Gallery
dsc_9262

Fanfary

[fb_button]

Wczorajsze chmury frontowe zostały odepchnięte przez wiatr od wschodu. Jednak ruchy z tamtego kierunku są nieprzewidywalne nawet dla maszyn matematycznych, bo zza nowej żelaznej kurtyny nie przepływa dostateczna ilość informacji. Toteż każdy serwis miał inne wróżby. Jedni meteorolodzy prognozowali typ pogody podobny do wczorajszego, inni burze od samego rana. Rano nad Lesznem, tak jak nad całą Polską, było bezchmurne niebo, ale ciągle było blisko do zachodniego niżu.Nic więc dziwnego,że doświadczony Janusz Centka nie bawił się w totolotka i pierwszy odleciał na trasę, pociągając za sobą Marka Szumskiego oraz gromadkę innych pilotów. Nie zwlekał też wiele Cypis / Nieradka/ a w ślad z nim ruszył cały korowód. Sebastian z Tomkiem i Makoto przyczaili się daleko na południu i z 20 minutową zwłoką zaprosili do tańca swoje „Diany”. Nie nękani przez nikogo szparko odrobili dystans do sił głównych i deptali im po piętach już w pierwszym obszarze nawrotów koło Świebodzina. Nad Zieloną Górą łyknęli Talijanów, a koło Lubina zbliżyli się do awangardy. Tu był mały kryzys, bo na obszarze środkowych Czech i zachodniej Polski powstał obszar konwergencji generujący duże chmury, a nawet burze. Było więc trochę latania w poprzek trasy, gdyż chmury nad Polkowicami leniuchowały, a za Odrą piętrzyły się już kowadła burz. Miał tu trochę kłopotów Ghiorzo i pogubiła się polsko- japońska trójka. Sebastian poleciał wprost na wschód poza Odrę . Nakłuł on od południa duży obszar nawrotów nad lasami milickimi ogarnięty już przez burzę, i szybko cofnął się a potem skrajem niekorzystnego obszaru pofrunął do mety po zwycięstwo w konkurencji. Tomek poleciał jeszcze dalej na południe w kierunku Wrocławia i w drodze powrotnej musiał się borykać ze złym sąsiedztwem burzy. Nie wiem co się działo dalej z Makoto, bo nie zamieszczono w wynikach jego zapisu lotu. Tomasz Kawa

 

 

© Copyright by Sebastian Kawa

Realizacja: InternetProgressProjekt: Elzbieciak.com