Gallery
dsc_9262

Na Żarze uroczyście i sentymentalnie

[fb_button]

Na Żarze uroczyście i sentymentalnie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Są jakieś magiczne siły sprawiające, iż w pierwszych dniach września już od 11- tu lat wraca na czarodziejską górę szybowników powiew pionierskich czasów i atmosfera okresu kiedy był on lotniczą stolicą Polski/ foto -album Jacka Figwera

IMG_0495

Z różnych stron kraju a nawet odległych zakątków świata przybywają tu wtedy znakomici wychowankowie i sympatycy Szkoły, aby uśmiechnąć się i spojrzeć w oczy swych przyjaciół, wspominać wesołe i dramatyczne przeżycia,opowiadać o lotniczych, przygodach, dreptać sentymentalnymi ścieżkami uroczych zakątków Beskidu Małego.Nie sposób wymienić wszystkich,ale bywały na tych zjazdach takie znakomitości jak Adam Witek, Jerzy Wojnar, Adam Zientek,Bolek Zoń. Regularnie uczestniczył w spotkaniach Julian Bojanowski,niezwykle barwnie opowiadający o lotniczych przygodach z pionierskich czasów. Niestety nie zagra on nam już hymnu lotników, gdyż niedawno dołączył do wymienionego wcześniej grona przyjaciół. Z podobnych powodów nie uczestniczyła w tegorocznym spotkaniu „Ciocia” Mirosława Dziurzyńska, która u boku Adama przez lata dbała o pilotów na Żarze, oraz niezrównany gawędziarz Marian Wiśniewski „Pedro”.

zar,start z lin gumowych,fotS.Jasko

Dzięki przekazom Tadeusza Góry, Ryszarda Witkowskiego, Stanisława Wielgusa, „Mońka” Kilarskiego, Maxi Paszyc, Tadeusza Rejniaka, Lucyny Bajewskiej, Stanisława Michalczuka, Stasi Antoniewskiej i wielu innych, mogliśmy się przenosić na pole wzlotów u szczytu Żaru z którego za pomocą gumowych lin przez dziesiątki lat wysyłano pilotów na spotkania z powietrznym żywiołem. Z kolei prof. Justyn Sandauer i Kazimierz Kawecki, Jurek Śmielkiewicz przybliżyli nam osiągnięcia i historię bielskich zakładów szybowcowych. Część z tych wspomnień utrwaliliśmy w filmie „Żarliwe klimaty”.

http://www.flyingtv.pl/watch,3n5piz4zptok.html

IMG_0511

Podczas tegorocznego spotkania parę słów o tamtych czasach przekazał nam Jacek Figwer/ na zdjęciu: w farmerkach w lewo od Romana Dońskiego/.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Był on uczestnikiem pierwszego po wojnie kursu szybowcowego, kiedy to szybowce wiązało się jeszcze do płotu, a kursanci i instruktorzy spali na słomie w stacji turystycznej Franki Lotek.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W czasie 20 dni kursu wylatał „aż” 8 minut 30 sekund ! Pan Jacek jest światowej sławy akustykiem. Wykonał instalacje akustyczne Kapitolu w Waszyngtonie, oraz wiele ważnych projektów dla znaczących obiektów na całym świecie. Projektował także nagłośnienie dla uroczystości inauguracyjnych siedmiu prezydentów USA – od R. Nixona do B. Clintona. O swym pierwszym spotkaniu z Żarem opowiedział też konstruktor „Dynamica” Tadeusz Wala ,który jako uczeń Technikum Lotniczego w Bielsku obsługiwał starty podczas pierwszych zawodów międzynarodowych na Żarze.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wielkim zainteresowaniem cieszyła się prezentacja Sebastiana dotyczącej nasze  wyprawy szybowcowej w Himalaje, dzięki czemu Biało-Czerwona jako pierwsza w świecie została wyniesiona szybowcem nad najwyższe góry świata.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Sala odpraw Szkoły nie mieściła wszystkich zainteresowanych, toteż Sebastian musiał ją powtórzyć w godzinach wieczornych.

