Gallery
dsc_9262

Nareszcie mamy dobrą pogodę.

[fb_button]

Choć węgierski model tego nie przewidział.

Po ostatnim mocowaniu się z podchodzącym frontem, który raz się mozolnie odsuwał, to znów zbyt szybko nasuwał, nareszcie rano zaświeciło piękne słońce na błękitnym niebie. Południowy wiatr i obniżające się ciśnienie nie przemawiało jednak do wielu i tak jak meteorolog byli bardzo pesymistyczni. Ale dobre noszenia i szlaki już podczas holowania utwierdziły wszystkich w przekonaniu, że pogoda będzie dobra.  Rano przez Vtacznik od południa przelewał się wał chmur, ale szybko podstawy zaczęły się podnosić i przed odejściem można się było wykręcić na 2000m.  Potem było jeszcze lepiej, ale z powodu rozbudowanego ostatni TMA Żylina często nie można było tego sprawdzić. A ten kto sprawdził, mocno się zdziwił widząc dyskwalifikację na tablic wyników.  Chmury miały nieco tendencji do nadmiernego wypiętrzania się, ale suche powietrze powyżej chroniło przed rozlewaniem.  Niewielki deszcz i jedna błyskawica pojawiła się dopiero pod wieczór. Trasa prowadziła dzisiaj pod Babią Górę, następnie pod Trencin. Mały okrąg AST był oparty na Lyscu w Wielkiej Fatrze i końcowy odcinek można było sobie wydłużyć w stronę Tribca.  Na zadanie pozostawiono nam 3 godziny i w tym czasie udało mi się oblecieć równo 401km. Ponieważ w klasie otwartej jest kilku polaków, więc zaczęliśmy latać razem. I tak naszej paczce leciało się dość dobrze, z niewielkim błędem na Małej Fatrze, pod wielkim Krywaniem, gdzie jak zwykle liczyliśmy na dobre noszenia, a niestety nie trafiliśmy od początku w odpowiedni komin. Wynagrodził to długi lot pod szlakiem do Babiej Góry i z powrotem. Następnie zabrakło nieco szczęścia w po wyjściu z drugiej strefy, która oparta była o ulubiony punkt „Radar” na przełęczy koło Trencina. Polecieliśmy nad Rokosz. Tam kominy dopiero się zaczynały budzić i z opóźnieniem po kilku okrążeniach pojawiło się solidne noszenie.  Następne szybowce w tym samym miejscu natrafiły już na 3m/s średniego od pierwszego zakrętu. Dobrze obiecujące chmury na południowym zboczu Vielkiego Tribca też ledwie zaczęły się budzić i tak bardzo dobry lot zmienił się w średni.  Ale przynajmniej polataliśmy sobie i powstały ładne fotki. Mraćek, który deptał nam stale po piętach zakończył przelot mądrzej, skracając przelot do mety  w momencie gdy nie było dobrych noszeń i w ten sposób wygrał o jeden punkt.

© Copyright by Sebastian Kawa

Realizacja: InternetProgressProjekt: Elzbieciak.com