Gallery
dsc_9262

Konwergencja nad Tatrami

[fb_button]

Konwergencja nad Tatrami uratowała dzień. Nasze możliwości prognoza pogody  są cięgle niedoskonałe , toteż  trudno utrafić z  odpowiednim doborem  długości i przebiegu trasy wyścigów szybowcowych. Dzisiaj nieskazitelny turkus nieba wróżył doskonałe warunki , toteż Jozef Horniak  zaplanował  nam trasę w upragnione Tatry i do samej obwiedni obszaru zwodów, po Czeskiej stronie. Dla wszystkich klas ponad 500km . Wariant drugi, w przypadku gdyby nie sprawdziły się oczekiwania wobec pogody , był dużo krótszy , bo  jedynie 300 km. Gdy na wyższych górach pojawiły się cumulusy,  zadania „A” zostało zaklepane.  Jednak już po starcie było nam  wiadomo , że ukończenie przelotu będzie trudne , gdyż  nad dolinami nie było wcale noszeń. Aby się wykręcić po odczepieniu , musiałem odlecieć  aż 17 km na zachód.  Natomiast po zameldowaniu się nad linią startu zamiast lecieć  wprost w stronę Tatr,  zdecydowałem się na daleki odejście na na wschodnią  stronę  Vtacznika. Nie było to złe, bo na  nasłonecznionych zboczach  tej masywnej góry tworzyły się piękne kominy. Lecz , w chwilę po moim meldowaniu   nad „Kozimi Garbkami” , jak tu popularnie nazywa się niewielki górki odgradzające Prievidzę od Martina, pojawił się  cumulus  i dzieki niemu  spora  grupa  pilotów   dostała się wprost  do Wielkiej Fatry.  Nad Vtacznikiem było pięknie , ale  szlak chmur  wiodący w kierunku Tatr ułożył się w strefie dla nas zakazanej i   lecąc równolegle do niego straciłem sporo wysokości.  Mimo niezbyt fortunnego początku  dopadłem w końcu doskonałych noszeń, które powstawały w  konwergencji nad masywem Wielkiej Fatry i Niskich Tatr. Nosiło doskonale , a w strefi  TSA 05A,  obejmującej  Tatry  można  latać na szybowcach aż do 3350m, więc radość była wielka. Nasza trasa dwukrotnie prowadziła  nad pięknie ośnieżonymi  szczytami  Chopoka i jego skalnych sąsiadów.  Za pierwszym razem zwabiły mnie  piękne  cumulusy na północnej stronie gór o podstawie 2600m .  Byłem bardzo zadowolony ze swego manewru i   wraz gromadką towarzyszących mi pilotów  kontynuowałem szybki lot do punktu zwrotnego , ale zdębiałem ze zdumienia, gdy po chwili spotkałem  szybowce club,  wracające  ze wschodniego krańca gór 500m wyżej.  Okazało się , że  po południowej  chmur stronie chmur  konwergencji  spietrzało się suchsze powietrze ,które nie osiagając punktu rosy wynosiło szybowce 1000 m wyżej.  Przy drugim nawrocie łatwiej było ten obszar zlokalizować , bo  tam również powstaly chmury , ale  oczywiście o wyższych podstawach , nawet ponad 3300m. Nosiło dosłownie wszędzie a 4m/s nie było rzadkością. Nie było tego w prognozie. Ten niespodziany prezent niebios  uratował konkurencję  i  uchronił nas od masowych lądowań w polu , bo na pozostałym obszarze było kiepsko. Na południu  nie było wcale chmur  a  niefortunna lokalizacja ostatniego punktu zwrotnego , pośrodku doliny , dodatkowo utrudniała zadanie. Lecąc w stronę Nitry skorzystałem z rozległych podtrzymań na paśmie gór, ale skoro kalkulator pokazał 300m zapasu na dolocie, nad punktem zwrotnym zdecydowałem się na lot bez nadkładania drogi nad górami. Niestety, jest już sporo much i Discus bez muchołapek musiał się poddać  po przecięciu kołowej linii mety . Wylądowałem w polu tuż przed lotniskiem nie chcąc ryzykować przelotu nad drogą odgraniczającą mnie od pola startowego.

Punkt zwrotny  Kovarce posadził nie tylko mnie. Długie skrzydła nie pomogły ASH 25, ani   Maroszovi Divokovi dosiadającemu  Ventusa. Ten drugi odpalił silnik dosłownie nad moim szybowcem stojącym grzecznie w pszenicy – tylko po to, by przeskoczyć nad droga odgradzającą od lotniska. Szkoda, że nie zdążyłem wyjąć aparatu , ale mam Tatry na zdjęciach i… kolejne wino do kolekcji.

 

© Copyright by Sebastian Kawa

Realizacja: InternetProgressProjekt: Elzbieciak.com