Gallery
dsc_9257

Samotny rajd

[fb_button]

Ranek nie różnił się od poprzednich i już po paru minutach krzątaniny przy sprzęcie można było wyżymać koszulę.

Nie da się też zapomnieć o nakryciu głowy.Jednak analiza zdjęć satelitarnych i danych meteorologicznych dowodziła zmian w atmosferze. Potwierdzał to meteorolog zawodów i Estończyk Elmer , z którym od kilku miesięcy współpracuje Sebastian przy opracowywaniu matematycznego modelu prognozowanie pogody dla szybowników. Północna część Teksasu pozostawała w obszarze suchego wyżu, nad południową częścią zalegało wilgotniejsze powietrze a od Florydy i niezawodnej jak chodzi o deszcze i burze Luizjany po drugie skupisko burz stał front, który w godzinach popołudniowych mógł się nasunąć nad Uvalde. Zaiste od  rana po północnej stronie lotniska widać było grubą warstwę chmur wysokich a w miarę rozwoju termiki rozwinęły się burze polewające dość obficie spragnioną wody roślinność. Przed wieczorem skłębione  fortpoczty frontu podsunęły się na skraj miasteczka i cieszyliśmy się, że widoczne strugi obfitego deszczu rozwiążą problem kurzu, lecz  ustawione liniowo chmury nie zmieniły swej pozycji i po zrzuceniu wodnego balastu szybko odparowały odsłaniając niebo pełne gwiazd. Nic dziwnego, że jedna z nich, pewnie Jutrzenka, znalazła swe miejsce na dumnej fladze Teksasu, która od trzech dni jest w posiadaniu  naszej drużyny- zespołowego lidera mistrzostw. Wczoraj nasi piloci Dian mieli komfortową sytuację. Sebastian startował z  trzeciego a Tomek Rubaj z czwartego miejsca w kolejce.Mieli więc wreszcie sporo czasu na przegląd warunków przy lotnisku i kołujące po asfalcie samoloty nie wzbudzały burz piaskowych. Naszej propozycji zraszania ziemi na pasach lądowanie  nie zaakceptowano, więc piloci i obsługa szybowców z końca kolejki nadal przeżywają saharyjskie atrakcje. Dziś nas to czeka. Wszystkim klasom wyznaczono trasy na południu  z  okręgami nawrotów. Zagrożenie burzowe i  niepewność odnośnie warunków na południu ponaglały pilotów, toteż nie było zbyt długich manewrów nad lotniskiem. Tym razem Niemcy zdecydowali się na dość wczesne jak na Teksas odejście na trasę, a za nimi  w parominutowych odstępach paradowały kolejne grupy. Straszył front, ale warunki na południe od niego wydawały się stabilne, toteż  Sebastian i Tomek zdecydowali się na odlot niemal pół godziny później. Nie śpieszył się także Wiktor Koźlik w klasie otwartej. Piloci 18-ek  nie mieli takich dylematów, bo ich pierwszy odcinek wiódł na wschód po skraju frontu, a oderwali się od ziemi pod koniec kolejki, więc zaraz  po zebraniu się w gromadę  odrzucili cumy. Po odmeldowaniu się na trasę Tomek nabrał wątpliwości odnośnie prawidłowego przekroczenie  linii startu i zawrócił. Równoległy do frontu wschodni wiatr akurat przygonił pasmo innego powietrza przy lotnisku powstawały tylko postrzępione chmury za słabnącymi wznoszeniami. W tej sytuacji Sebastian zdecydował się na samotny rajd. Po przebyciu tej mielizny zameldował Tomkowi, że na  30 kilometrze trasy warunki zdecydowanie poprawiają się a  pierwsza dobrze zbudowana chmurka dała mu wznoszenie ponad 3 m/sek. Zwycięzcom  poprzedniej konkurencji montują marker, toteż miałem sposobność obserwowania lotu Sebastiana. Podczas  pokonywania 200 – kilometrowego odcinka na południe  nie miał potknięć, trzymał się wysoko i  na skraju obszaru nawrotów zrównał się z Francuzami i Brytyjczykiem, którzy odlecieli kwadrans wcześniej. Sebastian zawrócił w połowie cylindra, bo bliżej morza warunki nie wyglądały zachęcająco. Kolejne koło nawrotów wyznaczono tej klasie  na zachodzie, przy granicy z Meksykiem,  a następne na wschodzie pod San Antonio co tworzyło trasę w kształcie ósemki złożonej  z dwu trójkątów. Francuzi i  pozostałe szybowce z markerami  nie zagłębili się zbyt daleko w drugim obszarze  nawrotów i ledwo skrajem trzeciego powędrowali do domu, natomiast krzyżyk szybowca RP  dotarł  do skrajnej części cylindra przy Rio Grande ślizgał się długo po południowym krańcu ostatniego okręgu. Przy nazwisku Sebastiana w tabeli pilotów dość często pojawiała się cyfra ponad 2000 co świadczyło o tym, że wykorzystuje mocne kominy. Byłem pewien, że uzyskał bardzo dobry wynik. Nie było jednak wiadomo co osiągnęli Niemcy i Austriacy, oraz towarzyszące im szybowce, bo nie mieli markerów, a samotny jeżdziec stoi na przegranej pozycji wobec dobrze współpracującego zespołu. Gdy ogłoszono pierwsze wyniki Sebastian zmarkotniał, gdyż  Sturm osiągnął prędkość ponad 142 km/h , zaś komputer Sebastiana wskazywał zaledwie 138 km/h. Dawało by to stratę około 180 punktów. Minorowy nastrój  podczas  toalety ubierania Diany w nocne stroje przerwały dopiero głośno artykułowane gratulacje Hartmana, który  pokrzykiwał ze swego stanowiska machając tabletem. Okazało się , że Sebastian uzyskał najlepszy wynik,blisko 150

km/godz.  a jego komputer uprościł sobie sprawę licząc trasę od środków okręgów, toteż z uśmiechem na twarzy zjawił się na wieczornym  przyjęciu  jakie przygotowali nam , ekipie rosyjskiej i dla części niemieckiego zespołu nasi opiekunowie  z tego sympatycznego miasteczka.

Nasza dobrodziejka i gospodyni Loraine  przygotowała pyszne ciasteczka a Howard od rana uczestniczył w opiekaniu smakowitej wołowiny, oraz sposobieniu miejscowych specjałów

Tomasz

 

 

 

 

 

Komentarze

Dodano: 11.08.2012Przez: Andrzej I Max Załuska

lec SEBASTIAN lec !

© Copyright by Sebastian Kawa

Realizacja: InternetProgressProjekt: Elzbieciak.com