 IMG_0503 IMG_0498

IMG_0500

Żar i jego dorobek nie powstał z morskiej piany, ani za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.To lata wysiłku wybitnych ludzi, którzy w bardzo trudnych czasach powojennego niedostatki tworzyli dzieła wielkie. Dla ich upamiętnienia zawisły w Szkole medaliony Adama Dziurzyńskiego, Tadeusza Góry, Rudolfa Weigl’a, Franciszka Dońskiego, wykonane przez prof., Janiszewskiego.

IMG_0513

W tym roku mieliśmy przyjemność uczestniczenia w uroczystym odsłonięciu wizerunku Tadeusza Puchajdy, wybitnego harcerza, pilota szybowcowego, skoczka spadochronowego. Przed wojną kierował on w Bielsku Ośrodkiem Szkolenia Spadochronowego, a już w kilka dni po kapitulacji Niemiec doprowadził do reaktywowania działalności szkoły szybowcowej na Żarze i kierował nią, a potem ośrodkiem lotniczym w Jeżowie, nim utrwalacze nowych porządków nie odsunęli go na boczne tory.

IMG_0514

Odsłonięcia dokonali: córka Barbara, która z wnuczką Sofiją przybyła z Italii,

IMG_0510

oraz syn Jerzy.

IMG_0530

Znakomite gremium Kapituły,kierowane obecnie przez prof. Rowińskiego, corocznie honoruje piękną Statuetką Dedala najwybitniejszych spośród tych którzy przypinają skrzydła pokoleniom lotników. Siedemnastym laureatem tego wybitnego wyróżnienia został Andrzej Tajchman. Karierę lotniczą rozpoczął w Bielsku. Na mocy obowiązujących wówczas nakazów pracy,

IMG_0538

przez kilka lat szkolił pilotów w Aeroklubie Gliwickim , a za głosem serca i piękną Barbara przeniósł się do Częstochowy./ W pozie Cezara mistrz akrobacji Edmund Mikołajczyk/

IMG_0542

Od ponad pół wieku ten wspaniały, życzliwy i pracowity człowiek jest potężnym filarem tego aeroklubu. Był czas kiedy po odejściu kilku pracowników do założonego przy APRL Lotniczego Zespołu Usług Gospodarczych, Andrzej wypełniał funkcje dyrektora, szefa szkolenia, instruktora,wychowawcy, zaopatrzeniowca i kierowcy. Zdzierżył. Klub dzięki niemu prowadził normalną działalność, ale Andrzej nie znał wtedy pojęcia snu. Mimo wieku emerytalnego nadal aktywnie uczestniczy w życiu klubu.

 IMG_0546

Niezwykle sympatycznym zaskoczeniem było wyróżnienie „Rubinowe Skrzydła” zamysłu i wykonania Mieczysława Kozdry. Niezwykłość wyróżnień potęguje fakt, iż są tylko te dwa i więcej nie będzie. Trzecie może powstać tylko… dla pilota latającego na Marsie! Jedno wyróżnienie otrzymał Kamil Stoch, który podczas Igrzysk Zimowych w Soczi skakał w lotniczych barwach i w bodaj najważniejszej chwili swego życia utożsamił się z naszym środowiskiem słowami : W końcu ma się tych dobrych lotników. Prawda, Polsko?”.

 IMG_0516p

Drugie Rubinowe Skrzydła przyznano Sebastianowi w uznaniu całokształtu jego dokonań w lotnictwie. To wzruszający zaszczyt i wielkiej wagi wyróżnienie, gdyż w ten oryginalny sposób osiągnięcia Sebastiana uhonorowało spontanicznie środowisko lotnicze,a to wartość nie do przecenienia.

 IMG_0559

Z kolei Włodzimierz Skalik w imieniu Zarządu AP wyróżnił reprintem wpisu prezydenta Mościckiego Przemysława Łośko, który od dwu miesięcy sprawuje funkcję Prezesa Zarządu GSS Żar, oraz Stanisława Błasiaka -niestrudzonego organizatora naszych zjazdów na Żarze, współorganizatora „Loteczki”,kronikarza i animatora wielu inicjatyw służących kultywowaniu historii naszego lotnictwa.

IMG_0522

IMG_0551

IMG_0540

Staszek Błasiak obiecał przygotować szczegółową relację z tegorocznego spotkania.

