Wreszcie cumulusy. Dzień PW5

Jędrek wygrał w klasie PW5. Ja jestem drugi w std.

Startujące jako pierwsze PW 5  odleciały na swą krótką trasę bardzo wcześnie pod rozległymi Cu.Wygrali na tym, bo mimo wczesnej pory niestabilna masa dawał im noszenia po 3m/s. Nasz punkt odejścia był dalej na północ i tam zalegała już zupełnie inna masa powietrza z gorszymi noszeniami. Pw 5 – kowcy nawet o tym nie wiedzieli, bo tak daleko nie odlatywali. My postanowiliśmy poczekać aż się nagrzeje. Dało to dobre rezultaty. Piloci Pw 5 oblecieli swoją trasę praktycznie w całości pod dobrymi chmurami, trochę piętrzącymi się Cu, ale bez tendencji do zacieniania, gdyż wyżej powietrze było suche, więc wypiętrzone wieże szybko wyparowywały.  Jędrek wygrał. W klasie  standard my i Niemcy odeszliśmy najpóźniej i niewiele brakło a podchodzące od południa burze związane z konwergencją znad morza przyhamowałyby nas już przed pierwszym punktem. Przeszliśmy jednak dość sprawnie przez cień i potem była dobra pogoda. Nieco gorsza niż w okolicy lotniska, ale dało się lecieć. Brakowało jednego dobrego noszenia rzędu 3m/s na trzecim boku, aby trasę pokonać bardzo sprawnie.   Znalazł go na nawietrznym PZ lecący z tyłu Michał. Końcówkę przelotu znowu mieliśmy pod cieniem Cb i z tego powodu wolałem przekręcić dolot w dobrym noszeniu. Problemy m iał Tomek Rubaj, który w pechowym momencie po pierwszym PZ wypuścił muchołapkę i ta zablokowała się na lotce. Trochę czasu mu zajęło aby ją oswobodzić i utracił trochę wysokości, więc w  następnym kominie znalazł się nieco niżej i nie załapał się na dobre noszenie.   Dzień słabo zakończył się dla naszych clubów, bo niestety poszli na trasę późno i już na pierwszym PZ przytrzymała ich burza której pióropusz rzucał rozległy cień. Na końcówce zmagali się znów z tym cieniem tej samej burzy a opad deszczu dopełnił dzieła i posadził ich przed lotniskiem. Kłopotów przysporzył nam brak internetu na lotnisku i brak podglądu na bieżące zdjęcia z radaru i satelity.