Gallery
dsc_9262

Ostry sprint

[fb_button]

Nie od dziś wiadomo, że meteorologia jest nauką ścisłą rzuconą na wiatr.

W pierwszym dniu chmury miały całkowicie zaniknąć po zdryfowaniu frontu na wschód a było ich zbyt dużo i Oszust oszukał pilotów naciągając na szczyt wilgotny kaptur.W kolejnym dniu powietrze w ciepłym wycinku niżu było już tak suche, że według prognoz i wyliczeń nie było szans na rozwój choćby drobnych fractocumulusów, jakie w takich warunkach tworzą u nas tylko pierwsze kominy zabierającą wilgoć z porannej rosy. Jednak rzadko spotykane upały sprawiły,że w obszarze obniżonego ciśnienia bez inwersji osiadania, była szansa na powstanie układu charakterystycznego dla Australii, Kalahari, czy innych gorących miejsc. Tam najlepsze warunki do latania powstają w suchym niżu. Jeśli słońce przypali  warstwę przyziemną tak, że gorące bąble  zdołają  wyrwać się ponad przyziemną stęchliznę, wówczas wędruje sobie bardzo wysoko, bo  nic ich nie hamuje.

Tak się stało.Brak wiatru sprzyjał powstawaniu lokalnych piekiełek w eksponowanych ku słońcu dolinach.Mirek Kubiczek podczas chłodzenia się w Sole stwierdził, że jej lodowate zwykle wody osiągnęły rekordowa temperaturę 28°C a kamienie parzyły  jak na Saharze. Na dodatek nad przegrzanym  Liptowem, oraz doliną Martina wytworzył się maleńki obszar  cyklonalny z układem zbieżności . To sprawiło,że podczas  odliczania czasu startu do wyścigu, jakby na zamówienie, wykwitły  przed zawodnikami  piękne cumulusy. Lecący ku Wiedniowi Cypis widział nawet  budujące się w pobliżu  cumulonimbusy. W poprzednim dniu spłaciła się Sebastianowi ostrożność Nie dał się oszukać  Oszustowi na którym był punkt zwrotny. Na widok ciemnych chmur  zatrzymał się  między Babią Górą a Pilskiem i kumulował  energię  nabierając  cierpliwie wysokości  w niezbyt okazałym wznoszeniu. Dzięki temu  zdołał  przelecieć przez  zakryty chmurami  punkt zwrotny i dolecieć do mety. Z kolei w następnym dniu opłaciło mu się ryzyko. Cała stawka dość równo osiągnęła półmetek trasy, ale wszyscy z wyjątkiem Sebastiana zatrzymali nad Baranią Górą, aby nabrać wysokości przed skokiem nad Doliną Żywiecką. Potem polecieli klasycznie wzdłuż granicznych grzbietów ku Babiej Górze. Niby logicznie, ale czasem wychodzi inaczej. Sebek skoczył na wprost na przełęcz za Korbielowem i ze stosunkowo niewielkiej wysokości wygarnął piękne wznoszenie 4,4 m/sek. Szybko wyjechał na pięterko gwarantujące  ukończenie trasy. W kilka minut później winda jeszcze pracowała, ale cudzoziemcom zaoferowała już tylko 2,5 m/sek.

Ot , zbójnickie prawo … Swoim pomagają nawet leśne ostępy. W tej sytuacji miejscowy harnaś osiągnął piękną jak na tę część Europy prędkość średnia 142,6 km/godz. ale pozostali piloci też mieli niezłą jazdę i satysfakcję z ładnego lotu.    Tomasz Kawa

Poleciał. Kilka godzin spokoju…

 

 

 

 

 

 

Jeszcze tylko kilka rad taktycznych

 

 

 

 

 

Tu też  narada sztabowa

 

 

 

 

 

Taki pomocnik to skarb

 

 

 

 

 

A ja jestem jeszcze malutka

 

..

© Copyright by Sebastian Kawa

Realizacja: InternetProgressProjekt: Elzbieciak.com