Tymczasem dla wnikliwych polecam relację sprzed dwu lat:

http://www.glidezar.com/index.php?option=com_content&view=article&id=339:poniose-chwile

 oraz reportaż Staszka z 2009 roku: ŻAR – nasza miłość

fot.Ryszard Witkowski

Większość pilotów siedemdziesięciopięcioletnią żarowską historię zna na ogół z czasopism i książek, czasem z opowiadań starszych kolegów lub z filmu „Pierwszy start”. Wśród garstki ludzi, którzy pamiętają żarowskie czasy przedwojenne jest legendarny szybownik, gen. bryg. Tadeusz Góra, który na Żarze latał przed wojną, zaś po powrocie z Anglii z wojennej tułaczki podjął tu pracę jako szef wyszkolenia. Tu jako pierwszy pilot w Polsce i drugi na świecie uzyskał diamentową odznakę szybowcową. Stało się to 23 lipca 1950 roku, gdy po starcie za pomocą lin gumowych na szybowcu Sęp, wypuszczany za skrzydło przez kierownika żarowskiej szkoły Adama Dziurzyńskiego, osiągnął nad Żarem przewyższenie 5038 metrów, będące trzecim i ostatnim warunkiem do tej odznaki. Tu 19 i 20 października 1949 roku Stanisław Wielgus wykonał na szybowcu Komar lot warunkowy do srebrnej odznaki szybowcowej, trwający 35 godzin 14 minut, będący już po wieczne czasy rekordem krajowym długotrwałości lotu. W tym okresie zdobywali na Żarze wyczynowe szlify między innymi: Irena Kempówna (później Zabiełło), Lucyna Wlazło-Bajewska (później Krzywonos), Maksymiliana Czmiel-Paszyc, Barbara Frydrych (obecnie Maciąg), Jacek Figwer, Adam Niżnik, Stanisław Wielgus, Ryszard Witkowski, Adam Zientek i wielu innych świetnych pilotów. Wraz z nimi latał tu, głównie jako holownik, Marian Pedro Wiśniewski.

W dniach od 12 do 20 czerwca 1948 roku odbyły się na Żarze VII Krajowe Zawody Szybowcowe – pierwsze w powojennej Polsce zawody szybowcowe, w których najlepszy był Adam Zientek. Rok później od 22 do 29 maja, rozegrano tu I Krajowe Zawody Juniorów, które wygrał Stanisław Wielgus. Te nieoficjalne mistrzostwa Polski juniorów były jednocześnie eliminacją do I Międzynarodowych Zawodów Szybowcowych Krajów Demokracji Ludowej, rozegranych na Żarze w czerwcu 1949 roku, w których zwyciężyła Irena Kempówna na szybowcu Sęp. Po trzyletniej przerwie w działalności Szkoły, od roku 1955, na Żarze przez trzy kolejne lata rozgrywano Szybowcowe Mistrzostwa Polski Juniorów, które wygrywali: Józef Pieczewski, Zenon Skolski i Jan Gawęcki.

Te piękne wspomnienia towarzyszą w ostatnich latach tym pilotom i miłośnikom Żaru, którzy podczas wrześniowych spotkań wspominają nie tylko swoje loty rekordowe, ale i te zwykłe, powszechne, dzięki którym zakosztowali trzeciego wymiaru przestrzeni. Wielu z nich utrwaliło swe przeżycia drukiem, publikując je w prasie lotniczej i w książkach. Wspomnienia takich pilotów jak Lucyna Bajewska, Maksymiliana Czmiel-Paszyc, Barbara Maciąg, Tadeusz Rejniak i Ryszard Witkowski promieniują nieskazitelnym czarem doznań w lotach nad Żarem.

Barbara Maciąg tak wspomina swego żarowskiego instruktora Tadeusza Górę: – Tadeuszowi Górze zawdzięczam szczególnie dużo, gdyż to on nauczył mnie latać. Było to tak dawno temu, że do tych wspomnień nie wracałam. Dopiero, gdy sięgnęłam po książkę Tadeusza Chwałczyka „Medalowe Wzloty”, będącą biografią mego instruktora, to mnie zamurowało. Rzuciłam się na tę książkę, chciałam ją szybko przeczytać. Ale po chwili po raz pierwszy w życiu zdarzyło mi się tak, że musiałam ją odłożyć. Siedziałam bardzo długo w zadumie, bo wspomnienia tego, co wówczas przeżywałam na Żarze, latając z Panem Tadeuszem, tak bardzo mocno mnie opanowały, że po prostu nie mogłam jej dalej czytać. Nie mogłam sobie poradzić sama z sobą.

