Gallery
dsc_9262

Bajeczki stulanki ciąg dalszy.

[fb_button]

Wczoraj nie było w Lesznie prądu, więc świat przestał istnieć.

Dziś  prąd jest lotnicy chyba  mocno przeżywają emocjonujące wyścigi, gdyż nie mogę się do nikogo dodzwonić, a na stronie soaringspot zapisy lotów tylko pierwszej trójki. Więc w dalszym ciągu będę się bawił w bajkopisarza opierającego się na domysłach. Dziś po raz kolejny polsko- japoński zespół otwierał bal, odmeldowując się na trasę 536 km pół godziny po hejnale z wieży mariackiej.Widać było,że chcą uniknąć towarzystwa, gdyż  odlecieli zdecydowanie z prawej flanki nie próbując zyskania wysokości obok linii odlotu.Pozostali odlecieli za Cypisem dwadzieścia minut później. Warunki po przejściu wczorajszego frontu były doskonałe, gdyż wyż skandynawski zafundował pilotom klasyczny spływ chłodnego powietrza z północnego wschodu.Jednak nadmiar szczęścia ograniczał szybki wzrost ciśnienia co powodowało szybkie zanikanie chmur. Na południu mieliśmy ich do wieczora w nadmiarze, a nawet pokropiło trochę ziemię.Pierwsze dwa odcinki lotu to pokaz wykorzystania warunków w których wiatr porządkuje wznoszenia w długie, znakowane chmurami szlaki. Jak to już wcześniej w tych bajeczkach zaznaczyłem, w takich warunkach gorsze osiągi szybowca pilot może skompensować umiejętną taktyką i perfekcją lotu.I tak było. Od drugiego punktu zwrotnego nad Gostyniem do Gryfowa Śląskiego pod Sudetami na odcinku około 150 km przewaga Dian nad pościgiem wzrosła do ponad 50 km. Niemal cały ten odcinek pokonali tylko z  kilkoma pojedynczymi okrążeniami i małymi halsami umożliwiający przesiadkę na drugi tor.Na pierwszych sześćdziesięciu kilometrach, do Odry, tego odcinka uzyskali średni zasięg 625 km z 1 km wysokości, a w drugiej części zasięg ponad 400 km. Po nawrocie pod wiatr w kierunku północno- wschodnim stosowali początkowo podobną taktykę. Nie trafili w dobrą fazę rozwoju chmur nad poligonem, w żelaznym swego czasu lesie koło Żagania, bo nie spotkali mocnych tam zwykle wznoszeń i musieli skorzystać z niezbyt ruchawej windy przed Odrą. Od tego miejsca najwyraźniej zanikły chmury, gdyż lecieli niczym swego czasu Pela Majewską ze szturmanem na pokładzie AN-2, który przeprowadzał grupką naszych samolotów lecących do Pakistanu przez „uprzemysłowione tereny” Sojuza. Najwyraźniej nie mając przed sobą żadnych chmur Diany wiodące wyścig myszkowały po kolejnych laskach w poszukiwaniu kominów jak charty z lisem.Zbyszkowi Nieradce i lecącemu z nim na tym odcinku Matkowskiemu powiodło się lepiej. Trafili nad poligonem w piękny komin.Kolejny, jak na zamówienie, stał nad Odrą. To dało im duże przyśpieszenie, a dysponując dużą wysokością Zbyszek zastosował się do zasady, którą swego czasu ukuli z Sebastianem nad Hiszpanią, podczas ustanawiania rekordu świata na Smykach: -Jeśli przy pogodzie bezchmurnej jesteś wysoko to leć po kursie tak długo, aż trafisz w następne wznoszenie. Taktyka taka opłaciła się.Na 3-cim punkcie, Ziemin nad Lesznem, zbliżył sie wydatnie do  Dian i deptał im po piętach do kolejnego nawrotu za Zieloną Górą i wyprzedził podczas długiego dolotu. Cypis latający na 18- metrowym ASG-29 był najszybszy, Mirek lecący również na ASG-29 drugi , a Sebastian 3-ci a tuż za nim jego partner z teamu 15- metrowych Dian ,Tomek Rubaj.

 

Tomasz Kawa

 

© Copyright by Sebastian Kawa

Realizacja: InternetProgressProjekt: Elzbieciak.com