Gallery
dsc_9262

Szwejk by się zdziwił

[fb_button]

Czesi mieli najlepszą strukturę drogową wsród baraków wschodniego obozu,

gdy na każdym większym obiekcie wisiał sierp i młot, oraz hasła lenne. Trochę się im te drogi podstarzały, ale teraz najwyraźniej uzyskali ogromne środki na ich modernizację, gdyż co rusz trzeba wjeżdżać między płotki zwężające jezdnię i mijać ciągi maszyn pracujących intensywnie nawet w soboty. Oszczędzały ich, a światowe nawet wzmocniły potencjał przemysłowy. Są gospodarni, więc przyjemnie jedzie się przez miejscowości w których liczne pomniki dawnej świetności pysznią się odświeżonymi fasadami a nowoczesność nie trąci tandetą. Taką perełką są Czeskie Budziejowice w których Hasek ulokował swojego Szwejka. Rzeźnickie Kramy w których pijał piwo są teraz stylowym lokalem gastronomicznym, w którym licznym gościom ze świata serwuje się złocisty chłodny trunek i czeskie specjały kuchenne.
Na pięknym rynku tego miasta odbyła się ceremonia otwarcia szybowcowych 35 Mistrzostw Świata w klasie szybowców dwumiejscowych, 18- metrowych i otwartej. Sympatyczną nowością wystroju lotniska jest ogromny baner w hangarze na którym umieszczono obrazy flag narodowych i nazwiska reprezentantów. Polskę reprezentują Sebastian Kawa, latający z Mirkiem Matkowskim na szybowcu dwumiejscowym ASG 32, Łukasz Wójcik na prototypowej Dianie 3w parze z Piotrem Jaryszem na ASG 29 w klasie 18- metrowej, a Zdzisław Bednarczyk na JS1 ściga się w klasie otwartej. Bohemia jest piękną pagórkowatą kraina w której duże, zadbane pola uprawne, przeplatają się z lasami i łąkami nad Wełtawą. Kontrasty te dają dobre warunki termiczne, których podczas poprzednich mistrzostw nie zafundowała nawet skwarna Australia. Dopisywała podczas treningu. W dwu pierwszych dniach zawodów straszyła burzami, ale te ominęły trasy wyścigów. Choć pogoda zaskakiwała różnymi niespodziankami światowa elita dowodzi swych wysokich umiejętności i piloci uzyskują imponujące wyniki.
Pierwszy dzień przyniósł nam sporą radość. Wójcik i Jarysz, których nie pilnują jeszcze konkurenci odlecieli na trasę w optymalnym czasie za wiodącą grupą pilotów i odnieśli podwójne zwycięstwo. Sebastian z Mirkiem nie mieli już takiego komfortu. Od momentu pojawieniu się w powietrzu mieli asystę, ale rozwijające się w pobliżu lotniska burze sprawiły, że Napoleon wysłał skrycie swoich szwoleżerów do boju bez przeciągania zabaw przedstartowych. Interesujący Sebastiana szybowiec pilotowany przez Aboulin /Untersee pokazał się na ekranie dopiero przed pierwszym punktem zwrotnym. Lecieli po zwycięstwo ze średnią prędkością ponad 130 km/h na trasie 393 km, lecz nasi mieli wynik lepszy o 10% na początku odcinka dolotowego. Koło Karlowych Warów było zbyt dużo rozlanych chmur. Trudno było wybrać optymalna trasę lotu. Sebastiana kusiły góry na granicy niemiecko-czeskiej a potem z Austrią, ale odwiodła go od tego zamysłu negatywna ocena warunków przez kolegów z klasy 18-metrowej, którzy lecieli nieco wcześniej. Nad równinami po północnej stronie też nie było rewelacji, więc Sebastian z Mirkiem wybrali wariant lotu wprost po linii trasy nad górkami sięgającym 1000 m wysokości. Mijały sporo kilometrów a pod chmurami na było żadnego wznoszenia. Gdy spadli znzcznie poniżej wierzchołków sytuacja stała się dramatyczna. Lecący 200 m wyżej Słowacy uruchomili silnik dolotowy. Nasi konsekwentnie parli do miejsca ogrzewanego już przez słońca. Tam znaleźli ratujące wznoszenie, ale nie zachwycało i stracili parę minut nim odzyskali wysokość operacyjną. Francuzi uzyskali widocznie jakąś korzystną informację, bo od razu po osiągnięciu ostatniego punktu zwrotnego odlecieli na północ, nad równiny i tam wykorzystali dość długi szlak chmur. Optymalnym wariantem był jednak pierwotny zamysł, lot przez wyższe góry, bo szybowce klasy otwartej, którym tamtędy wyznaczono trasę, przemknęli ten odcinek jak huragan. Tomasz Dalsze relacje gdy poprawi się internet.

© Copyright by Sebastian Kawa

Realizacja: InternetProgressProjekt: Elzbieciak.com