Tadeusza Górę po raz pierwszy spotkałam na Żarze. Wraz z innymi kursantami patrzyłam na niego jak na bóstwo, bo przecież wszyscy wiedzieliśmy, jakie były jego przeżycia w lotnictwie. On był od nas o wiele starszy, był po prostu legendą. Tak się złożyło, że zostałam wytypowana do lotów pokazowych na szybowcu w Warszawie, gdzie miałam lądować przed trybuną, na której mieli zasiąść najwyżsi dygnitarze w kraju. Ćwiczenia treningowe miałam odbyć pod okiem Tadeusza Góry. Jest on do dziś człowiekiem nadzwyczajnym, drugiego takiego wówczas nie było. On nas młodych uczył, był naszym nauczycielem, ale i kolegą. Był zawsze bardzo zrównoważony, bardzo spokojny. Nigdy nie podnosił głosu, z czym się ludzie latający czasem spotykali ze strony innych instruktorów. Zawsze był razem z nami. Miałam nieraz takie momenty, że nie wszystko na treningach wychodziło mi tak, jak powinno, jak sobie tego życzył. Wtedy swoje uwagi przedstawiał tak, że patrzyłam w niego jak w słońce. W następnym locie te błędy już się nie powtarzały. Doskonaląc się w ten sposób wierzyłam mu absolutnie. Zawsze był spokojny, mówił do nas ciepłym, nigdy nie podnoszonym głosem. Ta atmosfera, którą stworzył to było coś wspaniałego. Było to dla nas niebywale ważne. Człowiek się uczył, wierzył mu i wiedział, że w razie uchybień będzie przez niego wspomagany a nie rugany lub poniżany. Jemu to zawdzięczam, że wkrótce lądowałam bardzo precyzyjnie tam, gdzie powinnam. Było to dla mnie zdumiewające.

Tym razem Tadeusz Góra nie mógł wziąć udziału w spotkaniu. Jego uczestnikom przesłał jednak gorące życzenia , podobnie jak Tadeusz Rejniak.

