Gallery
dsc_9262

Wreszcie można sobie polatać.

[fb_button]

Wysokie cumlusy, szlaki i 127km/h

 

Różnorodność prognoz mogłaby dzisiaj zadowolić każdego: amatorów łowienia ryb w cieniu grubych chmur, wiatru na dużej wysokości i miłośników opalania się.  Każdy mógł wybrać taka prognozę jaka mu się podobała.  Prawdopodobnie w zależności od tego, w którym miejscu dany model czy meteorolodzy pobrali dane, dostawali bardzo zróżnicowane wyniki. Masy powietrza były bardzo niejednorodne.  W Ostrowie po słonecznym poranku z niewielką ilością cirrusów szybko zaczęły powstawać cumulusy, a w czasie naszych  startów z ziemi napłynęła  bardziej wilgotna  masa  i chmury zaczęły się rozlewać. Cumulusy nie parowały. Piętrzyły się do wysokości około 3000m  i  rozlewały się pod inwersją. Zagadką było to, czy te warstwy altocumulusów się wysuszą i powstaną dobre warunki, czy na dobre przesłonią niebo a wznoszenia osłabną. Od tego zależał czas naszego odlotu na trasę. Meteorolog z Ostrowa dodatkowo spodziewał się też grubych chmur na większej wysokości. Jacek Dankowski starał się obserwować pogodę z ziemi  a ja korzystając z czasu jaki sobie zostawiłem do startu lotnego przeleciałem z południa na północ pierwszego odcinka trasy i odkryłem, że na północy jest dużo mniej chmur, świeci słońce i pogoda powoli poprawia się. Czekaliśmy więc dalej zbierając przy okazji większość napotkanych szybowców klasy standard do kolejki za nasza trójką.  Momentami wyglądało to nawet bardzo zabawnie, bo lataliśmy wzdłuż małego szlaczku nad „wielkim lasem” na zachód od Raszkowa a za nami wił się wąż  towarzyszących nam szybowców.Wreszcie około 13:10 zaczął się tworzyć  konkretny  szlak, więc  polecieliśmy na trasę. Pogoda szybko się poprawiała. Chmury  warstwowe pozostały na południe od linii Krotoszyn – Leszno a my prowadziliśmy peletonik północną stroną leszczyńskich lasów.  Na północ od Leszna napotkaliśmy pierwszy doskonały komin, około 3,5m/s, a dalej szlaki przyspieszyły lot tak mocno, że trzeba było dolecieć do samego końca strefy nawrotów, 25km za Zieloną Górą. Powrót był równie szybki w stronę Żmigrodu, gdzie była kolejna strefa i z tamtego obszaru brakowało już tylko 800m by dolecieć do mety. SeeYou, program taktyczny w moim komputerze, wyliczył, że muszę pokonać ostatni odcinek z prędkością ponad 155km/h by przylecieć przed czasem. Drugi bok pokonaliśmy  nawet szybciej, ale chmury nie układały się już w szlaki, więc uznaliśmy , że nie ma sensu wydłużać dalej trasy i zakręciliśmy w stronę Ostrowa.  Koło Milicza dopadliśmy nawet dobrego komina około 3m/s, ale noszenie szybko osłabło więc polecieliśmy dalej. Było  nawet dość śmiesznie, bo nad nami krążyły długie szybowce z klasy 20m i  nie miały ochoty wychodzić z komina , mimo wielu dobrze wyglądających chmur na dolocie. W efekcie udało się przegonić kilka z nich a samą końcówkę pokonywałem lecąc skrzydło w skrzydło z Arcusem. Ku mojemu zaskoczeniu ten szybowiec w locie z prędkością 200km/h wcale nie był lepszy od mojego Discusa! Ponieważ tak ładnie pozowali sfilmowałem ich, gdy wypuszczali wodę przed lotniskiem.Umocniliśmy się na swoich pozycjach z wyjątkiem klasy club. Niestety w klasie Club Jakub stracił na razie trzecie miejsce.

 

© Copyright by Sebastian Kawa

Realizacja: InternetProgressProjekt: Elzbieciak.com