Nie często się zdarza, aby pogoda była u nas tak sprzyjająca.
Niż znad zachodniej Europy, jak UE, odwrócił się od wschodnich rubieży kontynentu. Nad Polskę zaczęło konsekwentnie napływać chłodniejsze powietrze z północnego wschodu a z nim to co szybownicy lubią: szlaki chmur, podstawy obłoków na wysokości 2000 – 2500m i mocne wznoszenia. Trasa 500km była więc spacerkiem. W takich warunkach, dających możliwość latania według własnego pomyślunku, nikt nie bawił się w rozgrywki taktyczne i zaraz po otwarciu startu lotnego nastąpiło pospolite ruszenie. Jedynie Cypis /Nieradka/ odczekał parę minut, wierząc iż jego wysokie umiejętności, dobra maszyna i widok lecacych przed nim szybowców, oraz podsłuchiwanie ich rozmów, pozwolą mu odrobić dystans do czołówki. Pierwszy odcinek trasy wiódł nad Nysę na SW od Zielonej Góry. Warunki były dobre , wznoszenia znaczone chmurami, toteż towarzystwo kotłowało się w powietrzu na różne sposoby. Sebastian z Tomkiem trzymali się południowej strony trasy. Jazda była piękna. Lot z tylnym wiatrem, niemal równolegle z linią szlaków, pozwolił im na przeskoczenie bez krążenia 72 km co daje zasięg 166 km! Cypis najpierw wyhalsował pod wiatr na północ a potem wzdłuż szlaków kierował się do punktu zwrotnego. Nad punktem nasza doskonale współpracująca para „Dian”dogoniła Janusza Centkę. Wokół nich uformowała a się grupa, która turlała się razem do drugiego punktu zwrotnego koło Milicza.Tu stracili trochę w stosunku do Cypisa. Zbyszek w towarzystwie Łuniewskiego wykonał długi przeskok po północnej stronie trasy. Odzyskali utraconą wysokość w kominie koło Rawicza i niemal na wprost dolecieli do punktu. Natomiast nasze Diany i Arcus pilotowany przez Janusza lecieli wzdłuż ciągu lasków generujących wzoszenia nad Odrą i dali się zdryfować na południe od punktu zwrotnego. Złapali tam piękny szlak, który przez Lasy Milickie ekspresowo dowiódł ich do punktu. Jednak ogólny bilans tego odcinka nie był korzystny, bo stracili troszkę w stosunku do ścigającego ich rywala. Drugą stratę w stosunku do Nieradki ponieśli przy trzecim punkcie zwrotnym, zlokalizowanym także za Zieloną Górą. Sebastian, zgodnie z jego ogromnym doświadczeniem żeglarskim, chciał halsować ku nawietrznej, przez lasy w kierunku na Zieloną Górę. Natomiast Tomek obawiał się ogromnej burzy, która nasuwała się od północy na trasę. Nie było czasu na dyskusje, polecieli więc do punktu po stronie południowej.To był błąd, gdyż bezleśne obszary między Z.Górą a Żaganiem nie generowały przyzwoitych wznoszeń a podmuchy nadchodzącej burzy wypierały z lasów ciepłe powietrze, które formowało silne kominy. Zbyszkowi wariometr akustyczny zagrał tam dwukrotnie skoczną melodię, więc na punkcie zwrotnym dogonił rywali. Stąd już sama uciecha – 100 km szybkiego dolotu do domu.Zbyszek 501 kilometrów przeleciał w 3 godz.42 min. co daje średnia prędkość 137 km/godz.Na drugiej i trzeciej pozycji dotarli Sebastian i Tomek z prędkością 125 km/godz.- bardzo przyzwoicie jak na małe szybowce. Wypada sobie życzyć, aby w naszym klimacie takie warunki zdarzały się częściej. Tomasz Kawa