Nasz jedyny kosmonauta, gen. bryg. Mirosław Hermaszewski w swej wspaniałej książce pt. „Ciężar nieważkości” wydanej przed kilku miesiącami, tak wspomina swój turnus na Żarze: – Komendantem Szkoły był znany przedwojenny nieustraszony pilot Adam Dziurzyński, a jednym z instruktorów mój późniejszy przyjaciel, legendarny wszechstronny pilot doświadczalny ppłk Bolek Zoń. Dużo startów wykonałem z lin gumowych. Sceneria okolicy była niepowtarzalna i romantyczna. Po wylądowaniu na dolnym lądowisku szybowce były transportowane na szczyt kolejką szynową. Pilot podróżował razem z nim. Wtedy jeszcze raz mógł cieszyć się jesienną panoramą okalających lądowisko wzgórz i przemyśleć swój niedawno zakończony lot. Tam, na Żarze, doznałem uczucia pełnej lotniczej szczęśliwości.
We wszystkie soboty i niedziele pod koniec lata, a więc w drugiej połowie sierpnia i we wrześniu odbywają się w Polsce liczne imprezy lotnicze, jak: zawody, Święto Lotnictwa, pokazy i „sabat czarownic”. Dlatego miłośnicy Żaru postanowili się spotkać od poniedziałku do środy, od 14 do 16 września. Niektórzy uczestnicy przyjeżdżali na Żar już kilka dni wcześniej. Wśród nich są corocznie „żelaźni” żarowcy: instruktor Stanisław Michalczuk (który w latach pięćdziesiątych, przed podjęciem pracy w PLL LOT, pracował na Żarze jako instruktor przez wiele lat) oraz Wojciech Moniek Kilarski, krakowianin, miłośnik i wybitny znawca historii swego miasta, artysta o złotych rękach, wyczarowujący wspaniałe wyroby pamiątkarskie, również lotnicze. Moniek obok Bolesława Zonia w latach pięćdziesiątych miał ten przywilej od Adama Dziurzyńskiego, że mógł latać na Żarze bez skierowania.
Sala jadalna żarowskiej stołówki podczas inauguracyjnej kolacji była zapełniona. Z Warszawy i jej okolic przyjechali oprócz Stanisława Michalczuka: Ryszard Witkowski, Marian Pedro Wiśniewski, Justyn Sandauer, Ryszard Rowiński z żoną, Lidia i Andrzej Paziowie, Alicja i Ireneusz Kucharscy, Agnieszka Wierzbicka z synem Edwardem Sztuką, Anna Magdalena i Paweł Mrozowie, Zbigniew Starosz, Henryk Kucharski, Janusz Więckowski, Andrzej Bański, Stanisław Gondek, Bogusław i Kazimierz Hamanowie oraz Jan Kamiński. Kraków oprócz Mońka Kilarskiego reprezentowali: Ewa Nechay, Julian Bojanowski z żoną, Janusz Tarkowski, Wiesław Wolański, Edward Popiołek, Paweł Tyrała i Dominik Orczykowski OFM Cap. Licznie reprezentowany był Aeroklub Gliwicki: Edmund Mikołajczyk, Tadeusz Lewicki, Jacek Popiel, Zygmunt Proszowski i Gerard Ciepły, który przyjechał z Niemiec, gdzie aktualnie mieszka. Oprócz nich z Górnego Śląska przybyli: Katarzyna Ochabska, Ryszard Rutkowski i Henryk Sienkiewicz, zaś z Zagłębia Zbigniew Piątek. Jak co roku nie zawiódł gdańszczanin Eugeniusz Doroszewicz oraz Włodzimierz Skalik, Jan Ryś, Kazimierz Kawecki, Henryk Śniadkowski, Mieczysław Pucek i Ryszard Lempart. Z Wrocławia przybyło małżeństwo: Bogna Kozera-Radomska i Zbigniew Radomski oraz Stanisław Maksymowicz, z Roztocza: Barbara i Mieczysław Kozdrowie. Licznie, w szesnastoosobowej grupie przybyli seniorzy z Bielska Białej pod wodzą Ludwika Stiebera; ponadto Anna Zielezińska, Jerzy Śmielkiewicz, Edward Margański i Henryk Mynarski. Oprócz G. Ciepłego z zagranicy przybyli: Kazimierz Rasiej – prezes Rady Skrzydeł Stowarzyszenia Lotników Polskich w USA, Franciszek Lejczak – dyrygent i koncertmistrz Filharmonii w Malmoe, jednocześnie szybownik rodem z Wadowic oraz Tadeusz Wala ze Słowacji. Cieszy udział w imprezie pracowników żarowskiej szkoły, instruktorów: dyrektora Bogdana Drendy, Romana Katy, Andrzeja Micińskiego, Artura Osmulskiego, byłych instruktorów – Stanisława Bryzgalskiego i Leszka Żabickiego oraz zasłużonych byłych mechaników: Leopolda Klisia, Franciszka Koniora i Józefa Wawaka. Wielką radością dla zebranych była obecność Pani Mirosławy Dziurzyńskiej w otoczeniu swej rodziny i przyjaciół jej i śp. męża Adama: Krystyny Bryzgalskiej oraz Jadwigi i Adama Klisiów. Ponadto rejon beskidzki reprezentowali: Tomasz Kawa, Ryszard Jaworz-Dutka i Tadeusz Błasiak.
