Choć monotonne szlifowanie skrzydeł nie jest formą rozrywki, trzeba sobie wmówić plusy takiej roboty.
Nie trzeba obcinać paznokci. Wzmacnia się układ kostno-mięśniowy. Wzmożone spalanie pozwala na rozluźnienie dyscypliny żywienia. A gdy się człek dostatecznie umęczy to i sen ma lepszy.
Drobiazgowe sprawdzanie skrzydeł jest na szczęście pocieszające. Wygląda na to,że nie ucierpiały głębsze struktury i nie ma takich odwarstwień skorupy od pianki wypełniającej, które zagrażałyby wytrzymałości szybowca.
Wszystko wskazuję na to, że uszkodzenia są skutkiem przegrzania.
Efekt mozolnej pracy Sebastiana jest znakomity. Po zeszlifowaniu bąbli, fal , rowków, które powstały w wyniku deformacji pokrycia, w niektórych miejscach jest laminat zamiast lakieru,
ale powierzchnia skrzydła jest gładsza niż była po opuszczeniu fabryki. Dziś szybowiec miał test wytrzymałości podczas lotu z prędkościami ponad 250 km/h. Zniósł to dobrze.
Ścigano się na trasie 346 km podobnej do chorągiewki z trójkątnym wcięciem.
Pierwszy odcinek wiódł na północ wzdłuż znanego już pasma nad Pacyfikiem,
ale potem zębate odcinki zmuszały zawodników do poprzecznego przechodzenia przez skalne grzebienie, czasem nawet nad chmurami, oraz trzykrotnego schodzenia w doliny.
Stawiało to oczywiście w uprzywilejowanej pozycji znających każdą skałę pilotów chilijskich, ale pozostali mieli niezłe ćwiczenie doskonalące umiejętności latania w górach.
Sebastian dobrze radził sobie z pułapkami na trasie. Lecąc niezależnie otrzymywał się stale przed głównym zespołem.
O wyniku zadecydowało ostatnie 100 km. Naszemu pilotowi zysk dał długi przeskok w okolicach Santiago- bezpośrednio na skalne zbocza za południowymi krańcami metropolii. Mocne wznoszenia żaglowo-termiczne szybko wyniosły go do poziomu grani. Logika górskiego latania podpowiadała kontynuowanie lotu na południe wzdłuż grzebienia i dopiero na wysokości punktu zwrotnego odejście w dolinę. Szablon ten zastosował ścigający Sebastiana Rene Vidal,ale stracił na tym. Skały dawały mu podtrzymanie, lecz bilans popsuła duża utrata wysokości przy niemal prostopadłym dolocie do punktu przez obszar duszeń. Nasz pilot wypatrzył z daleka zdrowy cumulus nad punktem w dolinie. Poleciał na wprost, bo zamglenia wskazywały na szansę wykorzystania wznoszeń słabszych kominów układających się na drodze do chmurki. Tak było, a chmura zafundowała mu przyzwoity komin dolotowy i zwycięstwo w konkurencji. Tomasz
Dodano: 06.01.2018Przez: kris burzynski
Gratulacje! Trzymajcie Tempo dalej! Pozdrawiam, burza
Dodano: 06.01.2018Przez: Simon
Gratulacje, gratulacje – pierwsze dla mistrza latania, drugie dla mistrza słowa :)! Już się nie mogę doczekać początku wyścigów.
Dodano: 06.01.2018Przez: WG - Łpopń
A może na stałe wprowadzić do programu MS szlifowanie i polerowanie szybowca skoro tak dobrze mu idzie.
Dodano: 06.01.2018Przez: Marek Walkowiak
gratulacje ! Świetna relacja , piękne zdjęcia , dzięki.
Dodano: 06.01.2018Przez: Marek Łuczak
Cały czas trzymam kciuki i pozdrawiam
Dodano: 08.01.2018Przez: Marian Walecki
Jak zniosły podróż pozostałe szybowce ?
Marian W.
Dodano: 09.01.2018Przez: sebkaw
Dobrze.