania do mety emocje i konieczność obserwacji lecącego niżej szybowca konkurenta zamiast instrumentów spowodowały parometrowe przeniżenie przed linią mety. Zostało to zwiększone przez błąd instrumentu, oraz błędną informację o systemie pomiaru ciśnienia atmosferycznego dla obliczeń wysokości. Skutkowało to nałożeniem bardzo restrykcyjnej kary. Te czynniki wpłynęły w głównej mierze na wynik Sebastiana w mistrzostwach.
W tak silnej rywalizacji każde miejsce na podium jest dużym sukcesem,
a brązowego medalu z finałów Grand Prix Sebastian nie miał jeszcze w swojej kolekcji. O wielkim niepowodzeniu może natomiast mówić przebojowy Didier Hauss, który bronił wywalczonego przed dwoma laty, podczas mistrzostw we Francji, tytułu mistrza świata.
Od przynależności do „Klubu Zero Punktów”,
założonego przez tryskających humorem Chilijczyków, uratował go zaledwie jeden punt za 9 miejsce zdobyte w jednym z wyścigów. Zero punktów to nie ujma w tych elitarnych zawodach o bardzo ostrych zasadach punktacji obejmujacej w rozegranym wyścigu tylko 9 zawodników. Podczas ostatniej konkurencji nikt nie doleciał do mety, więc nikt nie uzyskał nawet punkcika.
Ten malowniczy obszar najwyższych Alp stwarza wczesną wiosna fantastyczne warunki do latania. Atrakcyjne warunki bywają też latem, ale wtedy trzeba się liczyć z częstymi burzami.
Lotnisko w Varese jest godne polecenia w okresach umożliwiających latanie na dużych wysokościach w skalistych górach,
bo wówczas unika się zmory męczącej uczestników tych zawodów, czyli wysokiego ryzyka katastrofy przy lądowaniu w zabudowanym terenie.
Podkreślić trzeba doskonała atmosferę mistrzostw i życzliwość co jest w dużej mierze zasługą zespołu organizacyjnego kierowanego znakomicie przez Margheritę Aquaderni/ dama w białej bluzie na zdjęciu powyżej/.
Wieczorna ceremonia zakończenia mistrzostw stała się okazją do poznania uroczej Susanny Shődel będącej obecnie sekretarzem generalnym FAI,
oraz serdecznych rozmów w gronie znakomitych postaci lotniczego świata.
Tomasz
Dodano: 15.09.2015Przez: Henryk Doruch
-cysto pieknie!
-cudowne felietony sa pozlota brazu,
GRATULACJE !!!
Dodano: 15.09.2015Przez: Adam Rozalski
Pewien znajomy szachista po szczęśliwie wygranej partii z dużo lepszym przeciwnikiem (podczas dyskusji, w której przeciwnik próbował mu udowodnić jakim to „fuksem” wygrał) stwierdził: „Pan ma rację, ja mam punkt”…
Niestety to powiedzenie można również zastosować do zawodów w Varese, które miałem przyjemność codziennie śledzić na ekranie komputera. Żelazna realizacja założeń taktycznych przez zespół Francuzów, kaprysy pogody (odwołane starty, czy też ostatni pechowy finałowy wyścig) w znacznej mierze przyczyniły się do sukcesów zawodników francuskich. W tej sytuacji brązowy medal prawdopodobnie smakuje jak złoty.. A niedosyt niech pozostanie – będzie dodatkową siłą napędową motywującą do zdobywania kolejnych tytułów.
Szczerze i serdecznie gratuluje panie Sebastianie :)))
Dodano: 15.09.2015Przez: Adam Rozalski
Nie byłbym uczciwy, gdybym nie pogratulował nowemu Mistrzowi Świata 🙂 Pan Seis wygrał 2 z tych 5 rozegranych wyścigów i pomimo handicapu, o którym pisałem w poprzednim poście, należą mu się szczere słowa uznania 🙂
Dodano: 15.09.2015Przez: sebkaw
To fakt. Umiejętność ścisłego utrzymania się za przeciwnikiem to wielka sztuka, żelazna dyscyplina i ciągła koncentracja.To jak holowanie samochodu na krótkiej lince. Często nawet współpracujące z sobą pary,zespoły reprezentacji, mimo pełnej i stałej wymianie informacji nie są w stanie utrzymać się razem na trasie.Nie ulega też wątpliwości, że piloci francuzcy to zawsze najwyższa jakość w szybownictwie. Natomiast Maksymilian Seis jest bardzo sympatycznym, skromnym, młodzieńcem, który zdobył się na wypowiedź,iż swój sukces zawdzięcza głównie Sebastianowi. Tomasz
Dodano: 19.09.2015Przez: Michał Mąkosa
Dołączam się do gratulacji i dziękuje za emocje jakie mogliśmy przeżywać sledząc każdy wyścig.