Żarowska szkoła szybowcowa od początku istnienia Elektrowni Szczytowo-Pompowej Porąbka-Żar utrzymuje z nią bardzo dobrą współpracę. Tym razem swą obecnością na spotkaniu zaszczycili lotników: dyrektor elektrowni Franciszek Lisowski z żoną oraz Leon Bubała, autor obszernej i cennej biografii elektrowni, podsumowującej jej 30letnią działalność.
Po sutej kolacji pierwszego dnia imprezy uczestnicy spotkali się w sali wykładowej, gdzie na początek znakomita poetka, autorka wierszy lotniczych, Anna Magdalena Mróz wystąpiła ze swą twórczością, wzbudzając aplauz zebranych. W tej miłej dla lotników dziedzinie obecnie w Polsce nie ma ona sobie równych. Z pomocą męża Pawła wydała już dwa tomiki swych pięknie ilustrowanych wierszy, które zadziwiają pięknem i trafnym ujęciem tematu lotnictwa i jego ludzi. Wiele z tych wierszy jest dedykowanym współczesnym lotnikom.
Po tej dawce piękna wystąpił Edward Margański, który poruszył aktualne problemy polskiego lotnictwa. Wystąpił z pomysłem utworzenia w Bielsku-Białej Muzeum Szybownictwa z perspektywą jego działalności w przyszłości na skalę europejską. Rejon ten zasługuje na taka realizację ze względu na unikalną historię, jaką odegrał on w historii szybownictwa. Drugą możliwą lokalizacją podobnej jednostki jest Jeżów Sudecki, również z uwagi na swą szybowcową przeszłość przed i po wojnie. Jeżów Sudecki mógłby gromadzić historyczne eksponaty zarówno w Zakładzie Szybowcowym jak i na Górze Szybowcowej. W dyskusji na ten temat zabrał głos Franciszek Lejczak, mający dobre rozeznanie w tym temacie na przykładzie szwedzkiego muzeum starych, ale zdatnych do lotów szybowców. Muzeum wspomagane jest corocznie prze Unię Europejską. Następnie głos zabrał Henryk Mynarski, właściciel jeżowskiego Zakładu Szybowcowego. Omówił on aktualną sytuację w swym zakładzie, eksponując szczególnie odtworzenie od podstaw szybowca SALAMANDRA, który obecnie lata w Bezmiechowej.
Tomasz Kawa omówił z kolei aspekty związane z wyścigami szybowcowymi, informując zebranych z przebiegiem tegorocznych Igrzysk Lotniczych w Turynie, gdzie jego syn Sebastian odniósł wspaniałe zwycięstwo.
Ciekawą propozycję zgłosił Bogdan Drenda, wnioskując o wykonanie w Bielsku-Białej Alei Gwiazd szybownictwa, upamiętniającej sławy szybownictwa polskiego. Rzeczywiście, żadne polskie miasto nie zasługuje bardziej na taką inicjatywę, która może być wyrazem hołdu dla ludzi zasłużonych dla polskiego szybownictwa. Głos w dyskusji zabrali również m. in. Henryk Sienkiewicz i Andrzej Pazio.
Gdy wielu dyskutowało pełne ręce roboty miał Moniek Kilarski, który obdarował wielu uczestników spotkania pięknymi żarowskimi kamieniami, przyklejonymi do podstawek, artystycznie wykonanych przez niego z klejonego drewna.
Następnego ranka, we wtorek 15 września po śniadaniu O. Dominik M.Orczykowski odprawił w intencji lotników żyjących i zmarłych mszę świętą. Po niej część uczestników udała się do zwiedzenia elektrowni, po której grupę oprowadzał zawsze życzliwy lotnikom Leon Bubała. Warto pokreślić, że władze elektrowni co roku umożliwiają lotnikom zwiedzanie jej obiektów bezpłatnie.
Również przed południem odbył się interesujący wykład Juliana Bojanowskiego, który poruszył aktualne problemy aerodynamiki. Wykład, bardzo interesująco i błyskotliwie przeprowadzony, spotkał się z żywą reakcją zebranych na sali.
Piękna pogoda dała wreszcie szansę polatania. W poprzednich dwóch latach nie było to możliwe: w roku 2007 ze względu na grząskie lądowisko, zaś w roku ubiegłym z uwagi na niesprzyjającą aurę.
