Hałas zgiełkliwego miasta nie potrafi powstrzymać znużonego wędrowca przed zaśnięciem w środku dnia,
ale wędrówka przez strefy czasowe powoduje zaburzenia snu, toteż Morfeusz nie dotrzymał mi towarzystwa do świtu. Tu nikt się nie śpieszy, więc poza kaszlem współmieszkańców żaden dźwięk nie zakłóca ciszy głębokiej nocy.Dopiero przed brzaskiem, najpierw nieśmiało, potem coraz częściej, z różnych stron dobiegają pojedyncze dźwięki dzwonów i dzwonków. To ci którzy wstają wcześniej, aby dowieźć zaopatrzenie do swoich odbiorców, albo rozstawić tysiące drobiazgów na swym straganie w ten sposób dają niebiosom znaki o swym istnieniu i choćby na kilka sekund przystają przy rozstawionych tu co parę kroków świątyniach i kapliczek prosząc o pomyślny dzień. Jedni palią świeczki, lub trociczki modląc się przy tym czołobitnie jak muzułmanie, innym wystarczy pogłaskanie posążka i posypanie głowy płatkami żółtych aksamitek jakimi obsypuje się wszechobecne posągi i figurki.tu
Niedziela jest tu poniedziałkiem. Determinację zespołu pogłębiały dolegliwości chorobowe,toteż po podzieleniu zadań na trzy grupki z energią przystępujemy do działania.
Krzysztofa i Sebastian to już rezydenci miejscowych ministerstw i urzędów, toteż postanowili przyśpieszyć tempo wędrówek kolejnych pism. Dla przejścia faksu z biura do biura potrzeba kilku dni a pisma z biurka na biurko około3 dni, toteż korzystając z pozytywnych relacji personalnych spróbowali wzięli sprawy dosłownie w swoje ręce. Ku zdumieniu gnuśnego agenta od spraw transportu w jednym dniu zaliczono 13 biurek a szacowane to było na kilkanaście dni. Z kolei Justyna i Mirek Kubiczek,oraz ja zaliczyliśmy marszobieg przez wypełnione smrodem,kurzem,oraz kaskadami ludzi i maszyn ulice,aby w miarę atrakcyjnym miejscu zrealizować nagranie dla TV.Nagranie to jedno,ale aby wysłać kilka plików po kilkanaście sekund straciliśmy kilka dni i nocy teoretycznie internet był,lecz gdy w hotelu przebywała grupa chińska ,lub japońska należało o nim zapomnieć, bo nawet małe fragmenty komputer mielił przez parę godzin i często zdarzało się ,że po osiągnięciu niemal całego transferu dochodziło do przerwania transmisji, albo awaria prądu. Ale u nas na wsiach też nie jest różowo. Potem do wieczora znów uprawialiśmy slalom w masce przeciwpyłowej,by znaleźć sposób na przystosowanie instalacji służącej ładowaniu butli tlenowych do miejscowych rozwiązań. Sebastian przed odlotem zadbał przezornie, aby w wyspecjalizowanym warsztacie wykonano mu instalację uwzględniającą różne typy zaworów butli tlenowych,lecz okazało się że tu jest jeszcze inny system. Trzeba było rozeznać temat i znaleźć kogoś kto mógłby wykonać dodatkowe połączenie z butlą.Sprawa wydawała się beznadziejna,bo nikt nie potrafił nam wskazać zakładu zdolnego do wykonania takiego elementu a nawet butli gdzie moglibyśmy poznać tajniki konstrukcyjne.
Na szczęście trafiliśmy n a szpital na którego dziedzińcu stała cała bateria przedmiotów pożądania. Personel izby przyjęć z ogromną życzliwością starł się nam pomóc, więc ochoczo pomagali przy dokonywaniu pomiarów interesujących nas elementów a nawet zaprosili na salę chorych abyśmy mogli sfotografować szczegóły.Przy okazji dowiedziałem się , że brat jednego z sanitariuszy studiuje na AGH w Krakowie, a nasze samopoczucie podbudowało to,że są w świecie kraje w których stan szpitali jest gorszy od będącego rzeczywistością wielu naszych powiatowych lazaretów.
Znaleźliśmy też warsztat ślusarski. Wyglądał jak kuźnia w piekle, a pracownicy jak zastępcy Belzebuba, ale sypały się iskry, łomotały młotki, a była nawet tokarka, frezarka i prasa hydrauliczna. Przyjęto zamówienie, ale w nocy olśniło mnie jak Buddę, że w tych warunkach nie są oni w stanie wykonać tak precyzyjnego elementu, więc powędrowaliśmy znów do szpitala. Okazało się, że mechanicy mają zepsuty reduktor, więc wystarczy wykręcić jego samczą końcówkę i dorobić zwykły łącznik. Załatwiliśmy sprawę jak należy, ale nim wyszliśmy poza bramę dopadli nas ci chłopcy i poprosili, abyśmy uzgodnili transakcję z szefem. Ten wysłuchał wszystkiego i poszedł z nami piętro wyżej, do swego zwierzchnika,a z stąd całą gromada jeszcze wyżej do głównego administratora. Wszyscy bardzo przyjaźni i mili, lecz każdemu od nowa trzeba było tłumaczyć wszystko. Medytowali, naradzali się, lecz w końcu oświadczyli, że nie mogą nam sprzedać tego kawałeczka złomu. się jednak, że w magazynie szpitalnym jest kompletny reduktor, a drugi w zaopatrującej ich instytucji. Ja nie mogę tam kupić,ale oni mogą, lecz to potrwa. Dziwne? Nie tak bardzo.Przecież było tak i u nas, kiedy ramkę z rozbitego lustra musiała kasować specjalna komisja inwentaryzacyjna. A że tu nawet kalendarze inaczej odliczają czas…
Dodano: 06.12.2013Przez: Józef Kowalczuk
Zycze wytrwalosci w „zalatwianiu” formalnosci, trzymam kciuki za powodzenie „misji”.
Dodano: 07.12.2013Przez: Adam Sadowski
Jak widać Klaus Ohlmann ma podobne problemy:
http://static.squarespace.com/static/525babc7e4b0804fa2596c8c/t/52775ad6e4b0c2eac22eae84/1383553752644/WORKSHOP.JPG?format=1000w
Dodano: 07.12.2013Przez: Adam Sadowski
Może się Wam przyda: http://www.swagelok.com/downloads/webcatalogs/EN/DIN%20477.pdf
Dodano: 07.12.2013Przez: Mieszko
Jestesmy duchem z Wami!
Dodano: 07.12.2013Przez: Henryk Kozłowski
w pewnym momencie, się skończy ten bałagan, i Sebastian będzie mógł latać, Pozdrawiamy z Argentyny
Dodano: 09.12.2013Przez: Andrzej kozminski
Czyzby material na nowa ksiazke? Pozdrawiam serdecznie z przedswiatecznego toronto!
Dodano: 11.12.2013Przez: Bronisław.Czapski
NA TOMKA , KTORY ZJAWIŁ SIE W NEPALU ABY POMOC SEBKOWI. NIE MA SILNYCH.
TAM GDZIE JEST TOMEK,TAM WSZYSTKO MUSI SIE W 100% UDAĆ.
POZDRAWIAM SERDECZNIE
ORION