Chcesz mieć wodę? Zorganizuj zawody szybowcowe.
Zgodnie z tą reguła wody a nawet śniegu był podczas mistrzostw w nadmiarze. Natomiast teraz nad Finlandią usadowił się wyż i już drugi tydzień marnuje swój potencjał, bo najlepsi piloci świata po celebrze zamknięcia zawodów opuścili na kołach, promem, lub samolotem, obszary bliskie koła podbiegunowego.
Zwycięzcom będą się śniły piękne jeziora, zielone lasy i dni ze słońcem, które niechętnie chowa się tam za linią horyzontu.
Tym którym się nie wiodło raczej zapadnie w pamięć deszcz, śnieg, chłód i godziny strachu w parterowych lotach nad bezkresnymi lasami i… konwalie rozkwitające dopiero pod koniec czerwca.
Szczęśliwie mimo tak zdradliwej pogody i zagrożeń nic złego podczas mistrzostw się nie wydarzyło, więc niemiłe wrażenia i trudne sytuacje czas ubierze w piękniejsze barwy.
Także i nasz wypadek ,choć mógł mieć tragiczne następstwa, zakończył się wyjątkowo szczęśliwie i wpasował się już w kolejną zakładkę epizodów składających się na barwną historię życia.
Jak chodzi o latanie byliśmy realistami. Na równinach Sebastian traci wiele walorów, które decydowały o jego dotychczasowych sukcesach.Na dodatek w tak specyficznym miejscu trzeba sporo polatać przy różnych warunkach, aby móc stawiać właściwe diagnozy w trudnych momentach.
Tego brakło i to się zemściło. Jak na złość pogoda wystawiała na ciężką próbę zawodników. Przez Skandynawię , ciągle przetaczały się ośrodki niżowe uprzykrzając życie zimnem, wiatrami, chmurami pełzającymi po drzewach, deszczem a nawet śniegiem.
Rozgrywano konkurencje w warunkach przy których rzadko otwiera się hangary. Co znaczą parterowe loty nad ogromnymi lasami i jeziorami w parszywych warunkach nie trzeba tłumaczyć.
Mimo wszelkich przeciwności Sebastian z dnia na dzień czuł się pewniej i wygrał 3 konkurencje zyskując znaczącą przewagę.Zdawało się niemal pewne, że piękny historyczny puchar, na którym już dwa razy z rzędu wyryto nazwisko Sebastiana, po raz trzeci powędruje pod wiejską strzechę w Międzybrodziu.
W przedostatnim wyścigu zniweczyła tę szansę błędna informacja o przewidywanym dalekim wejściu bryzy morskiej, która miała wcześnie wytłumić termikę okolicach ostatniego punktu zwrotnego. Brak własnego doświadczenia nakazywał wiarę tym ostrzeżeniom i dyktował konieczność wczesnego odlotu na trasę. Skutkowało to tym, że lider i towarzyszący mu piloci na krańcowych /północnym i południowym/punktach trasy trasy musieli wykorzystywać wznoszenia rzędu 0,2- 0,3 m/sek.w niedostatecznie podgrzanym nadmorskim powietrzu. Główni konkurenci lecący około 40 minut później też nie mieli miodów, ale nawet niewielki wzrost temperatury powietrza na przestrzeni 40 minut dzielących ich od fortpoczty sprawił, że decydujących miejscach pojawiły się już cumulusy ze wznoszeniami 0,9-1,5 m/sek a przez to mieli kilkakrotnie krótsze postoje na tankowanie energii potencjalnej. Trafił się nawet bardzo przyzwoity komin przy feralnym brzegu Zatoki Botnickiej, co bardzo ułatwiło im przebrnięcie przez usiany jeziorami obszar słabych wznoszeń w pobliżu ostatniego punktu zwrotnego.
Trudno.Nie zawsze świętego Jana, a srebrny medal wywalczony w tak dramatycznych okolicznościach jest wielkim sukcesem i ogromnie satysfakcjonowałby każdego z zawodników stojących poniżej podium.Nasza trójka w klasie standard świetnie współpracowała ze sobą, toteż wszyscy lokowali się w czołówce, ale w 5 konkurencji do mety dolecieli jedynie: Sebastian, Tomek Krok i Belg Schmelzer. Mimo spektakularnego zwycięstwa, konkurencja ta dała tylko 3/4 zamiast 1000 punktów, bo nie ukończyła wyścigu odpowiednia ilość zawodników.