Tym razem lądowisko było suche, pogoda słoneczna, prawie bezwietrzna. Dobra widzialność umożliwiała podziwianie pięknych widoków, zwłaszcza Beskidów: Małego i Śląskiego. Chętni wykonali na szybowcach typu Puchacz kilkanaście lotów. Wśród nich był Kazimierz Rasiej, „polujący” na tę okazję od trzech lat. Miałem przyjemność wzbić się w powietrze z nim oraz z Januszem Więckowskim i Jackiem Popielem.
Głównym punktem imprezy była uroczysta kolacja we wtorek 15 września. Dostąpiłem zaszczytu powitania gości, radując się z faktu wypełnienia wszystkich, prawie stu miejsc w jadalni. Ponownie na początku wystąpiła Pani Anna M. Mróz, deklamując pięknie swoje wiersze. Następnie wręczyłem obecnym i byłym ośmiu instruktorom i mechanikom Górskiej Szkoły Szybowcowej pamiątkowe „Ikarki”, będące dziełem prof. Zdzisława Januszewskiego, wspaniałego przyjaciela żarowskiej szkoły.
Od lat głównym akordem tego wieczoru jest wręczenie laureatowi Honorowego Wyróżnienia imieniem Dedala, którego pomysłodawcą jest Mieczysław Kozdra, zaś autorem przepięknej statuetki – Bogna Kozera-Radomska, w konsultacji ze swym mężem Zbigniewem Radomskim. Szczegóły, dotyczące wyróżnienia opisano w tegorocznej Skrzydlatej Polsce nr 3. Od początku istnienia tego wyróżnienia kapitule przewodził Ryszard Witkowski, pełniący wiele ważnych funkcji w różnych organizacjach lotniczych, będący m.in. prezesem Krajowego Klubu Seniorów Lotnictwa. W tym roku funkcję tę przekazał prof. dr hab. inż. Robertowi Rowińskiemu. Ten z wielka radością przedstawił zebranym sylwetkę Ryszarda Witkowskiego, któremu kapituła przyznała jednogłośnie wyróżnienie im. Dedala nr 10. Ryszard Witkowski jest w polskim lotnictwie postacią absolutnie wyjątkową. Na szybowcach zaczął latać w Rzadkowie już w roku 1945. Tam też rozpoczął swą druga przygodę lotniczą – dokumentowanie historii lotnictwa wspaniałymi zdjęciami, robionymi z wielkim znawstwem znakomitym aparatem fotograficznym. Jest wszechstronnym pilotem specjalności: szybowcowej, samolotowej i śmigłowcowej. Jest posiadaczem diamentowej odznaki szybowcowej, instruktorem z wieloletnią praktyką, szczególnie na samolotach i śmigłowcach, pilotem doświadczalnym, autorem setek artykułów lotniczych: naukowych, historycznych i polemicznych, autorem wielu książek. Jest wybitnym znawcą problematyki ratownictwa w wysokich budynkach, sędzią w różnych specjalnościach lotniczych, z modelarstwem włącznie, znanym i cenionym w najwyższych gremiach międzynarodowych, działaczem lotniczym różnych organizacji, w których pełnił i pełni wiele najbardziej odpowiedzialnych funkcji.
Drugim tegorocznym laureatem tego wyróżnienia (nr 9) jest instr. Hieronim Kowalski z Aeroklubu Poznańskiego. Z uwagi na centralne uroczystości 90-lecia Aeroklubu Polskiego, odbyte w Poznaniu, wręczenia tego wyróżnienia dokonano nie na Żarze, ale wyjątkowo w Poznaniu, podczas uroczystości jubileuszowych 12 września br.
Na żarowskiej imprezie po wręczeniu wyróżnienia im. Dedala R. Witkowskiemu przystąpiono do konsumpcji wyjątkowo obfitej i smacznej kolacji. Spotkanie przeciągnęło się do późnych godzin nocnych i było kontynuowane w kawiarni. Poruszano problemy polskiego lotnictwa, szczególnie zaś żarowskiej szkoły. Wspominano ludzi szczególnie dla niej zasłużonych, jak Adama Dziurzyńskiego, Stanisława Fedyszyna, Henryka Sienkiewicza i Jana Tadeusza Karpińskiego, którzy wnieśli wiele dobrego w funkcjonowania Żaru i jego ratowanie przed zamknięciem, czy Jana Prokopa, który jako pierwszy zrobił wszystkie trzy diamenty po starcie z Żaru.
