Pogoda pogodziła dzisiaj wszystkich.
Wycieczkowicze mieli wspaniały dzień na wspinaczkę po skalistych stokach Cerro Catedral, Jean mógł wreszcie dokonać poprawek w Nimbusie, a Dieter Mammert wykorzystał dzień na naprawę silnika w swoim Ventusie CxM. Ostatnio przebazował się na południe Argentyny do Esquel, bo zapowiadały się tam lepsze warunkij, ale Rotax w jego szybowcu odmówił posłuszeństwa i niemiecki pilot utknął tam bez możliwości startu. Zepsuły się iskrowniki. Jedyna holówka w tej części Argentyny stacjonuje u nas w Barilloche i tu musiał przyciągnąć Ventusa na przyczepie. Także tu funkcjonuje również jedyny warsztat w którym można dokonywać drobnych napraw szybowców Pracowali cały dzień. Nimbus Jean’a też został rozmontowany i wymieniono zbiornik paliwa w skrzydle. Kilka taśm mylarowych, uszczelniających klapo lotki , ledwie się trzymało po lotach na VNE i trzeba je było również wymienić.
Nasza grupka ,przy słonecznej i bezwietrznej pogodzie ,wybrała się na Cerro Catedral. Ten skaliny grzbiet ,z dziesiątkami wyciągów narciarskich, góruje nad miastem , a wagoniki kolejki linowej, które w zimie pewnie pękają w szwach, teraz niespiesznie wyrzucają na wierzchołek nielicznych turystów. My oczywiście poszliśmy na piechotę- biorąc szczyt na celownik. Zbocza góry są bardzo miękkie, pod szczytem zalega jeszcze śnieg, ale doskonała widoczność pozwalała tak zaplanować drogę by nie utknąć w zaspach. Ze szczytu można obserwować liczne wieżyczki pasma Catedral i górujący nad wszystkim Tronedor. Nazwę tej góry /w polskim tłumaczeniu – Grzmiąca Góra/ nadano prawdopodobnie z powodu huku jaki powstaje przy pękaniu lodowców. Na zachód od niej , w dolinie u podnóża, widać piękne wodospady, których szum słychać zaskakująco dobrze nawet na szczycie. Wyjątkowo dzisiaj nie było wiataru, ale nie trwało to długo.Gdy poszedłem granią na północ, wbrew wszelkim prognozom, zaczęło wiać i niebo zasnuły cirrusy. Po chwili dotarli Piotr i Kasia i poszliśmy do kolejki. Tu spotkała nas niespodzianka.Na szczycie nie ma kasy. Nikt nie przewidział, że będą amotorzy pieszych wędrówek na górę o wysokości 2100 m… Wynegocjowaliśmy jednak zjazd w dół , bo obiecaliśmy kupić bilety jak wysiądziemy z kolejki. Wkrótce dołączyłem do Jean’a , by wspomóc go w pracach przy szybowcu.
Miejmy nadzieję, że następne dni będą już bardziej przypominały typową pogodę w Patagonii.
SK