Białe skrzydła wśród ryczących smoków.
Potworny łoskot, ogromne prędkości, manifestacja mocy pogłębiona wyobraźnią, a co tu kryć – dla części ludzi żądza sensacji, są magnesem, który przyciąga tłumy wielokrotnie większe jak igrzyska w Koloseum.
W zestawieniu z ryczącymi potworami lekkie aparaty lotnictwa sportowego a tym bardziej bezgłośne smukłe szybowce nie maja szans wywarcie mocnego wrażenia.
Mimo to krótki lot Sebastian podczas Airshow w Radomiu był jak wejście smoka.
Adam Czeladzki użyczył mu na pokazy JS1 w wersji 21-metrowej, z odrzutowym silniczkiem dolotowym. Sebastian odczepił się nisko i daleko przed lotniskiem.Ci którzy go obserwowali, a znali się na lotnictwie, wpadli w przerażenie, bo byli przekonani nie doleci znad miasta.
foto JS1 – Cieśławski
Jednak silniczek niewiele większy od suszarki do włosów daje 50 kG ciągu i czyni hałas jak V-1, więc niski i bardzo szybki przelot obok wieży, oraz zwrot z naborem wysokości godny samolotu bojowego, zrobiły mocne wrażenie. Nawet dowodzący pokazami generał Drewniak w krótkich, mocnych, żołnierskich słowach wyraził swoje zaskoczenie, zdumienie i uznanie.
Patrząc na finezyjne współczesne szybowce i potężne maszyny silnikowe trudno uwierzyć, że zaledwie wiek temu prymitywne szybowczyki z patyków i szmatek rozpoczęły rozwój lotnictwa. Dodanie silnika sprawiło, że znaleziono dla tych aparatów zastosowania militarne i komercyjne a to spowodowało masową produkcję i rozwój samolotów.
Jeśli dodać odpowiedni silnik to nawet żelazko może latać. Niektóre samoloty bojowe wyglądem niewiele od niego odbiegają. Natomiast szybownictwo, królewska dyscyplina sportów lotniczych, w której napędem są siły przyrody i umiejętności pilota, idzie inną drogą. To walka o doskonałość aerodynamiczną i perfekcję konstrukcji. Dlatego tam gdzie opory powietrza w locie przekładają się na parametry statku powietrznego i rachunek ekonomiczny, sięga się po osiągnięcia konstruktorów szybowców. Dowodem Dreamliner – o doskonałej aerodynamice i sprawdzonej w szybownictwie wyrafinowanej technologii i konstrukcji kompozytowej.
Air Show w Radomiu to ogromna impreza.
Na lotnisko przybyło 180 000 ludzi, a na pewno drugie tyle obserwowało pokazy z okolicznych pól i domów. Uczestniczyło w nich ponad 400 pilotów z 22 krajów.
Kilka tysięcy osób obsługi , dziesiątki wspaniałych popisów solowych i zespołowych.
Te liczby mają swoją wymowę, toteż nie brakowało wrażeń.
Do tego możliwość obejrzenia , dotknięcia, a nawet przymiarki do fotela pilota statku powietrznego,
lub kierowcy czołgu, były niezłą atrakcją. Dlatego już wczesnym rankiem przemieszczały się ku lotnisku samochodami, na rowerach, lub pieszo, tłumy ludzi ze różnych stron Polski,oraz cały dzień formowały się długie kolejki do maszyn, które na ogół ogląda się tylko na zdjęciach.
Rojno było też na stanowisku Aeroklubu Polskiego.
Niepozornie wyglądał nasz sprzęt w sąsiedztwie wojskowych gigantów,
ale można było na symulatorze spróbować pilotowania szybowca,
doznać wrażeń lotu na paralotni używając uprzęży i magicznych okularów, oglądać filmy lotnicze.
Nasi mistrzowie byli oblegani jak miś w Zakopanem dla wywiadów, wspólnego zdjęcia i autografów.
Ten i ów spośród uczestników imprezy podchodził ze wzruszeniem do „Muchy”, bo w młodości dawała mu radość latania.
Samoloty bojowe, czy dla VIP wchodziły w zakres zainteresowań biznesowych nielicznych osób, ale wymiar general aviation i lotnictwa rekreacyjnego leży w coraz szerszym kręgu potencjalnych nabywców, toteż czas wystawców prezentujących swoje oferty z pewnością nia był stracony.
Znawcy mieli sposobność porównania rozwiązań technologicznych i parametrów poszczególnych konstrukcji.
Widać ewidentnie, że walory topowych maszyn myśliwskich są podobne. Manewry są ograniczone odpornością pilota i progów fizjologii się nie przekroczy w samolocie załogowym. Natomiast szybkość i nabór wysokości zależny jest głownie od siły ciągu silników. Gdy ta jest większa od ich masy, to po oderwaniu się od ziemi i nabraniu prędkości manewrowej mogą się wznosić pionowo. Prezentowały to wszystkie demonstrowane myśliwce. Ale moc nie bierze się z czarów.To kosztuje. Drogie są urządzenia a drewnem się nie podgrzeje tych piecyków.
Podczas deszczu skrzydło słowackiego MIG-29 służyło nam za parasol. Od sympatycznych pilotów dowiedzieliśmy się, że zużywa on w ciągu godziny 350 litrów paliwa na… jeden silnik. Natomiast, gdy włączy się dopalanie to palą tyle w ciągu minuty. Pilot z pewnością trochę przesadził, bo strażacy około 4 minut w „szybkim natarciu” napełniali nam dwa 100 litrowe kubły śmieciowe wodą potrzebną do balastowania szybowca, ale obrazuje to skalę zamiany energii chemicznej na moc.
Współczesny samolot nie wystartuje z pastwiska.Przed wjazdem na lotnisko trzeba przejechać przez wstrząsarkę dla usunięcia kamyków z opon. Po pasach ciągle krążą samochody- odkurzacze, aby ochronić samoloty przed zassaniem czegokolwiek do silnika. Ciekaw jestem jak to wygląda w zimie.
MIG nie ma tego problemu. Podczas kołowania i pierwszej fazy startu silniki tego samolotu zasysają powietrze z górnej powierzchni skrzydeł. Po osiągnięciu prędkości 200 km/ h automatycznie otwierają się klapy dolnych wlotów powietrza, dlatego ta maszyna nie ma takich wielkich wymagań odmośnie czystości pasa.
Pokazy takie robią ogromne wrażenie.
Imponuje kunszt pilotów, oraz możliwości maszyn, uprawiających podniebny balet i kreślących barwne obrazy na niebie.
Długo po imprezie zapetlają się więc między neuronami wrażenia wzrokowe i słuchowe. Wielbiciele sensacji mieli też swoje momenty. Podczas treningu jeden z pilotów przerwał nagle popis i na zdławionej mocy podchodził do lądowania przy akompaniamencie syren zespołów ratowniczych pędzących do betonowego pasa. Na szczęście awarii uległ tylko system sygnalizacyjny. Natomiast w drugim dniu przerwał pracę silnik „Błekitnego” z TVN, który filmował imprezę. Skończyło się na niegroźnych obrażeniach załogi i uszkodzeniu śmigłowca. Tomasz Kawa
.
Dodano: 30.08.2015Przez: Henryk Doruch
-co bedzie,jak Pan Sebastian zasmakuje w odrzutowcach?
\szybowce sie zaplacza!\