Ciepło wspominano instr. Halinę Bułkę, związaną z Żarem od dzieciństwa, gdy z północego zbocza, gdzie mieszkała, podziwiała loty szybowników, marząc o takim lataniu w przyszłości. To marzenie zrealizowała na niełatwej drodze, rozpoczynając karierę lotniczą od spadochroniarstwa, wykonując 140 skoków ze spadochronem, po czym wyszkoliła się na szybowcach i na samolotach. Zdobyła uprawnienia instruktorskie w obu tych specjalnościach i uprawnienie agro, była reprezentantką Polski na Mistrzostwach Świata w akrobacji samolotowej we Francji w roku 1972. Pracowała na Żarze jako instruktor w latach 1970 – 1977, w tym przez 4 lata jako szef wyszkolenia. Następnie przez wiele lat pomagała społecznie w żarowskiej szkole jako instruktor i jako holownik. Wraz z mężem Andrzejem Grobelnym przez wiele lat angażowała się w ratowanie Żaru i utrzymanie działalności szkoły szybowcowej. Działalność ta zaczęła przynosić korzystne wyniki szczególnie z chwilą objęcia przez A. Grobelnego funkcji wójta gminy Czernichów, na której terenie znajduje się Szkoła Szybowcowa Żar. Staraniem A. Grobelnego udało się doprowadzić do zmian w zagospodarowaniu przestrzennym terenu, co umożliwiło wybudowanie kolejki linowej na szczyt Żaru oraz pozwoliło na wybudowanie parkingu na terenie należącym do szkoły, przyległym do dolnej stacji kolejki oraz uniemożliwiło zabudowę terenów bezpośrednio przyległych do lotniska, co mogłoby prowadzić do ograniczenia lub nawet do uniemożliwienia latania w Szkole. Dzięki tym poczynaniom stało się możliwe lepsze wykorzystanie bazy hotelowej i gastronomicznej szkoły, zwłaszcza w sezonie martwym lotniczo i wraz z wpływami gotówki za opłaty parkingowe pozwoliło szkole wyjść z długów. A. Grobelny jako wójt umorzył szkole podatek w wysokości 50 tysięcy złotych oraz przekonał radnych do wykonania siłami gminy remontu budynku, wybudowanego przed laty społecznie przez pracowników szkoły na obrzeżu lotniska, przy drodze wiejskiej. Po remoncie w budynku mieści się biblioteka gminna, za co szkoła ma dodatkowy dochód z dzierżawy.
Te działania Haliny i Andrzeja Grobelnych zyskały uznanie Krajowej Rady Lotnictwa, która przed dwoma laty przyznała im obojgu BŁĘKITNE SKRZYDŁA.
W działalności na rzecz Szkoły warto wyróżnić takich społeczników, jak: Leszek Ligęza, Włodzimierz Skalik, Tadeusz Kmieć i Antoni Nowak. Szczególnie cenną postacią dla wizerunku Szkoły jest Sebastian Kawa, którego sukcesy w licznych zawodach szybowcowych najwyższej rangi światowej i pozycja w światowym rankingu szybowników są powszechnie znane. Wielka w tym zasługa Tomasza Kawy, który jest najlepszym przykładem, jak ojcowską miłością, pomocą i rozwagą można wspierać talent syna. Ponadto Tomasz Kawa jest wybitnym społecznikiem, działającym skutecznie na rzecz Szkoły od wielu lat.
Słowa uznania w działalności dla Szkoły należą się wszystkim jej pracownikom: dyrektorowi Bogdanowi Drendzie, instruktorom: Romanowi Kacie, Andrzejowi Micińskiemu i Arturowi Osmulskiemu oraz pracownikom administracyjnym i obsłudze kuchni, która od dziesięcioleci zawsze była chwalona.
Zanim w środę 16 września opuściliśmy Żar, wielu uczestników spotkania udało się jeszcze na międzybrodzki cmentarz, gdzie na zboczu Jaworzyny znaleźli miejsce wiecznego spoczynku zacni ludzie, związani z Żarem, a wśród nich legendarny wujek Adam Dziurzyński, wieloletni kierownik Szkoły, która przyjęła Jego imię za swego patrona. Wyżej są pochowani: zasłużony dla szkoły instr. Bolesław Zoń i Franciszka Lotek, mieszkająca w pobliżu budynku „meteo”, u której stołowało się wielu szybowników, zwłaszcza przed wojną.

Atmosfera spotkań miłośników Żaru rodzi nadzieję, że kolejne imprezy będą się odbywały z radością, w przyjaznej atmosferze ich uczestników. Już dziś można na nie zaprosić wszystkich chętnych, bowiem termin kolejnego spotkania jest już ustalony. Odbędzie się ono od czwartku do soboty, od 23 do 25 września 2010 roku.
Do zobaczenia Stanisław Błasiak

 

Komentarze

Dodano: 21.09.2014Przez: Henryk Doruch

-za mlodu i ja tam bylem,miod i wino pilem,po cztery razy dziennie lotnie wynosilem…
\”szmatolotnik”\

© Copyright by Sebastian Kawa

Realizacja: InternetProgressProjekt: Elzbieciak.com