Minął czas przeznaczony na dostosowanie się do
odmiennego klimatu, adaptację do strefy czasowej, zapoznanie się ze specyfiką klimatu, oraz warunków do latania bezsilnikowego, przyswojenie obrazu okolicy i poznanie rzeźby terenu. Najłatwiej przebiegło przestawienie zegara biologicznego. Zmęczenie dwoma dobami podróży spowodowało, że po osiągnięciu celu każdy padał na nos, a przesunięcie pory dnia o 7 godzin do tyłu sprawiało początkowo senność w normalnym szczycie aktywności, lecz efekt jest taki, iż wszyscy kładziemy się spać jak grzeczne dzieci, zaraz po zachodzie słońca.
Klimat robi swoje, bo pokazał swe gorące oblicze w centrum stacjonarnego wyżu. Lilka Wójcik w pierwszym dniu próbowała się nawet opalać,ale w następnych dniach nie wysiadała z klimatyzowanego samochodu. Ten upał obezwładnia, zwłaszcza gdy jest jakaś dłubanina w palącym słońcu, dokucza kurz a organizacja startów karygodna. Wszyscy nabrali szacunku do wody i nabrali afrykańskich nawyków, które przymuszają do noszenia jej zapasów, a w miejscowym Wallmart zniknęły uczestnicy zawodów wykupili cały zapas pojemników izolacyjnych i przenośnych lodówek.
Piloci dość dobrze rozeznali warunki latania, ale tylko przy pogodzie bezchmurnej,lub z niewielką ilością chmur, lecz nie mogą powiedzieć cokolwiek na temat prognozowania warunków, gdyż na tym wykłada się najlepszy miejscowy ekspert. Zamieszanie powoduję bliskie sąsiedztwo Zatoki Meksykańskiej i skalistych gór za rzeką Rio Grande. Teksas nie pokazał nam jeszcze swego oblicza z burzami, które potrafią generować tornada i sypnąć gradem wielkości jaj. Ślady takiego powitania nosi samochód Wiktora Koźlika. Wiktor zdołał szczęśliwie ochronić przed uszkodzeniami swego Nimbusa a ta lekcja sprawiła, że z miejscowych sklepów zniknęły karimaty i folia bąbelkowa.
W tych warunkach nie wytrzymują urządzenia techniczne i ujawniają się wady sprzętu. Ręce opadają, gdy człowiek wypoci litry wody i dostaje kurczów mięśni przy usuwaniu w skwarze namęczy jakiejś usterki, a za chwilę ujawnia się następny problem. Tomek męczy się z hamulcami i radiem. W szybowcu i osprzęcie Sebastiana wymieniliśmy już chyba wszystkie drobne detale: listwy, dętki, przewody i uszczelniacze. Wydawało się, że już wszystko za nami a tymczasem wczoraj coś się stało z systemem otwierania zaworów i Sebastian musiał lądować z pełnym obciążeniem bo nie był w stanie spuścić wody balastowej. Dobrze, że nie przytrafiło się mu lądowanie w terenie przygodnym , lecz na asfalcie. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności dzisiaj nie latamy, lecz po paradzie otwarcia znów czeka nas cholerna dłubanina w piekielnym upale. Ciekawe czy zdołamy się z tym uprać. Nie narzekają też na brak zajęć Włosi. Gastnerowi zepsuł się hamulec kółka i omal nie wrąbał się w szybowce, które wylądowały przed nim.
W polskiej mentalności jest ciągle żywy kult Ameryki. Faktycznie wiele rzeczy można im zazdrościć i podziwiać. Jednak z pewnością nie należy do nich organizacja lotów. Mają dostępne duże lotnisko komunikacyjne z pasem startowym i szeroka drogą kołowania o długości ponad 2 km a tak bezmyślnie rozplanowano manewry na lotnisku, że przez okres ponad dwu godzin po ustawieniu szybowców na starcie musimy się prażyć w skwarze i dusić w tumanach pyłu wzniecanych przez wiatr, kominy termiczne i samoloty. Asfalt tak się nagrzewa, iż trzeba przy ustawieniu szybowca polować na białe linie, aby na skutek nagrzania nie rozsadziło koła. Miejmy jednak nadzieję, że z biegiem czasu wszystko dojdzie do normalności. Jak dotąd wszelkie uwagi i skargi są traktowane jak pretensje przedszkolaków. Tomasz
Dodano: 05.08.2012Przez: Zdzisław Bednarczuk
Wspaniale obaj opisujecie rzeczywistość bez koloryzowania panujacych u was warunków.Od dzisiaj będe inaczej patrzył na nasze afrykańskie upały rzędu 35st i z pokorą na przytrafiające sie na naszych lotniskach drobnych szybowcowych awarii.Zdjęcia wspaniałe,warunki wspaniałe,prędkości fantastyczne oby wam sprzyjały przez całe zawody za co mocno trzymam kciuki
Dodano: 07.08.2012Przez: TZ2
Świetne relacje! Powodzenia dla całej ekipy!