Gallery
dsc_9262

Frontowa loteryjka.

[fb_button]

Komu burze, komu alto, komu cień.

I znów zabawa w kuku. Po nocnych burzach pozostały na niebie duże łachy rozmytych chmur. Zawodnicy i organizatorzy bez przekonania przystępowali do rutynowych przygotowań. I znów, jak wczoraj, około południa, w ławicach średnich chmur, zaczęły się pojawiać luki, a znad Adriatyku defilowały kolejne ławice kryjące słońce na dużych obszarach ziemi. Na próbę poderwano w powietrze najlżejsze szybowce klasy światowej. Wszyscy bez wyjątku zawiśli na parterowej wysokości 200-300 m a kilka PW5 musiało dotknąć ponownie zielonej murawy. Cięższe szybowce czekały około godziny na moment, gdy wznoszenie wzmocnią się na tyle aby utrzymać je w powietrzu. Na szczęście w okresie startów nad lotniskiem utrzymał się nasłoneczniony, obszar z cumulusami  fundującymi  wznoszenia  pozwalające  na utrzymywanie całej flotylli w przestworzach wysokości a nawet na krótko  pojawiły się konkretne wznoszenia. Lecz i to okienko zasłoniło się wkrótce kolejną łachą alto nasuwającą się od strony Węgier.W tych warunkach  skoro tylko kolejnym klasom otwierano linię startu, kto  mógł wyrywał na wschód, gdzie widać było jeszcze przebłyski słońca.  Niska podstawa chmur i bardzo rozległe zacienione obszary bez termiki mocno ograniczały możliwości manewrowe szybowców o małym zasięgu, toteż  szybko zaczęły napływać meldunki o lądowaniach w terenie szybowców klasy światowej. Michał, startujący w klasie szybowców  dwumiejscowych, pomny wczorajszego  doświadczenia, nie bawił się już w manewry przedstartowe. Trafił dobrze w moment odejścia i bez większych problemów obleciał trasę co dało mu zwycięstwo w wyścigu. Deszcz rozdzielił nasza parę z klasy klubowej i posadził Mikołaja Zduna na polach w pobliżu Nitry, ale Tomek Krok wybronił się i uzyskał bardzo dobrą prędkość  oraz drugą lokatę w wyścigu. Gdy otwierano start lotny dla klasy standard, okolice lotnisk oraz cały obszar w kierunku Węgier , dokąd mieli lecieć, przykryły już chmury i tylko daleko na wschodzie widniały anemiczne cumulusy. Ale mimo to trzeba było zrezygnować z pierwszych wznoszeń i powstał dylemat którą strona ominąć zakazana strefę elektrowni atomowej koło Lewic, bo jak zwykle szlak przebiegał nad jej kominami. Lepszą okazała się południowa strona.Choć lot przebiegał pod pełnym pokryciem, nagrzana ziemia oddawała jeszcze energię ,więc  z niewielką stratą wysokości udało się Sebastianowi i Leszkowi dolecieć do pierwszych nasłonecznionych Cu w okolicy Lewic.Pogoń za słońcem wyciągnęła ich dość daleko na wschód od trasy , ale nie było innej alternatywy. Tu wielkie congestusy ustawiły się w nieregularny szlak i choć nie były już zbyt aktywne to   pozwoliły  dolecieć aż nad góry Matra ,dokąd sięgała  wschodnią krawędź stref. W tym czasie  w okolicach  Bratysławy  rozbudowała się potężna burza , która groziła odcięciem od lotniska i potężnym kowadłem  przesłaniała powrotną część  trasy. Nie było na co czekać , więc Sebastian z Leszkiem, w towarzystwie napotkanych Litwinów,   zawrócili natychmiast  po osiągnięciu południowej strefy nawrotów. Zdążyli. Musieli wprawdzie znów uciekać daleko na wschód ,ale w końcówce lotów dotarli do nasłonecznionych krawędzi burz tworzących się nad górami a to pozwoliło na znaczne wydłużenie trasy w głąb ostatniej strefy nawrotów i podniesienie średniej prędkości lotu.

Podczas dolotu  chmury indukowane przez podmuchy burzy , która znad Bratysławy dotarła już nad lotnisko , dodały jeszcze sporo energii, toteż  „legalne” , bardzo szybkie , kosiaki  grupki szybowców dolatujących  od wschodu  nad  żółtymi rżyskami wzniesień wyglądały imponująco , bo  wzgórza te sięgają 300 m npm. a w tym akurat miejscu przebiega okrąg mety i należy mieć nie mniej niż 200m… Burza nie zostawiła nam wiele czasu  na zdemontowanie szybowców i schowanie patyków.Zrzuciła na nas hektolitry wody  akurat  gdy do przyczepy chowaliśmy skrzydła. Dobry dla nas dzionek okupiliśmy wyżymaniem ubrań. Dla innych los nie był tak pobłażliwy. Długie były kolumny wózków wyjeżdżających  po szybowce które wylądowały ,w terenie a  wieczorem utworzyła się spora kolejka klientów do warsztatów naprawczych. Lądowania w terenie wymuszone przez deszcz i burze zawsze przynoszą zły plon.Ciemne niebo rozświetlają , przecieka niebieskie sklepienie, a pomruki rozbudowujących się wokół burz zagłuszają popisy zespołów muzycznych umilających czas uczestnikom zafundowanego przez gospodarzy   party,  więc zamieszczamy zdjęcia z treningu aby nie zapomnieć jak wyglądają normalne cumulusy.

© Copyright by Sebastian Kawa

Realizacja: InternetProgressProjekt: Elzbieciak.com