Paweł Wojciechowski/ na zdjęciu z prawej, z tyłu Janek co wszystko potrafi, ucho Tomka, szef ekipy Mateusz Jedral i Sebek z kobietami życia/ został pokonany przez pogodę już na 60 kilometrze trasy i stracił około 600 punków, co odebrało mu szansę na dobry wynik. Zdołał on dotrzeć ostatecznie do 19-go miejsca a Tomek zakończył mistrzostwa na doskonałym 5. miejscu przy liczbie 42 zawodników w tej klasie. Sebastianowi brakło zaledwie paru punktów do powrotu na złotą pozycję.
foto.T.Bartkowiak
Bardzo staranie przygotowywał się do swego debiutu w mistrzostwach Łukasz Błaszczyk/w prawo od szefa/ reprezentujący Polskę z Jakubem Barszczem w klasie club/w lewo od szefa /. Jednak fatalna pogoda przytopiła ich już w pierwszej konkurencji. Jakuba deszcz posadził na 33 kilometrze trasy a Łukaszowi chmury także zagrodziły drogę do mety. Potem mieli już bardzo dobre wyniki, ale nie zdołali odrobić wysokich strat punktowych. W tabel końcowej Łukasz otwierał drugą dziesiątkę pilotów a Jakub ulokował się dwa miejsca niżej przy 38 rywalach.
W klasie dwumiejscowych szybowców mogła brać udział tylko jedna załoga danego państwa, toteż rywalizowało tutaj tylko 16-cie załóg. Tu wespół z Mikołajem Zdunem latał nasz najbardziej doświadczony pilot Janusz Centka/ obaj w kapeluszach/. Janusz był jedynym spośród naszych pilotów, który znał Finlandię. Grano mu tutaj mazurka na zakończenie mistrzostw, toteż jego relacje i spostrzeżenia z poprzednich trzech pobytów były bardzo pomocne. Ale nawet takiego asa zwodziły tegoroczne harce pogody. Podczas trzeciej konkurencji tak on jak i nasi piloci z kasy standard znaleźli się koło Lahti, gdy nad tą okolicą rozsiadła się bardzo rozległa burza i zakryła koła nawrotów.Janusz musiał ratować się z opresji silnikiem. Sebastian, choć ze swymi partnerami wleciał przez deszcz tylko minimalnie do koła nawrotów, musiał długo walczyć w dramatycznych okolicznościach, aby obronić się przed spotkaniem z lasem. Gdy się wreszcie odbili od feralnego miejsca spotkali Szwedów i kilku innych spóźnionych pilotów. Ci nie wiedząc, że nie powinni tam lecieć zagłębili się w opad.Jednak, burza w tym czasie tak się rozrosła, że zaczęła zasysać do siebie także powietrze po stronie zacienionej. Utworzył się wał nawałnicowy, który spóźnialskim zafundował błyskawiczną jazdę daleko w głąb koła nawrotów i powrót do normalnych warunków. Przegrani wygrali, a liderzy walczyli o przetrwanie.
/Należny podział miejsc według Marty/
To stanowi o dramaturgii szybownictwa, ale taka loteria i pogoda w jakiej poza zawodami z powodu wysokiego ryzyka nie lata się na przeloty, powoduje ogromne obciążenia psychiczne i czasem deformuje wyniki.W klasie dwumiejscowej zademonstrowano nowy szybowiec AS 32, z wytwórni Aleksander Schleicher , pilotowany przez Achleitnera z Austrii. To on przed laty zajął miejsce Sebastiana, gdy złodziej kradnąc aparaty z dokumentacją lotu pozbawił naszego debiutanta pierwszego tytułu mistrza Europy. Nowa konstrukcja prezentuje się elegancko, co jest dobrą tradycją tej firmy. Obciążenie powierzchni 35 – 54 k/m2 , trzy wersje silników startowych, skuteczne klapolotki ułatwiające krążenie i dobre osiągi wróżą powodzenie i długą karierę tego szybowca
Deszczowa pogoda cieszyła ptactwo wodne i …Brytyjczyków, bo u nich dominuje ten typ aury. Ich team osiągnął sukces w rywalizacji zbiorowej . Francuzi nie oglądali się teraz na ranking i sięgnęli po „nizinny” zestaw pilotów co dało im 2 miejsce. Dobrze sobie też radzili w tych warunkach klimatycznych, co oczywiste, Skandynawowie i mieszkańcy Niderlandów.
Między nimi na 4 -ej pozycji ulokował się nasz zespół. Bywało lepiej,ale przecież w mistrzostwach brało udział 21 reprezentacji narodowych a niespodzianki pogodowe psuły szyki. Z pewnością nie są zadowoleni ze swych wyników Niemcy. Ich flaga ani razu nie załopotała nad podium mistrzostw, a przecież jak zawsze byli perfekcyjnie przygotowani i wyposażeni. Jak zawsze mieli w obsłudze tak bardzo potrzebnego tutaj meteorologa. Ich drużynę stanowili doskonali piloci, ale nawet odwieczny rywal Sebastiana „Super Mario” /Kiessling/ miał mnóstwo kłopotów i dopiero w ostatniej konkurencji udowodnił,iż pogłoski o spadku jego formy były przedwczesne.
Na kursie Sebastiana Leszno. To już 3-ci w tym roku występ na najważniejszych zawodach szybowcowego świata. Tym razem będzie tańczył z „Dianą” w klasie 15-metrowej.
A tu podpowiedź dla Antka Nowaka. Tomasz Kawa
Dodano: 18.07.2014Przez: Beata S-Sienkiewicz
GRATULACJE 🙂