Paskudne, poszarpane wiatrem noszenia. Ogromny tłok przed startem i na trasie.
Tak można podsumować kolejny dzień latania. Wygrali znowu piloci, którzy potrafili wyczekać i dopaść na trasie pracujące teamy. Było ich trzy. Pierwsi polecieli Francuzi i bez towarzystwa dotarli do mety. Następnie odeszliśmy my i niestety dogoniły nas szybowce z Anglii i Włoch, ostatnią grupę poprowadzili Niemcy. Ponieważ był straszny tłok dzisiaj była bardzo duża narada kapitanów co z tym zrobić. Oczywiście nic nie da się na to poradzić, ale zabronili krążenia w lewo w promieniu 10 km. Dla odmiany zezwolili „wdryfować” z kominem w tą strefę, co przy tym wietrze oznacza, że przedryfujemy w kominie przez całe 10 km i stale będziemy krążyli w prawo, jeśli ktoś tak rozpocznie.
P.S.
Moje trzy grosze.
Wreszcie ciepło, ale każdy ma już dość wiatru i na usta cisną się słowa :-Nie szumcie wierzby nam…Wprawdzie partyzanckie działania mamy raczej już za sobą, bo już chyba naprawiliśmy wszystko co było do naprawienia i uładziliśmy swoje sprawy, lecz deprymujący wiatr nie milknie i zmienia zawody w loterię. Niebo bez skazy, przez większą część dnia depczemy uszy własnego. Błota zmieniły się w pękający czarny beton gdyby nie wiatr, to przy takim nagrzaniu gruntu nawet na bezchmurnej byłoby przyzwoite latanie, ale w koronach drzew parkingu ciągle huczy jak w górach przy wietrze halnym a po wyschniętych polach ścigają się zagony pyłowe.Przy takiej pogodzie w Polsce nawet podczas zawodów nie zdejmuje się kłódek z wrót hangarów. Chory na nieuleczalny optymizm task setter ciągle wyznacza ambitne trasy i zmiany zadań na starcie stały się codziennym ceremoniałem. Wczoraj starty otwierali piloci klasy światowej i club. Mieli jeszcze w miarę normalne warunki pozwalające na osiąganie wysokości rzędu 800-1200 m nad terenem, ale piloci klasy standard już po odczepieniu bawili się w agrolotników i spuszczali nadmiar balastu. Warunki pogarszały się szybko, bo wiatr od północy porzucał górą cieplejsze powietrze a przy ziemi zwiewał te warstwy, które miały ochotę uformować komin.Pełzali z prędkością turystów rowerowych a o wyniku decydowało przypadkowe trafienie w lepszy komin. Dlatego na zdjęciach wykonanych przez Sebastiana widoczne są pola i kombajny a rzadko pojawia się horyzont.Dziś jeszcze gorzej. Nasilił się wiatr, nadal bezchmurnie , choć wzdłuż wybrzeża i dzisiejszej trasy ślizga się gigantyczna burza. Miejmy nadzieję ,że jej kowadło nie przykryje obszaru lotów. Zawodnicy zdryfowali na wschód z wiatrem. Gdyby, jak niegdyś, wyznaczano trasy docelowe,lub otwarte piloci mieliby bezpłatny i szybki dolot nad plaże Atlantyku , ale to nie te czasy i czeka ich ciężki powrót pod szalejący wiatr.Najtrudniej w tych warunkach będą mieli piloci klasy światowej, bo super komórka burzowa nasila wiatr,a do jej skłębionego centrum dającego szansę na jazdę wzdłuż czarnej ściany nie ma żadnego dostępu.Nawet nie widać jej pod rozwiewanymi górą pióropuszami, oraz pasmami chmur średnich i niskich, uformowanych wokół jądra tego giganta. TK
Dla ciekawych kilka zdjęć z wczoraj.